22 stycznia 2020

21 "Cholerne sentymenty"

Ostatnio czas uciekał Lucy przez palce. Nim się zorientowała, kończył się listopad. Na dworze można było zauważyć pierwsze symptomy zimy, a słupki rtęci na termometrach z każdym dniem odnotowywały tendencję spadkową. Heartfilii to jednak nie dotyczyło. W jej życiu panowała teraz wiosna.
 Gdyby miała opisać ostatnie tygodnie, pewnie żartobliwie określiłaby to słowami, że w królestwie zapanował spokój. Tak, spokój, to było to właściwe słowo. Rycerze czy jacyś inny dzielni bohaterowie poskromili chaos, dając miejsce harmonii i porządkowi. Po tych wszystkich ciężkich bojach, w których brała czynny udział, świat wreszcie odzyskał równowagę. 
Od miesiąca zaczęła pracować w nowym trybie, jedynie co drugi dzień. Nie wspominając o tym rodzicom, zyskała kilka wolnych popołudni z Dragneelem w tygodniu. Jude obecnie bardzo rzadko przyjeżdżał na komisariat, w którym pracował Natsu, a jeśli już, to robił to w zupełnie innych godzinach. Choć poczynania Heartfilii niosły ze sobą pewne ryzyko, dziewczyna była niemal pewna, że jej drobne kłamstwo nie wyjdzie na jaw. I póki co tak się właśnie działo - ani Jude, ani Layla niczego nie podejrzewali. Mało tego, po ostatnich wydarzeniach ich podejście do Lucy uległo niewielkiej, lecz widocznej zmianie. Po odbytym przez licealistkę szlabanie, jakby trochę złagodnieli oraz dali córce nieco więcej swobody. 
Także w szkole Lucy nie miała większych problemów. Pomijając kwestię ocen, które - prócz historii - wciąż były nienaganne, uczniowie siódmego liceum w Magnolii oszczędzili jej komeraży, związanych z niepochlebnym wpisem internetowym, opublikowanym przez Aries. Wieść o prawdziwym autorze postu rozniosła się po szkole szybciej niż dżuma w średniowiecznej Europie i to na uczennicę z 2C spadło całe szambo. Heartfilia stwierdziła, że to wystarczające zadośćuczynienie. Nie miała zamiaru dokładać do tego swojej cegiełki, jednak nie było jej żal Aries. Zresztą, dziewczyna unikała Lucy jak ognia, więc maturzystka nie bardzo miała okazję w jakikolwiek sposób skonfrontować się z tą, pozornie niewinną, intrygantką. Loki o dziwo także usunął się w cień. Nie był nachalny tak bardzo, jak dotychczas, skończyły się liściki i zaczepki, więc Lucy postanowiła nie wspominać o nim swojemu chłopakowi.
No właśnie... Jej chłopak. Na samą myśl o nazwaniu tak Dragneela, usta Heartfilii same układały się w szeroki uśmiech. Nie mogła na dłużej pogrążać się w takiej zadumie, gdyż jej policzki osiągały wtedy ze sto stopni Celsjusza. Miała ochotę piszczeć, skakać, tańczyć ze szczęścia. Tak, była szczęśliwa.
Ostatnie tygodnie mogła uznać za najwspanialsze, jakie dotychczas przeżyła - nie ważne, w jakich okolicznościach spożytkowała czas z ukochanym. Chwile, w których siedzieli u niego w mieszkaniu i oglądali film z Happym, śpiącym na jej kolanach, albo gotowali wspólną kolację. Kilka wyjść na miasto, gdzie wychodzili na kręgle, do kina, strzelnicę, lub zwyczajnie spacerowali po ulicach Magnolii z gorącymi fast foodami w dłoniach. Jeden wyjazd za miasto, by - pomimo chłodu - na kilka godzin posiedzieć na plaży. Spotkania tylko we dwoje lub w towarzystwie wspólnych znajomych; z Grayem i Juvią, Erzą, a raz nawet z Levy i Gajeelem... To, jak spędzali wspólny czas, było dla Lucy nieistotne. Liczyły się tylko dni, wypełnione jego głosem i szczerym śmiechem, ożywczo przegadane godziny; minuty, pełne bliskości, czułych pocałunków, intensywnych doznań i niebotycznych orgazmów czy choćby każde przebyte z nim sekundy, które zachowywała we wspomnieniach jak bezcenny skarb. Liczył się tylko on.
Kiedy brakowało go w pobliżu, nie potrafiła swobodnie oddychać. Czuła się, jakby wciąż wstrzymywała całe powietrze w płucach, by w jego obecności wreszcie odetchnąć z ulgą. Przy nim żyła. Tak prawdziwie, w pełni - bez niego zaś usychała, zupełnie kwiat bez wody. Nie zdała sobie sprawy, kiedy Dragneel ją tak od siebie uzależnił. Nie zauważyła, jak i w którym momencie zaangażowała się bez opamiętania. Stało się, nadeszło samo z siebie, jakby to była normalna kolej rzeczy. Ale dla Lucy to nie było normalne. Dotąd nie posądzała się o zdolność do tak głębokiego zakochania się. Nie przypuszczała, że można kogoś obdarzyć tak silnym uczuciem ani że tak ogromna miłość istnieje. Czasem wręcz sprawiało jej to fizyczny ból, jakby skumulowane w niej szczęście szukało drogi ujścia lub chciało eksplodować.
Zakazany owoc, który parę miesięcy temu zaczął kiełkować, przekształcił się w dorodny pąk. I tylko mały mankament, wręcz drobny szczegół uniemożliwiał mu całkowitego rozkwitu.
Lucy do dziś nie odważyła się powiedzieć na głos o tym, co skrywało jej serce. Nie potrafiła zebrać się w sobie na tyle, by spojrzeć swojej sympatii w twarz i wypowiedzieć tych dwóch, pozornie prostych słów. Ani nie bagatelizowała swojej miłości, ani jej nie wyolbrzymiała. Ona była jej pewna, jak pewna była tego ile to dwa plus dwa. Niczego nie była w życiu bardziej pewna, niż tego, że zakochała się w Natsu Dragneelu. Jedynym powodem, dla którego trzymała to w tajemnicy, był strach, a wręcz potworna obawa, coraz częściej spędzająca jej sen z powiek. A czego tak się bała? Tylko jednego: że - z racji na jej wiek - po prostu jej nie uwierzy i zwątpi w szczerość oraz moc uczucia, jakim go obdarza. Być może niepotrzebnie, lecz mimowolnie utwierdzała się w przekonaniu, że dorosły mężczyzna nie będzie w stanie zaufać w prawdziwą, dozgonną miłość nastolatki i spłyci jej oddanie do zwykłego zauroczenia.
Ta myśl napełniała ją smutkiem i niejednokrotnie odrywała dziewczynę od rzeczywistości. Tak jak teraz, gdy stała za ladą w 8-Island, a Ginny już trzykrotnie powtarzała jej, by poszła na przerwę. Wyrwana z zamyśleń Heartfilia spojrzała na ścienny zegar, który wskazywał siedemnastą trzydzieści. W tym samym czasie usłyszała dzwoneczek, zawieszony na drzwiach wejściowych kawiarni. Z szerokim uśmiechem spojrzała w ich stronę, przekonana, że ujrzy tam swojego chłopaka. Zdziwiła się i zmarkotniała po chwili, kiedy zamiast Dragneela zobaczyła  zmarzniętą, lecz uradowaną parkę w średnim wieku. Lekko zaniepokojona udała się w stronę zaplecza i wyciągnęła telefon z kieszeni. Nie chciała panikować, jednak to było do niego niepodobne. 
- Dziwne - mruknęła pod nosem, wybierając do niego numer. Przecież jak dotąd jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się spóźnić. Nigdy.


***

Dzisiejsze popołudnie minęło Natsu nad wyraz szybko. Śledztwo prowadzone z prokuratorem Heartflią, z braku nowych poszlak poszło tymczasowo w odstawkę, ale „troskliwy” Makarov już zadbał o to, by Dragneel nie zapuścił korzeni. Pracując wraz z Gildartsem przy kilku mniej wymagających sprawach, Natsu odczuwał lekkie znużenie, ale także ukłucie sentymentu. Ostatnie, luźne dni, przypominały mu początki pracy w policji. 
Musiał jeszcze wskoczyć do Judego, podrzucić mu bieżącą papierologię i czekał go fajrant. Wychodząc z Mazdy przed prokuraturą, odłożył brązową teczkę na dach samochodu i zerknął na naręczny zegarek. Nie było jeszcze szesnastej. Z zadowoleniem stwierdził, że spokojnie zdąży dotrzeć do 8-Island jeszcze przed czasem.
- Natsu?! - usłyszał z oddali, zatrzaskując drzwi pojazdu. Obejrzał się za siebie, szukając nawołującej go osoby. Po drugiej stronie ulicy ujrzał młodą kobietę. - O rety, Natsu, to naprawdę ty!
Dopiero kiedy dziewczyna podeszła bliżej, rozpoznał ją. Zdumiony, wyraźnie ucieszył się na jej widok, a kobieta, gdy tylko przeszła przez ulicę, podbiegła do niego truchtem i zarzuciła mu ręce na szyję, więżąc w mocnym, wręcz tęsknym uścisku. 
- Tak myślałam, że to ty! Wszędzie rozpoznałabym te włosy - zażartowała ze śmiechem, stłumionym w jego torsie.
Wciąż nie dowierzając, kogo ma przed sobą, odwzajemnił gest i na moment przytulił do siebie kobietę. Wtedy wyczuł coś, co zbiło go z pantałyku. Trzymając znajomą za ramiona, ostrożnie odsunął ją od siebie. Na moment przyglądając się rozradowanej twarzy dziewczyny, przejechał wzrokiem niżej, po jej rozpiętej kurtce, aż zatrzymał się na delikatnie zaokrąglonym brzuchu, ukrytym pod bawełnianym swetrem.
- O cholera, Lisanna! - zawołał, unosząc brwi. - Trochę się zmieniłaś...
Kobieta zachichotała, a na jej policzkach skradł się delikatny odcień różu.
- Już prawie czwarty miesiąc - pochwaliła się, głaszcząc jedną ręką ledwo widoczne wybrzuszenie. - Ty za to nic się nie zmieniłeś! Przystojny jak dawniej, hehe.
- Nie kłam, Liss. Wiem, że się wyrobiłem.
Strauss wybuchła śmiechem.
- Serio, nic się nie zmieniłeś!
Natsu, nieustannie trzymając dziewczynę za ramiona, pokiwał głową z niedowierzaniem. Szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Co ty tu w ogóle robisz?
- Właśnie wracam z badań. Wiesz, jak to wygląda w Brago, tamtejszy szpital to umieralnia - ściszyła głos, jakby wyjawiała mu tajemnicę. - A w Magnolii jest wielu dobrych lekarzy. W ogóle masz wolną chwilę? Bo tak cię zatrzymałam znienacka...
Drzwi od prokuratury otworzyły się, a Natsu zerknął w ich stronę. Dostrzegł rozglądającego się prokuratora Heartfilię.
- Zaczekaj, zaraz wrócę - oznajmił Lisannie, zabierając z dachu Mazdy teczkę i podbiegł do Judego. Mężczyzna nie zauważył go, dopóki Natsu stanął mu naprzeciw. 
- O, Dragneel! Przyjechałeś z dokumentami?
- Dokładnie tak. To już ostatnie - dodał, wręczając prokuratorowi akta. Heartfilia zabrał teczkę, wnikliwie przyglądając się śledczemu.
- A co ty jakiś taki... Nerwowy? Spieszysz się gdzieś?
- Trochę tak - przyznał, w rozbawieniu unosząc kąciki ust. - Ktoś za mną czeka.
- No to nie zatrzymuję cię, leć - stwierdził Jude, wyciągając rękę do Dragneela. Natsu pospiesznie uścisnął mu dłoń na pożegnanie, a następnie zbiegł ze schodów prokuratury.
Heartfilia schował ręce do kieszeni spodni i obserwował go kątek oka. Zauważył, że policjant podchodzi do stojącej nieopodal, całkiem ładnej i młodej kobiety, która aż promieniejąc z radości, złapała go pod rękę.
- No, no, Dragneel, a więc takie z ciebie ziółko - prychnął z rozbawienia, widząc, że towarzyszka Dragneela jest w początkowej fazie ciąży.
...
- Ja nie wiem, wszyscy wokół się mnożą jak króliki. To już jakaś plaga - mruknął Natsu, ostrożnie upijając gorącą kawę z filiżanki. Siedząca naprzeciw Lisanna odłożyła na stolik kubek z gorącą czekoladą i łypnęła na kolegę pobłażliwym wzrokiem.
- To nie żadna plaga, tylko życie. Może najwyższy czas, byś i ty o tym pomyślał? Latka lecą...
- Proszę cię - prychnął Dragneel. - Jeszcze tego mi teraz brakuje. W mojej obecnej sytuacji... - zamilkł na moment, przyglądając się kobiecie. Strauss z ciekawością wwiercała w niego swoje niebieskie oczy. - Zresztą nieważne. Lepiej się pochwal, kto jest tym szczęściarzem i zostanie niedługo tatusiem.
- No jak to kto. Bickslow.
Natsu omal nie zachłysnął się kawą, co rozbawiło Lisannę. 
Opuszczając Bargo, Natsu nie był w związku ze Strauss już przez jakiś czas i wiedział, że dziewczyna, przed jego wyprowadzką, zaczęła spędzać sporo czasu z członkiem gangu Raijinshu, do którego zresztą on sam niegdyś należał. Nie przypuszczał jednak, że ich znajomość rozwinie się do takiego stopnia.
- Bickslow? No nie powiem, teraz to mnie zaskoczyłaś. I co tam u niego słychać?
- A wszystko dobrze - machnęła ręką, jakby to było nieistotne. - Wyjechał do Ishgaru za pracą. Żyje, radzi sobie całkiem dobrze. Chyba...
- Liss? - Natsu zmarszczył brwi, słuchając jej słów.
- No tak, zostawił mnie - rzekła ze smutnym grymasem, lecz zaraz po tym zerknęła z czułością na swój brzuch. - Co zrobić.
Dragneel poczuł zalewające go ciepło. Zniesmaczenie czynem Bickslowa mieszało mu się z wściekłością na tego drania, a jednocześnie żal mu było Lisanny.
- Przykro mi - wyznał cicho, nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć. - Jak mógł zostawić cię z tym samą...
- Nie przejmuj się! - Strauss zawołała naprędce, zauważając u Natsu ściągnięte brwi i zaciśnięte usta. Odruchowo złapała go za dłoń, spoczywającą na stoliku. Dopiero po chwili zorientowała się, co zrobiła i z zawstydzeniem cofnęła rękę. Także Natsu poczuł się nieco niezręcznie, ale nie odniósł się do tego w żaden sposób. Ignorując impulsywny gest Lisanny, pozwolił jej kontynuować wypowiedź. - Jest dobrze, naprawdę. Mam stałą pracę w biurze rachunkowym, wynajmuję niewielkie mieszkanko. Kto to lepiej ogarnie, jak nie ja? - odparła zawadiacko, wskazując na siebie palcem, a następnie na swój brzuch. - Poza tym nie jestem sama.
Dragneel odpowiedział jej lakonicznym grymasem. Nie wiedział, co o tym sądzić. Lisanna zawsze była zaradną osobą, umiała o siebie zadbać, ale podejrzewał, że jej pozytywne nastawienie jest obecnie maską, jaką przed nim nałożyła. Nie miał jednak zamiaru ściągać jej siłą.
- Lepiej mi powiedz, jak u ciebie się sprawy mają? Jakieś pannie udało się wyrwać najgorętszy towar w mieście? - spytała, przybierając nikczemną minę. Natsu jedynie wywrócił z zażenowania oczami. W tym momencie zadzwonił jego telefon. Wyciągając go z kieszeni kurtki, zauważył na wyświetlaczu zdjęcie rozczochranej Lucy, które zrobił ukradkiem, gdy u niego spała.
- No cześć - odebrał, od niechcenia spoglądając na swój naręczny zegarek. Już wiedział, czemu dzwoniła. Rozmawiając z Lisanną, nie spostrzegł, że już jest ta godzina. - Nie, nie! Wszystko w porządku. Po prostu coś mi wypadło - wytłumaczył, mrugając do wsłuchującej się Lisanny. - Widzimy się jutro, tak? Podjadę po ciebie... No ja też tęsknie, gwiazda... - Przez przenikliwie przyglądającą się kobietę, ostatnie zdanie wypowiedział ze speszeniem. - No bo jestem na spotkaniu... No, no pa.
Żegnając się z Lucy, rozłączył połączenie i schował telefon z powrotem do kieszeni skórzanej kurtki.
- Hoho, a więc jednak? - uradowana Strauss klasnęła z ekscytacji w dłonie.
- Jak sama słyszałaś, któreś się udało - odrzekł, uśmiechając się ukradkiem. 
- A czemu jej nie powiedziałeś, z kim jesteś na spotkaniu? Boisz się, że będzie zazdrosna? - dociekała uszczypliwie.
Natsu zbył ją milczeniem i napił się kawy, ale faktycznie wcześniej nawet nie pomyślał o tym w ten sposób. Lucy mogłoby się to nie spodobać...
- Opowiedz mi coś o niej. Jaka jest? - zaintrygowana Lisanna otworzyła szerzej oczy, wysuwając się do przodu, bliżej Dragneela.
- Jest taka, jaka powinna być. Ma dwie ręce i nogi, nie jest głucha, łysa, ślepa czy szczerbata. Reaguje na proste komendy i wykonuje podstawowe polecenia typu „przynieś", „odłóż”, „pozamiataj”. Idealna.
- Szowinista.
- Przecież żartuję. Poza tym, na cholerę ci szczegóły  - burknął, wzruszając ramionami i próbując poskromić rozbawienie po własnym żarcie.
- Natsu, no! Pochwal się! Chyba mi nie powiesz, że nie ma czym. Obrączki nie widzę, to może chociaż zaręczony jesteś?
- Ale ty jesteś ciekawska - westchnął Natsu, spoglądając na okno. Przez moment wydawało mu się, że ktoś się im przygląda, jednak po drodze, przebiegającej obok kawiarni, kroczyło w pośpiechu wielu przechodniów. Wnioskując, że zapewne odniósł mylne wrażenie, zerknął przelotnie w górę i zauważył, że na niebie zbierają się deszczowe, ciemne chmury.
- Człowieku, przyznałam ci się, że będę samotną matką. Przebijesz to? - spytała Strauss, wciąż wwiercając w niego te swoje niebieskie oczy. Czuł jej wzrok, choć na nią nie patrzył.
- Ma siedemnaście lat. Sama oceń - wyjawił, dając za wygraną.
Początkowo zszokowana kobieta nadymała usta w dziubek i parsknęła z politowaniem.
- Błagam cię, Natsu. Ja się pytam o poważne inwestycje na życie, a ty mi tu z jakimiś chwilówkami wyskakujesz!
Dragneel zaśmiał się cicho, nie przejmując się pogardliwym stwierdzeniem Strauss.
- Jeśli miałbym już ją tak porównywać, prędzej nazwałbym ją kredytem hipotecznym - oznajmił dość strofującym tonem.
I tak też było. Na razie nie zastanawiał się nad tak dalekosiężnymi planami, lecz gdyby ktoś dałby mu ultimatum - wóz, albo przewóz - raczej bez mrugnięcia okiem „wpierdoliłby się w trzydziestoletni kredyt” z Heartfilią, mimo że znali się raptem kilka miesięcy. Niekiedy nie trzeba lat, by przekonać się, że ta druga osoba jest tą właściwą. Tak właśnie było z Lucy. Po prostu wiedział...
Lucy była jego gwiazdą. Światłem, oświetlającym noc. To w jej oczy pragnął się bez końca wpatrywać, to jej usta chciał całować co noc, i to jej uśmiech życzył sobie oglądać każdego ranka. Była tą, w której znalazł oparcie i zrozumienie, a kiedy trzeba było, od której dostawał po łbie. Była tą, dla której mógłby przenosić góry, poruszyć niebo i ziemię, a nawet wskoczyć w ogień. Zrobiłby dla niej dosłownie wszystko. A mimo to, nigdy się nie określił. Nie powiedział Lucy, że ją pokochał. Wątpliwości nie miał żadnych - milczał jedynie z obawy, że tak wzniosła deklaracja, padająca z ust kogoś starszego, może wystraszyć jego drugą połówkę. I choć już niejednokrotnie pragnął jej to wyznać, na razie nie chciał płoszyć dziewczyny. Uważał, że na wszystko przyjdzie odpowiedni moment.
- Och - wymsknęło się z piersi jeszcze bardziej zaskoczonej Strauss, co wyrwało Dragneela z chwilowego zamyślenia. - Ale to dość duża różnica wieku...
- Sześć lat - ubiegł ją Natsu. - Może i duża, ale nie jestem jeszcze tak stary, by postrzegali mnie z nią jak jakiegoś pieprzonego sugar daddy.
Lisanna mimowolnie parsknęła z ubawienia.
- Natsu Dragneel sugar daddy. Dobre. 
- Nie bardzo - zaprzeczył.
- Siedemnastka powiadasz? - Strauss szybko powróciła do meritum. - No cóż, musi to być wyjątkowa nastolatka, skoro zwróciłeś na nią uwagę. Albo ma zajebiste zderzaki - dodała kąśliwie.
- Moja gwiazda ma cały pakiet. Drugiej takiej nie znajdziesz.
Lisanna na sekundę uniosła brwi, po czym uraczyła go serdecznym wyrazem twarzy. Kolejną nałożoną maską.
- Cieszę się, Natsu. Mam nadzieję, że w końcu jesteś szczęśliwy.
- Jestem - przyznał otwarcie, nie kryjąc lekkiego ukontentowania. Biorąc pod uwagę realia ciężarnej, nie chciał się zbytnio afiszować ze swoimi sukcesami, ale też nie miał zamiaru okłamywać rozmówczyni. Ponadto, widząc dziwnie sentymentalne spojrzenie Lisanny, wolał przedstawić sprawę jasno. Tak w razie czego.
Szczerze cieszył się z ich nieplanowanego spotkania, jednakże niosło to ze sobą pewne konsekwencje. Przebywając w pobliżu byłej dziewczyny, mimowiednie odtwarzał w głowie urywkowe wspomnienia z przeszłości, dotąd głęboko zakopane w jego umyśle. Niekoniecznie każde z nich było miłe. Nieco go to przybiło i domyślał się, że Lisanna znajdowała się właśnie w podobnej sytuacji.
Cholerne sentymenty...
- Chciałem cię o coś zapytać - mruknął z wahaniem, mocniej zaciskając palce na ostygniętej już filiżance.
- Pytaj, o co tylko chcesz - zaproponowała mu Lisanna.
- Wiesz może, co u Igneela? - wydusił wreszcie. Z nerwów zaczął podrygiwać nogą pod stołem, a po chwili złapał się dwoma palcami za nos w okolicy oczu. Z jego zbolałą miną, wyglądał, jakby dopadł go atak migreny. - Nie wiem, widziałaś go ostatnio? Słyszałaś coś? Cokolwiek...
Kiedy Strauss nie odpowiadała, spojrzał na nią. Nie rozumiał, dlaczego Lisanna wpatruje się w niego z osłupieniem.
- Jak to... To ty się z nim w ogóle nie widujesz? - niemalże wyszeptała.
- Nie. Nie widziałem się z nim odkąd wyjechałem z Bargo - oświadczył Natsu. 
- Ale przecież...! - kobieta była wyraźnie wstrząśnięta. - On mówił, że...
- Co mówił? - wtrącił Natsu rozkazującym tonem, lecz powściągnął się, widząc speszenie Lisanny. - Przepraszam...
- Nie masz za co - westchnęła Strauss, do końca dopijając czekoladę. - Wybacz, Natsu, ale nic z tego nie rozumiem. Igneel jeszcze niedawno osobiście mi potwierdzał, że regularnie cię odwiedza. Co miesiąc wyjeżdża do Magnolii i po powrocie z dumą opowiada komu popadnie, jak rozpiera go duma, bo jego siostrzeniec tak dobrze radzi sobie samemu w tym wielkim mieście. Że stanąłeś na nogi i regularnie wspierasz go finansowo.
- No bo wysyłam mu przelewem parę groszy miesięcznie, ale nic poza tym - Dragneel wydukał niemrawo. - Nic poza tym...
- Więc to wszystko, co mówi... To kłamstwo?
Natsu zamilkł, próbując rozwikłać tę łamigłówkę. W jego głowie rozpętała się burza mózgu, aż nagle go olśniło. Tylko z jednego źródła mógł dowiadywać się tego wszystkiego.
- Ale Igneel faktycznie gdzieś wyjeżdża? - spytał Lisannę dla pewności.
- Tak! Niejednokrotnie sama odprowadzałam go na dworzec i prosiłam, by ciebie pozdrowił. Wracał zazwyczaj następnego dnia, czasami na trzeci dzień.
Tyle mu wystarczyło. Zaciskając pięści, raptownie wstał ze swojego miejsca.
- Wybacz, Liss, ale muszę już iść.
- Okej... - mruknęła opieszale. Wyraźnie posmutniała, gdy Natsu w pośpiechu narzucił na siebie kurtkę i wyjął portfel, by zapłacić za zamówienie. Obserwując go, zacisnęła wargi i rzuciła się na swoją torebkę. - Zaczekaj, dam ci mój nowy adres! Albo chociaż mój numer telefonu!
Dragneelowi zrobiło się głupio, kiedy przyglądał się, jak Lisanna w pośpiechu wyciąga długopis oraz niewielki notes, z którego gorączkowo wyrwała kartkę.
- Nie miałam z tobą kontaktu przez tyle czasu, Natsu... - mruknęła lekko roztrzęsionym głosem, kompletnie nie niego nie patrząc. - Nie chcę cię znowu spotkać przypadkiem na ulicy za parę lat.
Zastygła, gdy Dragneel nachylił się nad nią i ujął jej roztrzęsione dłonie. Spoglądnęła do góry, dostrzegając jego smutny, aczkolwiek czuły uśmiech.
- Po prostu zadzwoń do mnie.
Kiedy położył dłoń na tyle jej głowy i na sekundę przysunął jej czoło do swoich ciepłych ust, jej serce załomotało w szaleńczym tempie. Wciąż używał tych samych orzeźwiających, orientalnych perfum. Typowo męska nuta wetiweriy, drzewa sandałowego i kardamonu zakręciły jej nozdrzami, przywołując liczne echa przeszłości. 
- Uważajcie na siebie - mruknął cicho, wskazując podbródkiem jej brzuszek.
Obserwowała go jak oczarowana, gdy na odchodne uśmiechnął się do niej szeroko i zostawił pieniądze na stoliku. Dopiero jak Natsu opuścił kawiarnię, zauważyła w swojej dłoni wizytówkę z numerem telefonu, którą zapewne wręcza w pracy przesłuchiwanym świadkom. Zacisnęła ją, z trudem powstrzymując napływające łzy.
- Stałeś się wspaniałym mężczyzną, Natsu...


***

Lucy i Levy były już niemal pod szkołą. Rozmawiając ze sobą o totalnych pierdołach, nie zauważyły biegnącego za nimi Lokiego.
- Lucy! Lucy, stój!
Dziewczęta zatrzymały się, lecz odwracając się, zmroziły Regulusa nieprzychylnym spojrzeniem.
- Czego chcesz? - spytała Heartfilia, gdy zmachany chłopak zatrzymał się przed nimi.
- Widziałem... Widziałem tego twojego - wysapał.
- O, wow. Mieszkamy wszyscy w jednym mieście, więc to raczej nic dziwnego? - skrytykowała go McGarden, ale Loki pokiwał przecząco głową.
- Nie rozumiecie! Widziałem go w kawiarni z jakąś babką, chyba była w ciąży. Lucy, myślę, że on cię z nią zdradza.
Licealistki spojrzały na siebie z szeroko otwartymi oczami, a po chwili ryknęły gromkim śmiechem.
- Może ty już lepiej nie myśl! - Heartfilia z rozbawienia ledwo mogła się wysłowić.
- Kurwa, Loki, przechodzisz samego siebie! - zawołała Levy. - Zdradza ją z ciężarną, o mój Boże, mój brzuch!
- Uważaj, bo zaraz pękniesz - zażartowała Lucy, a McGarden rozwarła usta i złapała się za brzuch.
- Nie pęknę, tylko urodzę! Patrz, Lu! Ten idiota zapłodnił mnie swoim debilizmem!
Regulus przyglądał się im ze wściekłością, zmieszanym z politowaniem.
- Jesteście pojebane...
Roześmiana Heartfilia, ocierając wilgotne kąciki oczu, poklepała Lokiego po ramieniu.
- Mógłbyś się chociaż postarać i wymyślić coś wiarygodnego - parsknęła, odchodząc w stronę szkoły wraz z Levy, która włożyła swój plecak pod kurtkę i jeszcze z daleka udawała przed Regulusem ciężarną.
Kiedy jednak znalazły się na terenie uczelni, Lucy zaczęła markotniej.
- Co jest, Lu? - spytała McGarden, klepiąc się po swoim plecaku, usadowionym pod piersiami.
- W sumie to Natsu wczoraj nie przyszedł do kawiarni. Mówił mi przez telefon, że ma jakieś spotkanie...
Levy zmarszczyła brwi.
- No ale to chyba nie znaczy zaraz, że cię zdradza, co nie?
Heartfilia parsknęła trywialnie.
- A gdzie tam. Pewnie widział się z jakąś kobitką, którą musiał przesłuchać. Świadek zdarzenia, czy coś, a ten matoł ich zobaczył i snuje teorie spiskowe.
McGarden zachichotała podstępnie.
- Oj, widzę coś cię w dupcię szczypie? Czyżby zazdrość? 
Lucy lekko odepchnęła od siebie przyjaciółkę, gdy ta zaczęła ją dźgać łokciem w bok.
- Może trochę? - odpowiedziała nieco naburmuszona, jakby pytała samą siebie. Zaraz jednak jej twarz się rozpogodziła. - Ufam mu.

Dziwny ten rozdział xD Dużo rzygania tęczą, ale na ochłodę, żeby nie było tak słodko, wrzucam fragment z panną Lisanną :D (to chyba pierwszy raz, kiedy pisało mi się o niej tak... przyjemnie... Niepokojące :'D). Rozdział zaczęłam wczoraj wieczorem, dziś dopisałam te 3 tysiące słów, ale czuję się dziś tak podle, że na dogłębniejsze sprawdzanie nie mam już sił :c. Dajcie znać, czy rozdział się wam spodobał - a jak tak, to ... Grosza daj Yashuniowi, gwiazdeczką potrząśnij, i komciem pierdolnij, ooo! xD. Buziaki, dziubasy!

9 komentarzy:

  1. *wyciąga skarbonkę, obraca ją i trzęsie nią, na blat biurka z brzdękiem ląduje grosik, który podaje Yashy*
    Grosik dany, teraz trzeba potrząsnąć gwiazdką... *patrzy za okno ale nie widzi ani jednej gwiazdki*
    Cholera... Trudno, mam nadzieję, że eliksir szczęścia wyjdzie bez jednego składnika, a jak coś to się poszuka jego zamiennika. *patrzy na drobne pieniądze wciśnięte w niewielkim słoiczku i w skarbonce*
    Komentarz... *czyta recepturę* Tutaj piszę, że długość obojętna... *mruczy, wskazując na recepturę*
    Rozmyślenia Lu chwyciły mnie za serduszko - zarówno te z początku rozdziału, jak i z jego końca. Dobrze wiem jak to jest odczuwać szczęście i zazdrość o kogoś, kto się zaczął kręcić w pobliżu crusha. Ej, niby ruszyłaś z ZO kilka miesięcy przed naszą znajomością, ale po tym rozdziale nabrałam wątpliwości czy ty się na mnie nie wzrorujeszxDD *czyta dalej* A nie, w moim przypadku nie było durnego Lokiego, który próbował kogoś oczerniać. Kolo, czy ja ci nie kazałam zniknąć? D: W ogóle sam jesteś pojebany i to nieźle...
    Sprawa Ignella mnie zaciekawiła - skoro nie odwiedza Natsu to kogo? Odpowiedź pewnie jest ukryta w tym rozdziale, ale że ja dzisiaj jestem niemyślącymi zwłokami(czyt. zombie)to mi ona umknęła.
    Lisanna to hipokrytka - kogoś nazywa chwilówką(xD) chociaż sama nią była. Mimo to... Zagarnęła moją sympatię.:)
    Natsu Dragnell SUGAR DADDY?!!!xD Bez obrazy, ale znam lepszy materiał na sugar daddy od Dragnella, chyba się domyślasz o kogo chodzi. Nie, nie o osobnika po torturach, tylko byłego skrytobójcę. Dodam tylko że znam dwóch byłych skrytobójców i ich imiona zaczynają się na literę K. Miłego rozwiązywania zagadki.xDDD
    O nie, nie, nie! Jak mi tutaj zrobisz z Lis taką samą wredotę jak na Barze to cię znielubię i to BARDZO!
    "Jest taka, jaka powinna być. Ma dwie ręce i nogi, nie jest głucha, łysa, ślepa czy szczerbata. Reaguje na proste komendy i wykonuje podstawowe polecenia typu „przynieś", „odłóż”, „pozamiataj”. Idealna." - u mnie za ten tekst miałby Dragnell obity ryjek.:)
    Natsu i Lu są po jednych pieniądzach, ale w sumie dobrze, że się obawiają swoich reakcji na proste "Kocham cię." - jest to naturalna reakcja. Szkoda tylko że często przed wypowiedzeniem tych słów ludzie czekają na "odpowiedni moment" lub odwalają różne krzywe akcje.Ja wyjątkiem nie jestem, niestety.:(
    Okej, dobra koniec smęcenia o miłości - jak mnie zaczniesz męczyć na priv o rozwinięcie ostatniego zdania, to cię zbiję i to mocno.:|
    Pozdrawiam!
    P.S. Daj znać czy eliksir szczęścia wyszedł!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwiazdeczka to miała być na wtt (zapomniałam tu zmienić opisu xD), ale taki komentarz, jaki pierdyknęłaś jest wart więcej, niż tysiąc gwiazdek <3 Eliksir wyszedł, bo jestem przeszczęśliwa :D
      I spoko, nie wzoruję Lu na tobie - ty tu jesteś w tym opowiadanku, Ginny, miałaś własne pięć minut kilka rozdziałów temu xD. I nie wiem, czy zauważyłaś, ale tutaj też się przewinęłaś, hehe ;P. No i jak sama dobrze wiesz, uczucia jakie żywi Lu, mam ogromne szczęście sama odczuwać, także opisanie tego nie sprawiło mi jakiś większych problemów. Miło mi, że tak cię to ujęło :D
      Sprawę z Igneelem wyjaśnię w następnym rozdziale (właśnie jestem w trakcie opisywania tego fragmentu). Odpowiedzi ukrytej tutaj nie znajdziesz, aczkolwiek wydaje mi się, że jest to wręcz oczywiste, do kogo Igneel przyjeżdża raz na miesiąc do Magnolii...
      Ej, twoje słowa o Lisannie, że sama była chwilówką... Auć, to zabolało xD. Mocno pojechałaś xDDD. Choć sumie taka jest prawda :'D. Cieszę się, że zgarnęła twoją sympatię. Myślę, że jeszcze będziesz miała okazję ją bardziej polubić... Albo i nie, ale na pewno się jeszcze pojawi xD.
      Dwóch osobników na K... To ma być zagadka? Już trudniejsze jest ile to 2 x 2, naprawdę xD.
      Dzięki za komentarz, Ginny, ten eliksir szczęścia naprawdę zadziałał <3

      Usuń
  2. O niee, wyczuwam niezrozumienie między Misiami:((((
    Niech wyjawią swoje uczucia, tak czekam na te dwa słówka z ich stron:(
    Jestem ujęta tym jak pięknie opisujesz ich uczucia, naprawdę uwielbiam to czytać!
    Życzę dużo weny, buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego się doczekasz ;) I raduję się bardzo na tak pozytywne słowa odnośnie opisów uczuć xD.
      Buziiii :*** ^^

      Usuń
  3. Jestem w szoku, że w tak krótkim czasie "wyszły" dwa nowe rozdziały, a ja nie wiedziałam :O wracając...
    Czyżby wśród naszych maleństw pojawi się pierwszy zgrzyt? Jeśli tak to nie mogę się doczekać :D
    Na początku myślałam, że Lis tu nam oznajmi iż małe bubu jest naszej Landryny. Pomyłka, ale w życiu bym się nie spodziewała kto jest tatusiem :O
    Jednak czekam, i poczekam sobie, na reakcje ojca Lu kto jest jej wybrankiem :D
    Przesyłam dużo weny i cierpliwości!
    ~Jazz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no widzisz, tak mnie wzięło na Zakazany... Teraz piszę następny rozdział, może w weekend go skończę. Ktoś mnie już linczuje, że przez to zaniedbuję "bar", ale czasem na wene nic nie można poradzić. Wzięło mnie na pisanie tutaj i tyle ;D. Podejrzewam, że jeśli to się nie zmieni, rozdziały w najbliższym czasie mogą się ukazywać dość często, więc polecam tu zaglądać raz na jakiś czas jeśli chce się być na bieżąco ;D(albo na fanpage, tam też zawsze informuję o nowo dodanym rozdziale). I gdzie bubu Landryny, jak oni się parę lat nie widzieli xD A że Bickslow tatą... na kogoś musiało trafić xD No i tak, na reakcję Judego jeszcze trochę poczekasz... Ale jak pomyślę o tym, co planuję, to chyba warto poczekać :D Trochę jeszcze będzie spokojniej, powoli zaczynam się rozkręcać, ale za parę rozdziałów szykuję tu taką bombę, że was z kapci wypierdoli xDDDD (mam nadzieję xD).
      Dziękuję za wenę i cierpliwość - szczególnie pokłady cierpliwości mi się przydadzą, bo ostatnio szczególnie każdy w domu uwielbia mi przeszkadzać gdy tylko się zabieram za pisanie. Jakby tylko czekali, kiedy siądę do komputera xD.

      Usuń
    2. Ja tam bym się nie zdziwiła, gdyby to powiedziała xD wszystko jest możliwe xD
      Już czekam na tę bombę i niech mi tylko kapcie nie spadną ze stóp to nie wiem co się stanie ;D skąd ja to znam, zawsze jak usiądę na tyłku z książką by uczyć się do egzaminów to zaraz słyszę jak mnie wołają o najmniejszą pierdołe :'l no cóż mam nadzieję, że worek cierpliwości się przyda ;D
      ~Jazz

      Usuń
  4. Coś czuję, że wyznają sobie uczucia dopiero po wielkiej wojnie pt."kim ona jest?!?!?!". Z drugiej strony Lu na końcu stwierdziła,że mu ufa... Nie. I tak stawiam na fight. Trzeba gotować kisiel! Ej... Lubię Bickslowa... Czemu robisz z niego beboka... A opis Natsuowskiej idealnej kobiety mnie znokautował. Co do Igneela, strzelam że jeździ do Gildartsa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sobie uświadomiłam, jaką radość sprawia mi fakt, że czytelnik próbuje odgadnąć, jak dalej potoczą się losy historii <3. I przepraszam za Bickslowa, na kogoś musiało paść :'D.
      I nie będzie to chyba wielki spoiler, że z Gildartsem masz rację - to wręcz oczywiste ;).
      Dzięki za komcia, Persefona :***

      Usuń

Szablon © Stworki|Yasha