Wiadomość, którą Levy odczytała rano na telefonie, postawiła ją na
równe nogi. Szybko ogarnęła się do szkoły i wychodząc z pokoju, zaczęła zbiegać
po schodach.
— Co ty znowu odwalasz?!
— Muszę lecieć! — krzyknęła, zakładając trampki.
Nie zwracała uwagi na matkę, która stanęła w progu kuchni i z założonymi rękoma
pod niewielkim biustem, spojrzała na córkę z dezaprobatą.
— Levy, ale lekcje masz dopiero za go... dzinę — dokończyła
pani McGarden i machnęła ręką, kiedy nastolatka wybiegła z domu, lecz po kilku
sekundach wróciła się po plecak.
...
Choć burczało jej w brzuchu, nawet nie przeszło jej przez myśl, by
cofnąć się po śniadanie. Kupi sobie coś po drodze — pomyślała Levy,
wbiegając w kolejną uliczkę. Stanęła dopiero pod bramą domu numer dwadzieścia
dwa, akurat w chwili, kiedy Lucy wyszła na zewnątrz.
Heartfilia zdziwiła się, widząc swoją zmachaną przyjaciółkę pod
drzwiami.
— Dostałam twoją wiadomość! — wysapała Levy, ledwo
nabierając powietrza i opierając dłonie o kolana. Pomimo zmęczenia, McGarden
uśmiechnęła się szeroko, Lucy mimowolnie odwzajemniła ten gest.
...
Szły do szkoły naprawdę powoli. Gdyby jeszcze trochę zwolniły,
pewnie stanęłyby w miejscu. Podczas tego niespiesznego spaceru, Levy uważnie
wsłuchiwała się w opowieść przyjaciółki o wczorajszym spotkaniu z policjantem.
Lucy mówiła o tym, że Natsu wiedział, że wystawiła go Stingowi. Jak wszystkich
złapali — włącznie z nią. O tym, jak całowała się z policjantem
podczas przesłuchania, a następnie okazało się, że Lucy była mu potrzebna
jedynie do złapania bandytów. Jak zapomniała zabrać z komisariatu torebki,
przez co ma do zapłacenia mandat. I jak mimo wszystko Natsu niespodziewanie
odezwał się do niej na facebooku i zaproponował spotkanie — pomimo iż
wie, kim jest ojciec Lucy, a bandyci siedzą w areszcie i szybko z niego nie
wyjdą.
— Po cholerę ty go wtedy pocałowałaś — furknęła
Levy jakby zawiedziona zachowaniem dziewczyny.
— Nie wiem, po prostu to zrobiłam. Chciałam — wyznała
skruszona.
McGarden przyjrzała się blondynce, która szła przed siebie ze
zwieszoną głową. Choć znała ją od lat, jeszcze nie widziała Lucy w takim
stanie. Była jakby przygaszona, a jej wzrok wydawał się mętny.
— Oj, Lucy, ten facet źle na ciebie wpływa. Nie
powinnaś się z nim więcej spotykać.
— Nie wiem, na co on liczy... — westchnęła
Heartfilia.
— Wiesz, wiesz — Levy zaśmiała się podstępnie i
szturchnęła łokciem ramię przyjaciółki, która posłała jej karcące spojrzenie.
— Muszę tylko odebrać od niego swoje rzeczy... Pójdziesz tam
ze mną? Nie chcę iść sama.
— Jeszcze pytasz! Pewnie, że pójdę! — zawołała
McGarden, uśmiechając się szeroko.
Chciała pocieszyć Lucy, podnieść ją na duchu, lecz nie miała
pojęcia, jak tego dokonać. Widząc ją w takim stanie, czuła, że pęka jej serce.
Koniecznie musiała coś zrobić, by pomóc Heartfilii.
***
Przez cały dzień Lucy była nieobecna. Co chwile odpływała myślami,
zamknięta w swoim świecie, a słowa znajomych i nauczycieli do niej nie
docierały. Miały ostatnią lekcję. Strapiona Levy opierała podbródek o
wewnętrzną dłoń i obserwowała Heartfilię z drugiego końca sali. Czując
ogarniającą ją bezradność, westchnęła. Zerknęła smętnie przez okno, nie
oczekując, że dostrzeże coś ciekawego. A jednak, na widok czerwonej mazdy,
zaparkowanej pod szkołą mocniej złapała za brzegi szkolnej ławki.
Zdenerwowana, zerknęła na Lucy, której stan nie uległ poprawie.
Wciąż przypominała warzywo.
— Cholera — mruknęła, nie wiedząc, co począć. Wtem
zauważyła, że nie tylko ona przygląda się Heartfilii. Siedzący na środku klasy
Loki również spoglądał na nią raz po raz.
Do głowy wpadł jej pewien pomysł. Bardzo głupi pomysł, ale do
końca zajęć zostało raptem dwadzieścia minut. Na nic lepszego nie wpadnie.
Nauczycielka matematyki tłumaczyła właśnie jak poprawnie rozwiązać
zadanie z przekształcania wykresów funkcji, a uczniowie tępo wpatrywali się w
swoje zapiski. Kiedy profesorka odwróciła się twarzą do tablicy, Levy wychyliła
się ze swojej ławki i z impetem wypchnęła Regulusa z krzesła.
Oszołomiony chłopak upadł z hukiem na podłogę, a oczy wszystkich
zwróciły się ku niemu.
— O nie, Loki! — zawołała McGarden i jako pierwsza
podbiegła do niego, zanim zacząłby coś mówić. — Zasłabłeś?! Musisz
iść do pielęgniarki!
Nauczycielka jedynie kiwnęła głową, więc Levy złapała Lokiego za
nadgarstek i zabierając ich plecaki, czym prędzej wyprowadziła go z sali.
— Co ty odpierdalasz?! — zawołał wreszcie chłopak,
gdy wyszli z sali. Mimo złości dał się prowadzić dziewczynie, która milczała do
czasu, aż nie wepchnęła go do najbliższej damskiej toalety.
— Nooo, McGarden, po tobie się tego nie spodziewałem! — zachichotał. — Aż
taka chcica cię na mnie wzięła?
— Nie wlewaj sobie Regulus — prychnęła, odpychając
od siebie przybliżającego się nastolatka. — Ciebie bym nawet kijem
nie tknęła.
— Więc czego ode mnie chcesz? — spytał
nieprzyjemnym tonem, choć uwaga Levy ewidentnie go nie ruszyła.
— Widziałam cię wczoraj na holu, jak zarywałeś do jednej z
nowych. Bierzesz się teraz za pierwszaki? Niżej już upaść nie mogłeś.
— Zawsze mogłem spróbować zarwać do ciebie — zaśmiał
się, widząc, że dziewczyna wywraca oczami. — I co cię to w ogóle
obchodzi, zazdrosna jesteś?
— Ciekawa jestem, co z Aries — wzdrygnęła
ramionami, opierając się o chłodne kafelki na ścianie. Po minie chłopaka zdała
sobie sprawę, że chyba nieco przesadziła.
— Nie twój interes — warknął i minął McGarden.
Zmierzał do wyjścia, lecz usłyszał jej cichy śmiech.
— Myślałam, że stać cię na więcej.
— To brzmi jak wyzwanie — stwierdził Loki, stając
tuż przed wyjściem z toalety.
— Bo tak jest.
Zaczęła wątpić, czy to zadziała, ale po chwili namysłu chłopak
odwrócił się do niej przodem. Połknął haczyk, jednak najtrudniejsze wciąż było
przed nią.
— Więc?
— Zagadaj do Lucy — odrzekła obojętnie, ukrywając
zdenerwowanie. Od niechcenia zerknęła na Lokiego. Patrzył na nią jak na
ufoluda.
— Zapomnij — odpowiedział krótko i znów odwrócił
się do wyjścia.
— Co, za wysokie progi?! — głośno wyśmiała
nastolatka.
— Chuj ci w dupę, McGarden...
— No chciałbyś.
Myślała, że jej plan spalił na panewce, jednak Regulus wciąż nie
wychodził na szkolny korytarz.
— Po co mam to robić? — spytał cicho, a zdumiona
Levy zamrugała oczami, ale szybko się otrząsnęła.
— Masz ją tylko zatrzymać w szkole na pół godziny po
lekcjach. Nic więcej — zażądała, spoglądając mu prosto w oczy. Loki
wyglądał, jakby przez kilka sekund toczył w sobie wewnętrzną walkę, ale zaraz
po tym schował ręce w kieszenie spodni.
— Nie.
— Dobra, piętnaście minut i dam ci namiary na Napaloną Jenny.
Mogę jej szepnąć o tobie jakieś dobre słówko.
Jenny była jedną z najbardziej atrakcyjnych dziewczyn w szkole,
lecz nie należała do puszczalskich, jak większość szkolnych ślicznotek.
Przydomek, który towarzyszył jej od drugiej klasy liceum, związany był z jej
nieskrywaną miłością do opowiadań erotycznych. W jej plecaku zawsze znajdowała
się jakaś książka o tej tematyce, a nawet napisała kilka krótkich, zboczonych
opowiadań. Jenny była bardzo miłą dziewczyną, ale wyjątkowo niedostępną i
zadawała się wyłącznie ze swoją elitą. Levy oczywiście do niej nie należała,
lecz już niejednokrotnie Jenny kontaktowała się z nią. Bo kto lepiej poleci
nowe tytuły erotycznych książek niż największy mól książkowy? Loki natomiast,
ze swoją reputacją niereformowalnego podrywacza, miał dotąd zerowe szanse, by
zbliżyć się do Napalonej Jenny. McGarden wiedziała, że wyjęła grubego asa z
rękawa. Regulus nie mógłby przepuścić takiej okazji.
— Piętnaście minut — oznajmił w końcu.
— Ani minuty dłużej, ani krócej.
Loki spojrzał na Levy ostatni raz, jakby upewniał się, że
dziewczyna go nie wkręca. Nic więcej nie mówiąc, wyszedł z toalety bez słowa, a
Levy ponownie oparła się o ścianę i westchnęła ciężko.
Lucy ją zamorduje, jednak McGarden naprawdę sądziła, że wyświadcza
jej w ten sposób przysługę. Że Loki jest mniejszym złem.
***
Kiedy zadzwonił szkolny dzwonek, Heartfilia wzdrygnęła się na krześle.
Przerażona spojrzała na ścienny zegar, jakby siłą woli chciała cofnąć jego
wskazówki. Nie była gotowa na spotkanie z Dragneelem. Bała się go zobaczyć.
Nie... Bała się go zobaczyć po raz ostatni.
Zeszłej nocy uświadomiła sobie, że coś czuje do Natsu. Facet
przyciągał ją do siebie jak magnes i zakorzenił się w jej głowie na dobre. To
nic, że ich znajomość nie miała prawa istnieć, że było między nimi sześć lat
różnicy, czy że jeśli jej ojciec dowiedziałby się o wszystkim, obaj mieliby — delikatnie
mówiąc — przechlapane. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że nie może
ufać Dragneelowi, jednak chęć ujrzenia go i przebywania w jego obecności była
silniejsza od wszystkiego innego. Po prostu tęskniła za nim...
Chcąc jak najbardziej przedłużyć moment, w którym będzie musiała
udać się do parku i spotkać się z Natsu, powoli schyliła się po swoją torbę i
wstała z krzesła dopiero, kiedy niemal wszyscy uczniowie opuścili salę. Już
miała wyjść z klasy, lecz w przejściu stanął wyszczerzony od ucha do ucha Loki.
— No cześć — zagadał do niej, opierając rękę o
framugę drzwi i zadziornie mrugając okiem.
— Ktoś tu chyba za mocno jebnął głową o podłogę... Nie mam na
ciebie czasu — warknęła i zniecierpliwiona przecisnęła się przez
chłopaka. Niestety Regulus dogonił ją szybko i szedł za nią aż do jej szkolnej
szafki. Zagadywał ją, lecz Lucy traktowała go jak powietrze.
— I co, teraz już zawsze tak będzie? Już nigdy się do mnie
nie odezwiesz? — zaśmiał się nieco zniecierpliwiony, kiedy Heartfilia
narzuciła na siebie kurtkę i trzasnęła metalowymi drzwiczkami szafki. Wciąż go
ignorując, wyszła na hol.
— Lucy! — Loki zawołał desperacko, widząc jak
Heartfilia niebezpiecznie zbliża się do wyjścia ze szkoły. Podbiegł do niej
sprintem i stanął dziewczynie naprzeciw z wyciągniętymi rękoma.
Zaskoczeni uczniowie natychmiast zaczęli przyglądać się tej
scenie. Lucy, która nie miała innego wyjścia, jak się zatrzymać, rozejrzała się
po gapiach. Nieco zbulwersowana, nabrała powietrza do płuc.
— No proszę, mamy progres! Nie bolało, widzisz?
— Czego chcesz, Loki — furknęła z głośnym wydechem.
Regulus uśmiechnął się do niej szarmancko.
— Tylko porozmawiać, skarbie.
— Porozmawiać, SKARBIE? — spytała uniesionym tonem.
Już wystarczająco dużo nerwów kosztowało ją pójście na spotkanie z Dragneelem.
Wygłupy Lokiego jej nie pomagały. — Nie mam na to ochoty!
Tym razem odepchnęła od siebie byłego i znów go minęła. Starała
się nie przejmować uczniami, którzy obserwowali każdy jej krok. Od wyjścia ze
szkoły dzieliły ją ostatnie metry i kiedy myślała, że to koniec dziwnej farsy
ze strony Regulusa, usłyszała jego głos. Zresztą nie tylko ona, chłopak zawołał
tak głośno, że usłyszała go chyba cała szkoła.
— Aż taki masz ból dupy, że cię zostawiłem?! Nie umiesz się z
tym pogodzić? Daj spokój, Lucy!
Jeśli któryś z uczniów wcześniej nie interesował się tą sceną, to
teraz nie było nikogo, kto nie obserwowałby Heartfilii. Niektórzy patrzyli na
nią z przejęciem, inni zaczęli się śmiać.
Ze złości zalała ją fala gorąca. Powoli odwróciła się za siebie,
zabijając wzrokiem uradowanego Lokiego. Już wcześniej czuła, że coś tu nie gra,
że Regulus nie podszedł do niej ot tak, bez powodu. Drań zrobił to specjalnie.
Była bliska wybuchnięcia, lecz nagle odetchnęła głęboko, uspokajając się. I
czym się ona tak stresuje? Przecież od dawna nie przejmuje się czymś tak
błahym, jak szkolne plotki — w końcu sam związek z Lokim, tak samo
jak ich burzliwe rozstanie, uodporniło ją na to.
Stwierdziła, że najprościej będzie olać Regulusa, jednak coś
podkusiło ją, by odbić piłeczkę.
— Ja już dawno dałam sobie z tobą spokój, to ty masz jakiś
problem. Przestań się za mną uganiać, bo to żałosne, okej?
Uśmiechnęła się cynicznie, widząc, że twarz Lokiego z każdą chwilą
czerwienieje coraz bardziej, a uczniowie zaczęli się z niego nabijać i go
wyśmiewać.
„Jeden zero dla mnie, dupku” pomyślała, wygrywając to
starcie.
Dumna z siebie opuściła szkolny budynek i przeszła zaledwie kilka
kroków, po czym oniemiała, widząc Levy i Natsu, kłócących się zaledwie
kilkanaście metrów dalej. W mig zapomniała o stoczonej kilka sekund temu
batalii z byłym, a uśmiech zniknął z jej twarzy jak za sprawą czarodziejskiej
różdżki.
***
Levy wyszła ze szkoły wraz z dzwonkiem obwieszczającym koniec
zajęć. Przyspieszyła, dostrzegając czerwoną mazdę i stojącego obok niej
mężczyznę o różowych włosach. Był odwrócony tyłem, więc gdy McGarden podeszła
do niego dziarskim krokiem, popukała go wskazującym palcem w plecy.
Natsu odwrócił się i uniósł brew na widok niskiej dziewczyny,
która przyglądała mu się uparcie.
— Pamiętam cię, jesteś przyjaciółką Lucy — stwierdził
spokojnie, co tylko zdenerwowało Levy, której po rozmowie z Lokim wciąż
towarzyszył bojowy nastrój.
— Przyszłam po jej rzeczy — oznajmiła stanowczo,
lecz mężczyzna ukazał w złośliwym uśmiechu swoje śnieżnobiałe zęby.
— Jak chce je odzyskać, to musi sama po nie przyjść.
— O co ci chodzi, typie?! — McGarden aż pisnęła ze
złości. — Dawaj te rzeczy i zjeżdżaj stąd!
— Haha, co?!
— To, co słyszysz. Masz odpieprzyć się od Lucy! — zawołała,
lecz lekko zatrwożona odsunęła się o krok, gdy mężczyzna nieznacznie nachylił
się nad nią.
— A jak nie, to co? — spytał ściszonym głosem.
Brzmiało to jak groźba, jednak Levy nie miała zamiaru dać się zastraszyć.
Zbierając się w sobie, chwyciła za sznurki od jego szarej bluzy i przyciągnęła
go na tyle nisko, by mogli spojrzeć sobie prosto w oczy.
— Wiem o wszystkim, łajzo. Wiem, co jej zrobiłeś...
— Do niczego jej nie zmuszałem — wtrącił, lecz
McGarden nie pozwoliła mu dojść do słowa.
— Podstępnie wykorzystałeś Lucy, wciąż mieszasz jej w głowie
i potraktowałeś ją jak jakąś szmatę. I co, mało ci jeszcze? Myślisz, że ci na
to pozwolę?
— A co takiego możesz zrobić? — zadrwił.
— Jeśli będę musiała, powiem wszystko panu Heatfilii!
Natsu uwolnił swoją bluzę z uścisku dziewczyny i się wyprostował.
— Taka z ciebie przyjaciółka? Wiesz, jakich jej narobisz
problemów?
— Nie mniejszych, niż ty, jeśli wciąż będziesz ją nękać.
Zresztą, Lucy od swojego ojca dostanie co najwyżej ochrzan i szlaban do końca
liceum. Dla ciebie pan Heartfilia zapewne nie będzie taki łaskawy.
Zamilkli, tocząc bitwę na rozjuszone spojrzenia.
— Ty mała szantażystko — warknął i otworzył drzwi
od mazdy. Wyjął z niej torebkę Heartfilii, więc Levy uśmiechnęła się
triumfalnie. Już miała przejąć własność Lucy, kiedy usłyszała ją tuż za sobą.
— Co wy robicie?
McGarden odsunęła się na bok, kiedy Natsu wyszedł Heartfilii
naprzeciw. Z początku chciała jakoś zainterweniować, ale nie mogła oderwać od
nich wzroku. Mężczyzna, który przed chwilą łypał na nią chłodno, teraz w
całości skupił swoje oczy na blondynce. Jakby poza nią nie dostrzegał niczego
innego. Jego wzrok był pełen skruchy i tęsknoty. A Lucy? Lucy nie była lepsza.
Przez cały dzień udawania zombie, nagle odżyła. Jej oczy zabłysły, lecz
wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
— Twoja torebka — Natsu podał czarną kopertówkę, a
Heartfilia wzięła ją i przycisnęła do klatki piersiowej.
— Dzięki — wydukała.
— Może sprawdzisz, czy czegoś nie brakuje?
Lucy nieznacznie pokiwała głową.
— No to... — Natsu uśmiechnął się nikle. — Następnym
razem pilnuj swoich rzeczy, okej?
— Jasne. Jeszcze raz dzięki.
Levy, słuchając ich rozmowy, miała ochotę pacnąć się w czoło. Choć
mówili o tak trywialnych rzeczach, choć z pozoru temat między nimi zupełnie się
nie kleił, w powietrzu nad nimi dało się wyczuć nadzwyczajną aurę. Jakby słowa
były zaledwie przykrywką do prawdziwej rozmowy, jaką toczyli między sobą
spojrzeniami.
Potrafiła zrozumieć zachowanie Lucy, bo już wcześniej dostrzegła,
że coś jest na rzeczy. Nie sądziła jednak, że to samo dostrzeże u policjanta,
którego miała za ostatnią kanalię...
Chciała pomóc przyjaciółce, oszczędzić jej przykrości, ale
zrozumiała, że najwyraźniej popełniła błąd.
Nagle kątem oka dostrzegła, że Loki próbuje podejść do Heartfilii.
Postanowiła go powstrzymać.
— Głupich piętnastu minut nie dałeś rady?! — syknęła
na Regulusa, torując mu przejście. — Miałeś ją zatrzymać!
— Teraz wiem dlaczego... — Loki przystanął, ale nie
spuszczał Lucy z oczu. Levy nie sięgała mu nawet do brody, więc nie miał z tym
najmniejszego problemu.
McGarden skrzywiła się, widząc dziwny uśmieszek, błąkający się na
twarzy Lokiego.
— Ty amebo, zapomnij o namiarach do Jenny!
— Spoko, już go nie chcę — drgnął obojętnie
ramionami, przekierowując spojrzenie na mężczyznę, z którym Heartfilia właśnie
skończyła rozmawiać. Uśmiechnął się szeroko i niespodziewanie podbiegł za
blondynką. — Hej, Lucy!
— Czekaj! — zawołała McGarden, biegnąc za nimi.
***
Kiedy niska dziewczyna podbiegła do jakiegoś chłopaka, miał
nadzieję, że w końcu nikt im nie przeszkodzi i będzie mógł spokojnie
porozmawiać z Heartfilią.
— Lucy, posłucha...
— Muszę już iść, cześć.
Niespodziewanie odwróciła się i po prostu poszła. Ruszyła przed
siebie tak szybko, że niemal się za nią kurzyło. Nie spodziewał się tego.
Zdumiony, obserwował odchodzącą dziewczynę z szeroko otwartymi oczami. Przeszło
mu przez myśl, czy by za nią nie pójść, jednak zobaczył, jak jej przyjaciele ją
doganiają.
Kiedy chłoptaś objął Lucy ramieniem, w Natsu aż się zagotowało,
ale szybko wziął głęboki oddech, uspokoił się i otworzył drzwi mazdy. Zanim
usiadł za kierownicą, ostatni raz przyjrzał się chłopakowi, który nadskakiwał
Heratfilii. Miał przeczucie, że powinien dobrze zapamiętać jego twarz.
Od autora : Muszę przyznać, że nie jestem zadowolona z tego rozdziału. To chyba najgorszy, jaki był na tym blogu :c. Trzeba było przez niego przebrnąć dla dalszej fabuły, ale nie zmienia to faktu, że pisało mi się go niezbyt dobrze. Przepraszam was za to, a na osłodę mogę obiecać, że w następnym rozdziale będzie się działo o wiele więcej (a za dwa to już łohoho xD). Buziaki, dziubaski :*
PS. Wciąż toczę batalię z akapitami na blogspocie...
Nie masz powodu, by być niezadowolona, rodział jest super :D Relacja Luce i Natsu robi się całkiem urocza, bardzo mi się to podoba! Mam nadzieję tylko, że nie zrobisz z Lokiego totalnej szui XD Pozdrawiam cieplutko; worków weny i czasu życzę ! <3
OdpowiedzUsuńJej, podniosłaś mnie na duchu ! <3 :D A co do Lokiego, to będzie tu jeszcze miał swoje pięć minut, nawet nie raz, ale trzeba będzie na to cierpliwie poczekać :P
OdpowiedzUsuńPS. I tak uważam, że rozdziałowi czegoś brakuje i jako rekompensatę chcę do jutra wstawić kolejny rozdział - o ile się uda :D