Od wesela minęły trzy tygodnie – dla
Lucy bardzo intensywne i wyczerpujące trzy tygodnie.
Trudno było jej pogodzić szkołę i przygotowania do zbliżającej się
matury wraz z pracą kelnerki w kawiarni 8-Island. Kończąc lekcje o piętnastej,
pędziła na autobus, którym podjeżdżała do centrum. Miała godzinę, by dotrzeć do
kawiarni. Jej zmiana trwała do dwudziestej i musiała liczyć kolejną godzinę na
dotarcie do domu, gdzie czekały na nią zadania domowe oraz nauka na pierdylion
sprawdzianów. Już kilkukrotnie zdarzyło jej się zasnąć przed biurkiem, przy
otwartych podręcznikach i z zapaloną lampką.
Było jej naprawdę ciężko, jednak starała się tego nie okazywać.
Poza tym lubiła swoją pracę. Właściciel kawiarni, pan Yajima, jak i
współpracownicy Lucy już pierwszego dnia bardzo ciepło ją przywitali, przez co
niemal od razu poczuła się częścią załogi 8-Island. Dostała nawet własny
uniform, składający się z pomarańczowej sukienki z białym fartuchem.
Nic jednak nie mogło się równać z godziną, na którą czekała cały
dzień. Z ich godziną.
Lucy zerknęła na ścienny zegar, zawieszony między półką z
hermetycznie zamkniętymi kawami a ladą z ekspresem oraz świeżym sernikiem,
kuszącym na talerzu pod szklaną przykrywką.
W tym samym czasie dzwoneczek zawieszony przy drzwiach rozbrzmiał
na cały lokal, przyprawiając Heartfilię o przyspieszone bicie serca i szeroki
uśmiech. Spoglądając w stronę wejścia do kawiarni, napotkała na spojrzenie
równie ucieszonego mężczyzny.
Natsu od pierwszego dnia jej pracy nie spóźnił się ani razu.
Zawsze zjawiał się punkt siedemnasta trzydzieści, zamawiając filiżankę
espresso, którą wypijał w błyskawicznym tempie. Czasem Lucy miała chwilę, by z
nim porozmawiać, jednak zdarzało się sporadycznie – przeważnie o tej
godzinie lokal był niemal oblężony przez klientelę. Tak więc w większość dni
Natsu przez niespełna trzydzieści minut bacznie obserwował każdy krok
Heartfilii, uśmiechając się przy tym półgębkiem. W mniemaniu dziewczyny
marnował swój czas tylko po to, by o osiemnastej spędzić z nią
dziesięciominutową przerwę na tyłach kawiarni.
– Że ci się chce tak czekać dla tych głupich kilku minut – mruknęła
Lucy, wychodząc tylnymi drzwiami z zaplecza i taszcząc za sobą pełny,
studwudziestolitrowy worek śmieci.
Dragneel, widząc to, podbiegł do dziewczyny po kilku betonowych
schodkach i zabrał od niej odpadki. Heartfilia obserwowała poczynania mężczyznę
z czułym wyrazem twarzy i złapała się poręczy.
– Dziękuję – zawołała, gdy Natsu z rozmachem
wrzucił worek do kontenera.
– Nie ma za co. I... – urwał, niespodziewanie
zrywając się do biegu. W sekundę znalazł się przy murku od schodów i chwycił za
poręcz, na której się podciągnął. Zwinnie wślizgnął się pod nią na
schody, tuż obok zaskoczonej Heartfiii, którą złapał w pasie i przyciągnął do
siebie. – Tak, chce mi się. Chciałoby mi się nawet dla jednej minuty – odrzekł,
rechocząc zawadiacko.
Lucy poczuła pieczenie na policzkach. Zdumiewał ją fakt, że po
prawie dwóch miesiącach bliskość Natsu nadal tak na nią wpływała. Mimo to
zachichotała rozbawiona, dając się mu pocałować.
Właśnie tego teraz potrzebowała: jego bacznego spojrzenia,
donośnego głosu, niepodrabianego uśmiechu łobuza, zapachu jego perfum.
Potrzebowała radości, jaką sprawiała mu jego obecność.
– Ej, co jest, gwiazdeczko?
– Hmm? – mruknęła, wytrącona z lekkiego letargu.
– Co ty taka zamyślona? Pewnie myślisz o jakimś innym
frajerze – zażartował Dragneel z udawaną zazdrością, na co wywróciła
oczami.
– Głupek z ciebie – burknęła, odsuwając go od
siebie i siadając na jednym ze stopni schodów.
Skłamała. Choć to był jedynie dowcip ze strony Natsu, faktycznie
myślała o pewnym frajerze. Oczywiście nie w sposób.
Ostatnio Loki wyraźnie ubiegał o jej atencję. Szczególnie od
początku tego tygodnia, kiedy zerwał z Aries z 2C, a jego metody zaczęły
ocierać się o granicę nachalności. Nie wiedziała dokładnie czego chciał – i
wiedzieć nie chciała. Po tym, co Regulus zrobił jej parę miesięcy temu, nie
miał miejsca w jej życiu. Nie istniał.
Niestety słowa nie docierały do licealisty. Na lekcjach podrzucał
jej karteczki, których Lucy nie ośmieliła się choćby otworzyć i za każdym razem
lądowały podarte w śmietniku, a na przerwach co rusz próbował do niej zagadać.
Robił to wytrwale i systematycznie, ale także bezskutecznie, głównie dzięki
McGarden, która widząc podchody Lokiego, nie opuszczała Lucy ani na krok.
Zresztą nie tylko one to zauważyły – już cała szkoła zaczęła prześmiewczo
nazywać Levy „osobistym bodyguardem
Heartfilii”, choć prawda była taka, że to głównie Regulus robił z siebie
debila.
Dotąd Lucy starała się po prostu ignorować chłopaka, jednak
dzisiejszego dnia Loki powiedział coś, co napełniło ją niepokojem. Gdy wołał ją
na holu podczas jednej z przerw, beztrosko zaproponował, że wpadnie po szkole
na kawę. Heartfilia natychmiast zrozumiała ten jasny przekaz – Regulus
dowiedział się o jej dorywczej pracy. Trudno było jej w to uwierzyć, lecz
wszystko wskazywało na to, że chłopak zaczął ją śledzić po szkole. Jego
obecność w 8-Island była ostatnią rzeczą, jaką teraz potrzebowała. I nawet nie
chciała myśleć, jak zareagowałby Natsu, gdyby zobaczył namolne zaloty
Lokiego...
Dragneel usiadł obok Lucy i odpalił papierosa.
– Przecież widzę, że coś cię gryzie. Wszystko dobrze? – spytał,
obejmując ją ramieniem. – Możesz mi powiedzieć o wszystkim, wiesz o
tym?
Kiedy spoglądając Natsu w twarz dostrzegła jego zatroskaną minę,
poczuła się naprawdę źle. Nie chciała przed nim niczego ukrywać, jednak
mówienie mu o takich rzeczach... To problemy na miarę nastolatków. Nie chciała,
by uznał ją za niedojrzałą.
Kąciki jej ust niemrawo drgnęły ku górze.
– Wiem, po prostu jestem zmęczona – szepnęła,
oplatając go rękoma i wtulając się, głęboko westchnęła.
***
Osowiała Lucy sięgnęła dłonią przed siebie, kiedy jej poduszka
zaczęła wibrować. Powoli zaczęła pojmować, że znów zasnęła przed biurkiem, a za
ową poduszkę służył jej stos podręczników.
Po omacku chwyciła za telefon – winowajcę pulsacyjnych
drżeń – i klejącymi się jeszcze oczami zlustrowała jego ekran.
Dostała smsa od Levy.
Bodyguard: Rozłożyła mnie
gorączka, zostaję w domu. Dasz sobie radę z namolniakiem beze mnie?
Heartfilia szybko jej odpisała, życząc jej szybkiego powrotu do
zdrowia i zapewniając, że nie ma się o co martwić. Dopiero po wysłaniu smsa
zauważyła, że dochodziło do dziewiątej rano. Zaspała.
– Cholera jasna! – wrzasnęła, zrywając się z krzesła tak
intensywnie, że mebel upadł z hukiem na podłogę.
Dotarła do szkoły na samym początku drugiej lekcji.
– Przepraszam za spóźnienie! – zawołała, wbiegając spóźniona
do klasy. Oczywiście wszyscy, wraz z nauczycielem historii zwrócili swój wzrok
ku niej, ale Lucy szybko czmychnęła do swojej ławki, nie chcąc robić
zamieszania. Usiadła na swoim miejscu, wyciągając z plecaka piórnik, podręcznik
i zeszyt.
Nauczyciel zdążył powrócić do prowadzenia zajęć, a lekko zmachana
Heartfilia odetchnęła ciężko, rozglądając się po klasie. Zatrzymała się na
Lokim, który intensywnie się w nią wpatrywał. Gdyby spojrzenie mogło zabić,
właśnie padłaby trupem.
Początkowo bardzo ją to zaskoczyło, ale szybko przywołała się do
porządku, olewając chłopaka. Gówno ją obchodziły jego fochy.
Po lekcji wyszła z klasy jako jedna z pierwszych osób. Chciała
udać się do damskiej toalety, kiedy na korytarzu ktoś niespodziewanie szarpnął
ją za ramię i popchnął na ścianę. Jej zdumienie niemal zniknęło, gdy dostrzegła
przed sobą Regulusa, który wręcz dyszał z wściekłości. Nieco ją to strwożyło,
jednak za nic w świecie nie chciała mu tego okazać.
– Czego chcesz? – żachnęła się z nieskrywaną niechęcią.
– Wiele jestem w stanie zrozumieć, ale tym razem grubo
przesadziłaś – wysyczał przez zęby.
– Serio? Oświeć mnie, w jaki sposób niby to zrobiłam –
wywróciła oczami.
– Nie udawaj idiotki, tylko ty mogłaś napisać coś takiego...
Loki ucichł, słysząc za sobą głośne śmiechy. Grupka chłopaków z
rówieśniczej klasy, mijając ich, wskazywała na niego palcami.
– Patrzcie, dziesięciocentymetrowy Pyton wkracza do akcji!
– Tylko tym razem się tak nie spiesz, hahaha!
Heartfilia oniemiała, nic z tego nie pojmując. Spojrzała skołowana
na swojego byłego, który spuścił głowę i milczał do czasu, aż grupka chłopaków
nie oddaliła się na bezpieczną odległość. Dopiero gdy zniknęli im z pola
widzenia, Regulus uderzył zaciśniętą pięścią w ścianę, do krwi zdzierając sobie
naskórek na knykciach.
– Przestań! – zawołała zaniepokojona, a kiedy Loki w
milczeniu złapał się za obtartą dłoń, zmarszczyła brwi. Stwierdziła, że tym
razem nie powinna przeganiać chłopaka. Ostrożnie sięgnęła opuszkami palców jego
podbródka, próbując unieść mu głowę. – Spójrz na mnie, Loki – rzekła
cicho, aczkolwiek stanowczo, lecz gdy tylko go dotknęła, Regulus złapał ją w
nadgarstku. Spojrzał na nią, tak jak tego chciała, jednak natychmiast tego
pożałowała.
Nie była w stanie dłużej ukrywać strachu. Furia, bijąca z jego
oczu przerażała Heartfilię. Panicznie próbowała wyrwać nadgarstek z jego
uchwytu, ale Loki trzymał ją zbyt mocno. Wciąż się w nią wpatrując, zaczął
coraz mocniej zaciskać palce na jej skórze, wywołując na twarzy dziewczyny
grymas bólu.
– Puść mnie! – krzyknęła bojaźliwie, a Loki niemal
natychmiast spełnił jej żądanie – tylko po to, by uderzyć ją z otwartej
dłoni w głowę.
– Pożałujesz tego, szmato – margnął złowrogo i odszedł
gniewnym krokiem.
Przestraszona dziewczyna osunęła się po ścianie na kolana. Nie
dowierzając w to, co właśnie się stało, złapała się za głowę i zapatrzyła się
przed siebie z szeroko otwartymi oczami.
– Lucy, nic ci nie jest?!
Musiała minąć dłuższa chwila, by Heartfilia pojęła, że kilka
dziewcząt z jej klasy stało tuż nad nią. Wcześniej najwyraźniej nie miały
odwagi podejść bliżej, a niektóre z nich dopiero zaczęły podchodzić.
– Nie, wszystko okej... – wydusiła z siebie wstrząśnięta. Z
nerwów dostała zawrotów głowy.
– Jak on mógł!
– Co za gnojek, nie miał prawa cię tknąć!
– Powinnaś to powiedzieć wychowawcy!
Koleżanki próbowały zbuntować ją przeciwko Regulusowi. W całym tym
harmidrze wychwyciła jednak jedno ciekawe zdanie.
– Ej, Lucy, naprawdę ty to napisałaś?
– Napisałam? Ale co takiego? – Heartfilia przypatrzyła się na
Yukino, która zadała to niejasne pytanie i po chwili doznała olśnienia. –
Wy wiecie, o co mu chodziło?!
Dziewczyny spojrzały po sobie porozumiewawczo, a Yukino usiadła
obok Lucy i wyjęła telefon, na którym uporczywie zaczęła czegoś szukać. W końcu
z ekscytacją zaczęła czytać wpis z jakiegoś forum. Autorka tekstu, niejaka
Blondi97, ze szczegółami opisywała swój pierwszy z jakimś typem. Z początku
Lucy myślała, że jest to satyra opowiadania erotycznego, jednak szybko
zrozumiała, że jest to coś więcej. Krótka, lecz treściwa historia o
dziesięciocentymetrowym Pytonie i jego minutowym podboju mokrej szparki okazała
się przestrogą przed „rudym Lowelasem z LO nr 7”, czyli z ich liceum. Było
tam wiele ujmujących określeń jak „szybki niczym pędziwiatr” czy
choćby „dobrze, że chociaż włożył, zanim skończył”.
Heartfilia z bólem wysłuchała tego mocno przesadzonego wpisu do
końca. Owszem, może Loki nie miał wybitnie wielkiej męskości, lecz nigdy nie
przeszło jej choćby przez myśl, by się z kimś tym podzielić. Nawet Levy
oszczędziła takich szczegółów. Zresztą, nie jedna zapewne o tym wiedziała –
nie bez powodu Regulus miał w szkole przydomek Lowelasa – jednak nick
użytkownika forum jednoznacznie sugerował, że to właśnie ona jest autorką tej
paskudnej publikacji.
Ktoś ewidentnie próbował ją wrobić. Tylko kto? I po co? W liceum
nie miała wrogów, nikomu także nie podpadła. Przez myśl przeszła jej Aries, z
którą Loki niedawno się rozstał, ale ta dziewczyna była niewinna jak baranek, a
do tego strasznie naiwna. Lucy nie wyobrażała sobie, by to Aries uczyniła coś
tak okropnego.
Lucy nie miała pojęcia, kto mógł dopuścić się takiego czynu, ale
jedno wiedziała na pewno. Niewątpliwie Blondi97 to szmata.
– Dużo osób to widziało?
– Żartujesz, Lucy? Cała szkoła aż od tego huczy! – Yukino
zawołała niedowierzająco, a Heartfilia jęknęła ze zrezygnowaniem. Kiepsko
to wyglądało.
– No dalej, Lu. Przyznaj się, że to ty napisałaś! – palnęła
nagle jedna z dziewcząt. – Nic mu przecież nie powiemy.
Posądzona o autorstwo tego upokarzającego teksu ze zdegustowania
pokręciła głową. Wstając z podłogi, zmierzyła koleżanki chłodnym wzrokiem.
– Nie mam z tym nic wspólnego – odrzekła stanowczo,
poprawiając plecak na ramieniu i udała się w tę samą stronę, w którą poprzednio
poszedł Loki. Chciała z nim porozmawiać, wytłumaczyć mu, że to nie ona, jednak
przypomniała sobie wyraz jego wściekłej twarzy. Niepewnie zerknęła na
nadgarstek, na którym wciąż miała wyraźnie ślady dłoni.
– Może to nienajlepszy pomysł... – mruknęła pod nosem,
stwierdzając, że lepiej dać chłopakowi ochłonąć.
***
Dragneel przed końcem pracy poszedł za potrzebą. Stał przed
pisuarem, kiedy ktoś wszedł do toalety. Po chwili, dwa pisuary dalej, kątem oka
dostrzegł Gildartsa.
– W końcu fajrant, co nie, młody?
– A nic mi nie mów. Zgadzając się na pracę z Jude, nie myślałem,
że utonę w papierach. Omal nie wyjebałem ich dziś przez okno, mam dość –
burknął poddenerwowany.
– Heartfilia marnuje twój potencjał, najlepiej sprawdzasz się
w terenie. Papierkową robotę powinno się zostawić komuś
mądrzejszemu – zakpił Gildarts, ale Natsu puścił tę uwagę mimo uszu.
Kończąc siku, strzepnął krople moczu i zapiął rozporek.
– Chodź na piwo. Należy ci się po tak paskudnym dniu.
– Może później. Teraz się spieszę – wyznał
Dragneel, podchodząc do umywalki i odkręcając kurek.
– Co jest pilniejsze od browara? – oburzył się Clive,
wciąż stojąc przy pisuarze.
– Muszę wskoczyć do 8-Island.
– Znowu leziesz do tej kawiarni?! Rozdają tam kawę za darmo,
czy co?
– Po prostu jest o wiele lepsza, niż te pomyje z
automatu – sprostował Natsu.
– Kawoholik się z ciebie zrobił – stwierdził Gildarts,
podchodząc obok, by również umyć ręce.
Dragneelowi mimowolnie drgnęły wargi ku górze. Ledwo powstrzymał
rozbawienie. Clive w tym czasie rozejrzał się po łazience.
– Słyszałem, że od niedawna pracuje tam córka Judego – wyjawił,
upewniając się, że są w toalecie sami. – A więc to ona jest
ważniejsza od browara z byłym partnerem z pracy? Ech, coś tak czułem, że
ta kolacja u Heartfiliów tak się skończy.
Natsu odwrócił się po papierowe ręczniki. Wyjął ich kilka z
pojemnika, wytarł ręce, a zużyty papier wrzucił do śmietnika pod zlewem.
– Nie wiem, o co ci chodzi.
– Ty już dobrze wiesz, o co mi chodzi. Starego wyjadacza nie
oszukasz. Serio, młody, jesteś niepoważny.
– Słyszałeś, co powiedział Eucliffe na przesłuchaniu. Muszę mieć
ją na oku – mruknął ściszonym, poważniejszym tonem, jednak Gildarts,
słysząc to, ryknął śmiechem.
– Eucliffe blefował! Dostał taki łomot od Laxusa, że sam nie
wiedział, co mówił.
– Tego nie możesz być pewien. – Natsu chciał wyjść
z łazienki, lecz mężczyzna stanął mu naprzeciw, uniemożliwiając Dragneelowi
ucieczkę.
– Rozumiem cię, naprawdę. Dziewczyna jest całkiem niezła, ale
nie zapomniałeś o czymś? Takim malutkim szczególiku?
– Niby o jakim?
– Że to córka prokuratora, z którym pracujesz?! Stąpasz po
cienkim gruncie, Dragneel! – lekko poirytowany Gildarts nieznacznie uniósł
głos, widząc lekceważące podejście Natsui. – Przestań wywracać oczami i
pomyśl choć raz. Tego kwiata jest pół świata, zastanów się dobrze, czy
nastoletnia cipka jest warta tych wszystkich problemów, jakie może na ciebie
sprowadzić.
Młodszy policjant, wyraźnie niezadowolony z ostatniej wypowiedzi
Clivera, spojrzał na niego spode łba.
– Lucy jest warta każdych problemów – odrzekł po
chwilowej pauzie, a Gildarts uniósł brwi.
– Och, a więc to aż tak?
Natsu nic już nie mówiąc, wyszedł z łazienki. Wściekł się. Nie na
starszego przyjaciela, lecz na siebie, że powiedział coś takiego. Ufał
Cliverowi jak mało komu, a więź, jaka ich łączyła, choć specyficzna, była też
bardzo silna. Mimo to nie chciał, by Gildarts zaczął mu ojcować.
Na moment wrócił do swojego biura, zabrał z krzesła skórzaną
kurtkę i wyszedł z komisariatu.
– Długo macie zamiar się z tym ukrywać? – spytał Gildarts,
doganiając Dragneela. – To nie szekspirowska powieść, a wy nie jesteście
pieprzonymi Romeo i Julia. Jak wy to sobie wyobrażacie?
– O Jezu, normalnie – palnął zirytowany Natsu. –
Najpierw niech skończy osiemnastkę, a potem... Potem się pomyśli.
Clive, który zmierzał wraz z nim w kierunku 8-Island, z
zaniepokojeniem pokiwał głową.
– A co zmieni jej pełnoletność?
– No to, że prawnie będzie odpowiadać sama za siebie.
– Ta! Jude też na pewno tak pomyśli, kiedy się o tym
dowie – Gildarts parsknął cynicznie.
– Będzie musiał się z tym pogodzić – oznajmił Natsu,
wzdrygając ramionami.
– Z pewnością to zrobi. Jak tylko stanie na głowie, by
wyjebać cię z policji.
Natsu stanął przy drzwiach kawiarni i westchnął ciężko, wreszcie
łaskawie spoglądając na swojego rozmówcę.
– Człowieku, skończ że pierdolić.
Nie czekając na odpowiedź Clivera, wszedł do lokalu. Nieco się
zdziwił, słysząc w nim jeszcze większy gwar, niż zazwyczaj. Dostrzegł także, że
nie było sensu wchodzić w głąb kawiarni, gdyż większość miejsc była już zajęta.
Usiadł więc przy jednym ze stolików, znajdujących się najbliżej wyjścia i
zerknął na swój naręczny zegarek. Do siedemnastej trzydzieści miał jeszcze dwie
minuty.
– A właśnie, że nie skończę! – Gildarts wyrósł przed nim jak
spod ziemi i, nie bacząc na nieskrywane niezadowolenie
Dragneela, dosiadł się obok. – Posłuchaj mnie... Dziewczyna lada
moment skończy liceum i wyjedzie na studia. Wtedy nagle okaże się, że nie ma
dla ciebie tyle czasu, co wcześniej, o ile w ogóle go dla ciebie znajdzie.
Będziesz wtedy na nią czekać? Załóżmy, że tak – wtrącił natychmiast, nie
chcąc dać Natsu dojść do głosu. – Będziesz czekać jak skończony łoś, a ona
w tym czasie bzyknie się z jakimś napakowanym Richardem czy Bobem z wyższego
semestru, który w liceum był kapitanem szkolnej drużyny w rugby. Bo on będzie
pod ręką, a ty nie. Młoda prędzej czy później kopnie cię w dupę, a ty stracisz
przy tym pracę i zostaniesz z niczym.
Dragneel spoglądał na Clivera z politowaniem.
– A ty co, jasnowidz?
– To życie, młody – oznajmił, chwytając Natsu za
ramie. – Chcesz zmarnować drugą szansę, jaką dostałeś i lata w szkole
policyjnej? Droga wolna. To twoje decyzje i błędy. Ale chociaż z nią o tym
pogadaj, proszę. Zrób to i zastanów się nad tym, co robisz, zanim do reszty
spieprzysz sobie życie.
– Co podać?
Ich rozmowę przerwało zapytanie kelnerki. Natsu miał nadzieję
ujrzeć za sobą Lucy, lecz gdy odwrócił głowę, mocno się zdziwił. Zamiast blondynki,
stała przed nimi średniego wzrostu dziewczyna o krótkich, brązowych włosach i
oczach. Trzymając w dłoni ołówek, spoglądała to na nich, to na swój niewielki
notesik i zdawała się niecierpliwić brakiem odpowiedzi ze strony klientów.
– Dla mnie biała z cukrem – poprosił wreszcie Gildarts.
– Espresso – wydukał Dragneel, wciąż przyglądając się
kelnerce i nie dowierzając, że nie jest nią Lucy. Powściągnął się, dopiero gdy
dziewczyna zmierzyła go nieprzyjemnym wzrokiem.
– Dziwak – mruknęła cicho, zapisując zamówienie w kajeciku i
odchodząc.
– To co, pogadasz z nią chociaż? – Clive ponownie zaczął
temat.
– Męczysz mnie – warknął Natsu, dyskretnie rozglądając się za
Heartfilią. Przez moment miał wrażenie, że gdzieś mu mignęła, ale równie szybko
stracił ją z oczu. Rozumiał, że w kawiarni mieli duży ruch i najprawdopodobniej
nie miała czasu ich obsłużyć, jednak liczył, że to właśnie ona przyniesie im
kawę do stolika. Niestety się przeliczył.
– Przepraszam... – zagadał do tej samej kelnerki, która
przyjęła od nich zamówienie. Spojrzał na plakietkę z jej imieniem. –
...Ginny. Lucy dziś pracuje?
Dziewczyna otworzyła usta, ale jej wypowiedź została zagłuszona
przez donośny huk i dźwięk tłuczonych naczyń. Wszyscy, zarówno klienci, jak i
personel, zwrócili się w kierunku, z którego dobiegł hałas. Każdy w ciszy
skupił wzrok na Lucy, która wywróciła się twarzą do podłogi. Leżała na środku
kawiarni z wyciągniętymi przed siebie rękoma, a wokół niej znajdowały się
odłamki potłuczonych filiżanek oraz rozlana z nich, dopiero co zaparzona kawa.
Natsu wstał raptownie ze swojego miejsca. Dostrzegł, że Heartfilia
upadła przy stoiku, gdzie ulokowała się grupka nastolatków.
Kilku chłopaków śmiało się z niej głośno, a jeden z nich siedział z
dumnym wyrazem twarzy i z wyciągniętą w bok nogą, którą – jak nie
trudno się domyślić – podłożył dziewczynie. Dragneel rozpoznał w nim
rudawego kolegę Lucy. Jednak miał dobre przeczucie, by zapamiętać jego gębę.
Oszołomiona Heartfilia zaczęła się podnosić. Podkurczając kolana,
oparła się nadgarstkami o podłoże i powoli usiadła pośladkami na piętach. Z
niedowierzaniem obserwowała swoje dłonie – poparzone i z powbijanymi
kawałkami szkła.
Natsu ominął Ginny, która zastygła w bezruchu, i ruszył w stronę
Lucy. Miał jednak do przejścia niemal całą kawiarnię – nie to, co Loki,
który wstał ze swojego miejsca w tym samym czasie i o wiele szybciej znalazł
się za Heartfilią.
– Mówiłem, że za to zapłacisz szmato.
Dragneel był już wystarczająco blisko, by usłyszeć jego drwiący,
pełen pogardy głos. Coś się w nim zagotowało. Widział, jak chłopak nachyla się
nad Lucy i dopiero teraz dostrzega jej poranione dłonie. Widział zmieszanie na
jego twarzy, która zaczęła łagodnieć. Niestety Natsu nic już to nie obchodziło.
Stając tuż obok nich, chwycił nastolatka za kurtkę i siłą wytargał go poza
kawiarnię.
Otwierając drzwi plecami Lokiego, wypchnął go na zewnątrz. Chłopak
upadł bokiem na asfalcie i spojrzał na Dragneela wielkimi ze strachu oczami. Z
przerażeniem patrzył na zbliżającego się Natsu, który nie dał mu szansy na
samodzielne podniesienie się.
Regulus odruchowo złapał za nadgarstki rozjuszonego mężczyzny,
kiedy ten znów złapał go kurczowo za kurtkę i podciągnął do pionu. Chwilę wymieniali
się spojrzeniami, gdy niespodziewanie Dragneel zderzył się z nim czołem. Cios
był na tyle mocny, że gdy puścił Lokiego, chłopak ponownie upadł na ziemię.
Nie zamienili między sobą ani słowa. W obecnej sytuacji były
zbędne, obydwoje doskonale zrozumieli się bez nich.
Natsu rzucił mu ostatnie gniewne spojrzenie, po czym wrócił się do
kawiarni, mijając wybiegających z nich kumpli rudzielca. Na szczęście nie
zaczepili go w żaden sposób. Oczywiście na ich szczęście, bo obecnie nie ręczył
za siebie. Teraz chciał tylko zobaczyć, co z Lucy.
– Jest na zapleczu – poinformował go Gildarts u progu
kawiarni. – Będę się już zbierać. Daj mi potem znać, co i jak.
– Jasne – odrzekł Dragneel, nie zatrzymując się. Ignorując
ciekawskie spojrzenia zaciekawionych i zlęknionych klientów, udał się prosto do
pomieszczenia dla personelu.
Otwierając drzwi od socjalnego pokoju, ujrzał Lucy, siedzącą na
taborecie.
– Może zadzwonić po twojego ojca? – zapytał ją zatroskany
szef, który stał za Heartfilią i delikatnie trzymał dłonie na jej drżących
ramionach. Zapłakana dziewczyna w milczeniu potrząsnęła przecząco
głową. Tuż obok niej kucała Ginny, która kończyła opatrywać jej dłonie
gazą.
Natsu, przyglądając się temu, czuł dziwne rozczulenie, zmieszane
ze smutkiem.
– Zabiorę ją do domu – oznajmił, a wszyscy, dotąd w całości
skupieni na rannej dziewczynie, dopiero teraz zauważyli jego obecność. Lucy,
gdy go zobaczyła, natychmiast poderwała się z taboretu i wtuliła się w
Dragneela.
Całą drogę Heartfilia się nie odzywała. Dojeżdżali jego Mazdą w
okolice zamieszkania Lucy, gdy dziewczyna niespodziewanie westchnęła ciężko.
– Nie chcę wracać do domu.
Natsu zerknął przelotnie w jej stronę.
– A gdzie chcesz jechać?
– Do ciebie.
Dragneel uniósł brwi i zrobił zabawnie zaskoczoną minę.
– Ale rozumiem, że na chwilę?
– Na noc – Lucy odrzekła natychmiast, ze zdecydowaniem
spoglądając na jego profil. – To jakiś problem?
– No coś ty, żaden problem. Ale co z twoimi rodzicami? Będą się
martwić.
Heartfilia nie odpowiedziała.
Zatrzymali się na czerwonym świetle, na ostatniej krzyżówce,
dzielącej ich od ulicy, na której mieszkała. Korzystając ze
sposobności, Natsu niepewnie zlustrował dziewczynę.
– Jesteś pewna? – starał się upewnić.
– Tak – odparła, na co Dragneel uśmiechnął się nikle. Tyle mu
wystarczyło, by zawrócić samochodem i podwieźć Lucy tam, gdzie tego sobie
życzyła.
Przepraszam, ale rozdział znów wstawiam w wersji beta – dziś już nie będę miała czasu do niego przysiąść, bo czeka na mnie misja pierniczki, a bardzo zależało mi na dzisiejszej publikacji. Tym razem nie z okazji Mikołajków, a z okazji urodzin Ginny! Jeszcze raz wszystkiego najlepszego :D :*I rozdział miał być dłuższy, jednak postanowiłam go urwać w tym momencie. Nie chciałam, by był zbyt długi (i nie mam go jeszcze napisanego xD). Mam nadzieję do zobaczenia jeszcze w tym roku ;)
Niby pisałaś, że nowy rozdział będzie szybko, ale... Nie spodziewałam się, że aż tak!
OdpowiedzUsuńSTO LAT GINNY! A nawet i więcej!
A wracając do tematu...
Loki to durne, ja bym takiemu nakopała. Nie będzie dziewczyn bić. Dobra to ja bym tak zrobiła, ale ja to dziecko z lasu xD Lu jako kelnereczka, marzenie dla Natsu. Gildarts ojcuje Natsu, aż to sobie wyobraziałam :D Jednak3jestes okrutna, chciałam wiedzieć co będzie się działo w mieszkaniu, ale rozumiem. Pierniczki ważniejsze :3 Niech wyjdą dobre ;D
Jazz
Haha, mówiłam, że będzie szybciej niż sądzisz xD I wychodzi na to, że ja też jestem dzieckiem lasu, bo też takiemu bym nakopała :'D. Przepraszam, że jestem taka okrutna, ale dziękuję za zrozumienie ^^ Pierniczki własnej roboty u mnie od lat to must have, bez tego świąt nie będzie :P. Ale postaram się, byś jeszcze w tym roku dowiedziała się, co się stanie w mieszkaniu Dragneela. A będzie się działo :DDD
UsuńNie spodziewałam się rozdziału tak szybko! Mega! Też zaczynam się martwić jak to będzie z nimi, tym bardziej jak Lucy chce zostać u niego na noc... Oj boję się jak to się potoczy
OdpowiedzUsuńNie ma się czego bać... Chyba :D
UsuńBardzo mi się podoba, jak rozwinęła się relacja naszych gołąbeczków, no uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPrzez Gildardsa boję się teraz O Natsu, co się z nim stanie gdy Jude się dowie, pls nie zabij naszego różowego głąba:((((
A Loke cholera powinien dostać większy wpie#&@&×_×%÷ konkretnie!
Rozdział jak zwykle cudny, czekam na więcej, pozdrawiam <3
Jeśli chodzi o relacje "gołąbeczków" to dopiero początek ;> Będzie się działo :D A Jude... No cóż xD.
UsuńDzięki za komentarz ;*
Cieszę się, że mam urodzinki równy tydzień po Mikołajkach, bo to dobrze wpłynęło na częstotliwość dodawania rozdziałów na ZO!xD A tak całkiem serio, ślicznie dziękuję za życzenie... nieśmiertelności^^''Nie, naprawdę ślicznie dziękuję, Jazz!:)
OdpowiedzUsuńWracając do tematu...
Jakby taki Loki by do mnie wystartował z łapami, to bym mu je połamała. Słowna dyplomacja jest dobra, przemoc jest be - na to drugie reaguję jeszcze gorzej niż agresorxD Natsu to serio musi bujać się w Lu, ja bym nie była w stanie wypić ani pół łyczka kawy w jej miejscu pracy, nawet dla wydłużenia wizyty w kawiarni.xD#team-jedynie-herbatka-wszędzie-i-o-każdej-porze
Yasha, ja nie jestem średniego wzrostu, jestem hobbitem - hobbit to jedna z ksywek, którą zawdzięczam pieprzonym 152 centymetrom. Dobra, ponownie wracając do tematu... Zajście w kawiarni chyba będzie miało jakieś konsekwencje, no nie? Loki naskarży starym Lu, że ta spotyka się z podwładnym Jude'a i będzie draaaamcia~! *zaciera rączki z uśmiechem psychopatki*
Gildards ma sporo racji - Lu może jedynie sprowadzić na Dragnella kłopoty i to całkiem poważne:((
Oooo, będzie wspólna nocka? Będzie się działoooo~!
Dziękuję za krótką rólkę w ZO!:*
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy, bom ciekawa kto zrobił gnoju Regulusowi!
P.S.Niezły cios, Dragnell! *pokazuje okejkę*
P.S.2 Sorka że komentarz w odpowiedzi, ale chciałam odpisać na życzenia Jazz.:D
Ja tam kawę lubię, ale espresso dla mnie piją tylko hardcory xD. I się czepiasz wzrostu, z okazji urodzin dodałam ci parę centymetrów <3 xD.
Usuń