28 grudnia 2019

19 "Solidna robota"

–  No to jesteśmy. A, nie przeraź się bałaganem, nie spodziewałem się gościa –  oznajmił Dragneel z zawstydzonym uśmiechem. Otwierając przed Lucy drzwi do swoich włości, na oślep włączył światła w mieszkaniu.
Dziewczyna ostrożnie weszła do środka i od razu uwierzyła, że Natsu nie planował nikogo dziś zapraszać. Świadczyło o tym chociażby otwarte pudełko po pizzy pozostawione na stole, dwie puste butelki po Heinekenie, czy zwinięte w jedną kupkę ubrania na sofie.
–  Zaraz zrobię ci coś do picia, tylko tu nieco ogarnę... –  zaproponował mężczyzna z niewielkim zmieszaniem. Heartfilia niedbale machnęła zabandażowaną ręką.
–  Nie przejmuj się –  mruknęła, opierając się przedramieniem o ścianę i zdjęła buty z pomocą pięt. Widząc jej zmagania, Natsu ściągnął płaszcz z dziewczyny i powiesił go na wieszaku. Sam również odwiesił swoją skórzaną kurtkę, po czym wszedł w głąb pokoju, rozpinając kaburę, przyczepioną do pasa. Schował ją do nocnej szafki, postawionej w rogu pokoju obok skórzanego wypoczynku. Następnie zabrał się za powierzchowne porządki. Lucy w tym czasie nieśmiało rozglądała się po mieszkaniu. 
–  Ładnie tu. Mogę się rozejrzeć? –  spytała zaciekawiona, na co Natsu, zbierając z sofy znoszoną odzież, uśmiechnął się szeroko. 
–  Śmiało, czuj się jak u siebie.
Kawalerka nie posiadała dużego metrażu, jednak miała potencjał, który Dragneel ewidentnie próbował wykorzystać. Mieszkanie było urządzone w lotfowym, minimalistycznym stylu. Królowały tu czarna stal, drewno i surowa ścianka działowa z brunatnej cegły, oddzielająca jasnoszary pokój od kuchni. Właśnie na niej umocowany był pięćdziesięcio calowy telewizor. Na wprost ekranu, po drugiej stronie pokoju, znajdowała się wcześniej wspomniana czarna sofa z niewielką szafką nocną. Nad nią wisiało kilka zdjęć w antyramie. Na niektórych Lucy już z daleka zauważyła Graya, Juvię czy Erzę, ale były także fotografie, na których nie rozpoznawała uwiecznionych na nich ludzi.
Między ceglaną ścianką działową a wypoczynkiem stał drewniany stół, wykonany z tego samego gatunku drzewa, co dwudrzwiowa szafa w niewielkim, prowizorycznym przedpokoju.  Znaczny atut kawalerki stanowiły naprawdę duże, przestrzenne okna. Na parapecie ze sklejki rosła biała orchidea. Za dnia kwiat musiał mieć dużo rozproszonego światła, ponieważ mieszkanie posiadało widok na południe. 
–  Trochę w to mieszkanie władowałeś –  przyznała Lucy, przyglądając się sosnowym okiennicom oraz półkom –  również w loftowym stylu –  na których poustawiane były segregatory i brązowe kartony.
–  Okna już takie były. A meble, żeby było taniej, robiłem z Gildartsem –  wyznał Natsu.
–  Nie żartuj, sam je zrobiłeś?!
–  Wszystkie nietapicerowane. I ściankę z cegieł sam postawiłem. Lampę sufitową też zrobiłem –  wymieniał.
Lucy zerknęła do góry i zmarszczyła brwi, przyglądając się heksagonalnej, trójwymiarowej lampie z jasno świecącą, ledową żarówką edisona.
–  Nie wiedziałam, że z ciebie taka złota rączka...
–  Zaraz tam złota rączka –  prychnął, przechodząc obok Lucy i zbierając śmieci ze stołu. –  Po prostu lubię czasem pobawić się z drewnem czy spawarką. Poza tym w sklepach robią teraz buble na góra trzy sezony.
–  To wygląda na naprawdę solidną robotę –  Heartfilia, doglądając uprzątnięty już stół, nie kryła podziwu. Po chwili drgnęła, zdając sobie sprawę, że Dragneel stoi tuż za nią.
–  Jeśli chcesz, możemy go razem przetestować –  wyszeptał, przesuwając dłonie po jej talii.
Nie odwróciła się, słysząc przy uchu jego cichy, rozbawiony chichot. Ani gdy poczuła na karku jego wargi, przez co odruchowo przymknęła powieki. Przyjemnie ciepło, bijące z ciała mężczyzny zaczęło kojąco ogrzewać jej plecy.
–  Usiądź, zrobię ci herbaty.
Nagle ręce zniknęły z jej bioder. Mężczyzna odsunął się, pozostawiając Lucy z niemiłym uczuciem chłodu. Odwróciła się, lecz Natsu już wchodził do kuchni. 
Westchnęła rzewnie. Nie pozostało jej nic innego, jak posłuchać polecenia i usiąść na sofie. Siedziała w ciszy, lustrując zawieszone nad nią zdjęcia, kiedy dostrzegła kroczącego ku niej niebieskiego, małego kotka.
–  O matko, jakiś ty słodki! No chodź, chodź do mnie. Ooo, próbujesz wskoczyć na sofę? Uroczy maluszek... Ej, zaraz... Hej, co ty robisz?!
Natsu wyszedł z kuchni i ryknął śmiechem, widząc Lucy, która przez zabandażowane dłonie nieudolnie próbowała wygonić Happiego, leżącego na jej pokaźnym biuście.
–  O nie, kolego, to moje miejsce! –  zawołał. Z rozbawienia ledwo doniósł herbaty bez rozlewania. Postawił dwa kubki na stole i usiłował zdjąć kota z Heartfilii, jednak zwierzak miauknął w proteście i wbił pazury w sweter dziewczyny.
–  I co teraz? –  spytała nieco spanikowana Lucy, na co Dragneel jedynie wzdrygnął bezradnie ramionami.
–  Nic –  stwierdził, siadając obok na sofie. Objął blondynkę ramieniem i spojrzał na nią. –  Happy też chętnie posłucha, kim był ten gamoń  z kawiarni.
Heartfilia natychmiast się spięła i zmarkotniała. Pogodną twarz zastąpił grymas niezadowolenia, wręcz irytacji. Po kilku sekundach odwróciła wzrok w stronę okna.
–  Nie chcę o tym mówić.
–  Ale Lucy...
–  Nie chcę –  powtórzyła, tym razem dobitniej, a po chwili sapnęła ociężale, jakby wraz z wypuszczeniem powietrza usiłowała wyzbyć się złości. –  Tak szczerze, to chcę skończyć liceum i wyjechać. Znaleźć się jak najdalej od tego przeklętego miasta, apodyktycznych rodziców, tych wszystkich powalonych ludzi. Nie wiem, może się zapisze na studia i zamieszkam w akademiku? Zostawić to wszystko w cholerę. W końcu nic mnie tu nie trzyma...
Zamyśliła się. Pogrążyła w zadumie tak bardzo, że nie zauważyła ucieczki Happiego na parapet z orchideą, ani tego, że Natsu cofnął rękę z jej ramienia.
–  Pieprzony jasnowidz.
–  ... Co? –  dopiero głos Dragneela przywołał ją z powrotem. Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
–  Nic. Tak tylko głośno myślę –  warknął, odsuwając się od Lucy.
–  A ty co, obraziłeś się? Bo nie chce ci opowiadać o jakimś złamasie?
–  Bo mnie także chcesz zostawić.
Lucy zamrugała powiekami.
–  Co?! –  powtórzyła, tym razem śmiejąc się w głos. 
–  W końcu nic cię tu nie trzyma –  zacytował dziewczynę naburmuszonym tonem.
–  Źle mnie zrozumiałeś! –  zawołała. –  Oczywiście, że nie chcę! Po prostu myślę, żeby się usamodzielnić. Uwolnić od domu, kilku dawnych historii. Zacząć w nowym miejscu, z czystą kartą.
–  Spoko, Lucy. Wiem, że nie miałaś wobec mnie żadnych poważnych planów.
–  Nic nie mówiłam, że chcę cię zostawić. Jak mogłeś tak pomyśleć, Natsu...
Nadąsany mężczyzna parsknął, ignorując smutną minę Heartfilii oraz to, że zaczęła się intensywnie w niego wpatrywać. Upił łyk gorącej herbaty i wygodnie opadł plecami o skórzane oparcie wypoczynku.
–  Czysta karta? –  żachnął cynicznie po dłuższym milczeniu. –  Dziewczyno, nie masz pojęcia, o czym gadasz.
–  A ty masz wobec mnie poważne plany? –  spytała, kiedy ponownie sięgnął po kubek. 
Zastygł w bezruchu, a jego serce zabiło szybciej. Kątem oka widział, że Lucy nie spuszcza z niego wzroku. Ale się, chłopie, wkopałeś  –  pomyślał.
Nie spodziewał się, że Heartfilia wyskoczy z takim pytaniem. Nie był na coś takiego przygotowany. Aż zaschło mu w gardle, więc upił kolejny, tym razem niewielki łyk herbaty i odchrząknął. Usiadł bokiem, a Lucy, by mogli być na wprost siebie, zrobiła to samo. 
–  Posłuchaj –  zaczął, ze zdenerwowania ocierając spocone dłonie o kolana, a następne chwycił delikatnie Heartfilię za nadgarstki. Patrzył na nie, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić i nie racząc zerknąć wyżej –  wiedział, że kiedy spojrzy w jej czekoladowe, błyszczące się oczy, przepadnie. Chciał dać jej swego rodzaju reprymendę, jednak z chwilą, gdy otworzył usta, zaczął mówić coś zupełnie innego, niż planował. 
–  Wiesz, nie mieszkam w Magnolii od urodzenia. Przeprowadziłem się tu prawie siedem lat temu.
–  Gdzie mieszkałeś wcześniej? –  Lucy spytała nieśmiało, jakby nie była pewna, czy może mu przerywać. 
–  W Oshibanie –  wzdychnął. Widać było, że mówienie o przeszłości nie przychodzi mu z łatwością. Wkrótce Heartfilia przekonała się dlaczego. –  Miałem wtedy z pięć lat? A może jeszcze cztery?  Wylądowałem w szpitalu z ciężkim zapaleniem płuc. W tym czasie moi rodzice spłonęli w mieszkaniu. Powodem pożaru była ponoć nieszczelna instalacja...  –  Jego dłonie ciut mocniej zacisnęły się na nadgarstkach Lucy. –  Z oddziału odebrał mnie mój wujek, Igneel, z którym musiałem zamieszkać w Bargo. W chacie mu się nie przelewało, lecz i tak przygarnął mnie do siebie. Miałem gdzie spać, miałem co jeść, to właśnie on nauczył mnie podstaw o stolarstwie, ale... Cóż, nie pilnował mnie. Dawał dużą swobodę, a ja korzystałem z tego, jak mogłem. Biłem się z kim popadnie, a potem ledwo przechodziłem z klasy do klasy, bo dużo wagarowałem. Wolałem pić i palić zioło z kumplami za garażami, niż siedzieć w szkole. Moja... –  Natsu z rozbawienia na moment uniósł brwi, a na jego ustach pojawił się dziwny uśmieszek. –  ... dziewczyna, Lisanna, próbowała przywołać mnie do porządku. No i czasem się jej udawało, a czasem nie. Z każdym miesiącem, rokiem, wychodziło jej to coraz rzadziej... Wszystko zaczęło się sypać jeszcze bardziej, kiedy Igneel stracił stałą pracę w fabryce. Żeby było co włożyć do gara, zaczął dorabiać na budowach. Wtedy stracił także zdrowie, wysiadł mu kręgosłup. Zacząłem podkradać, by mu pomóc. A to w dyskontach, a to portfele w autobusach, może z dwa razy wyrwałem torebkę jakieś staruszce. Niestety, nieświadomie raz okradłem w autobusie matkę mojego kumpla i zostałem na tym przyłapany. Wtedy Igneel chyba po raz pierwszy się  na mnie wkurzył. Mimo to pomógł mi. Dzięki jego interwencji kobieta nie zgłosiła kradzieży na policję, ale od kumpli i tak dostałem niezły łomot. Tak załatwialiśmy sprawy między sobą. Na drugi dzień jeden z nich zaprowadził mnie do swojego starszego brata, który należał do lokalnego gangu. Niby nic wielkiego, tyle że ze skoków na sklepy z rtv i agd było więcej kasy.  Dla Lisanny było to już zbyt wiele i dała mi ultimatum –  albo ona, albo „koledzy”. Igneela czekała operacja kręgosłupa, więc nawet się nie zastanawiałem i wybrałem to drugie. A potem to już wszystko zabrnęło za daleko... Wkręcili mnie w dilerkę i większe akcje, takie jak porwania do lasu. Oczywiście w celu nastraszenia, nic więcej. Trwało to zaledwie kilka miesięcy, w których Igneel przeszedł ze mną piekło. Nie słuchałem go, byłem mądrzejszy, potrafiłem nawet obarczać go winą. W końcu z nadejściem nowego roku, zaraz po sylwestrze, wyrzucił mnie z domu. Stwierdził, że tak dalej być nie może, że nie tak mnie wychował, a na odchodne rzucił mi swój szalik żebym nie zamarzł i kilka drobniaków. Wtedy okazało się, ile są warci ci moi kumple. Żaden mi nie pomógł, zostałem sam jak palec. Wylądowałem na ulicy, a niedługo potem złapali mnie z piętnastoma gramami amfetaminy, którą wiozłem do jednego ważniejszych klientów. Siedziałem w radiowozie i myślałem, że to koniec, że teraz czeka mnie kilka lat odsiadki w pierdlu i syf w papierach, ale na komisariacie przesłuchiwał mnie dawny przyjaciel mojego wujka –  Gildarts. Tak, ten Gildarts –  potwierdził, wyprzedzając pytanie Heartfiii. – Dał mi szansę, wierząc, że znalazłem się w złym miejscu i czasie. Że spotkałem na swojej drodze nieodpowiednich ludzi. I poniekąd miał rację. Już po śmierci rodziców przepełniała mnie złość, której nie miałem gdzie przekierować. Chciałem z całych sił wyrwać się z biedy, domu, miasta, życia w nim. Zostawić wszystko i spalić za sobą mosty, nawet Lisannę i Igneela, któremu narobiłem tyle problemów. Myślałem, że to coś da, a Gildarts umożliwił mi to, załatwiając miejsce w szkole policyjnej w Magnolii. Powiedział, że prócz zapędów do autodestrukcji widzi we mnie potencjał, oraz że zrobi to ze względu na Igneela. I wyjechałem, przysięgając sobie, że wrócę do Bargo dopiero gdy coś osiągnę. Gdy dopnę swego i udowodnię im, że mogę być coś wart, bo oni już przestali we mnie wierzyć. Jednak z biegiem lat zrozumiałem, w czym tkwił problem. Nie w ludziach, którzy mnie otaczali, ani w miejscu, gdzie się wychowywałem. Problem tkwił we mnie. To ja miałem problem sam ze sobą... Ech, rozgadałem się, a chciałem tylko powiedzieć, że rozumiem, co miałaś na myśli. Każdy czasem znajduje się w sytuacji, kiedy myśli, że najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka, lecz dopóki ktoś w ciebie wierzy, nie rób tego. Nie pal za sobą mostów –  mówiąc ostatnie zdanie, wreszcie spojrzał na Lucy. Na widok jej twarzy zalanej łzami, otworzył szeroko oczy i zaśmiał się głośniej. –  No i czego ryczysz, głupolu! To stare dzieje.
–  No bo... –  wydukała Lucy, po czym mocno przytuliła Dragneela. Zaskoczony i jednocześnie rozbawiony mężczyzna pogłaskał ją po głowie.
–  Herbata ci zaraz wystygnie. A taka dobra, malinowa.
–  No to co –  burknęła, powoli się odsuwając i ocierając mokrą twarz nadgarstkami. Natsu przyjrzał się jej dłoniom, za które po chwili ostrożnie chwycił.
–  Bolą cię jeszcze? –  zapytał, zdejmując z nich opatrunek.
–  Trochę pieką. Chyba przeżyję –  zażartowała, jeszcze pociągając nosem po płaczu.
Przyjrzał im dokładnie i przyznał, że faktycznie nie wyglądało to źle. Nie miała żadnych bąbli po oparzeniu, jedynie gdzieniegdzie zaczerwienioną skórę. Przecięcia po rozbitych filiżankach na szczęście nie były głębokie.
–  No dobra, dopij herbatę i idź pod prysznic, bo cała się rozmazałaś.
Heartfilia chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak może wyglądać. 
–  Jest aż tak źle?
–  Wyglądasz jak panda.
–  O rety... –  wstała i zakłopotana, nieporadnie usiłowała zasłonić twarz ręką. –  Łazienka jest tam, tak?  –  wskazała niedbale na jedyne drzwi w mieszkaniu, poza wejściowymi. –  To idę się umyć. Pożyczysz mi coś? Jakąś piżamę albo chociaż koszulę...
–  A nie możesz spać nago? –  Dragneel wypalił wprost, przybierając na twarzy niecny grymas. 
–  Nie mogę –  odpowiedziała dosadnie, obdarzając go marsową miną, a Natsu uniósł ręce w obronnym geście.
–  Okej, zaraz ci coś dam, tylko nie patrz już na mnie tym wzrokiem morderczej pandy!

***

Kiedy wyszła z łazienki, w pokoju panował klimatyczny półmrok. Sufitowe światło zostało zgaszone i zastąpione przez ambilight w telewizorze oraz niewielki pas ledowy, zamocowany pod parapetem. W czasie jej prysznicu, Natsu zdążył rozłożyć i pościelić sofę, a na stole czekały dwie zaparzone chińskie zupki oraz talerz z kilkoma kanapkami z szynką. Chyba sopocką.
–  Czym chata bogata –  zaprosił ją do stołu. –  Niestety nie zdążyłem zrobić zakupów, obecnie na stanie nie mam nic lepszego.
Lucy, ubrana w pożyczoną, zdecydowanie za dużą koszulkę z nadrukiem głowy szturmowca ze Star Wars, usiadła obok niego na sofie. 
–  Dobra, dobra. Pizza na stole dość mi powiedziała o twojej diecie. Powinieneś czasem ugotować sobie coś zdrowszego –  dogryzła mu, tarmosząc swoje świeżo umyte włosy.
–  Ja kucharzyć? Nie nadaje się do tego. Juvia kiedyś mnie poprosiła, żebym odcedził ziemniaki. Pojebałem garnki i wylałem do zlewu rosół, który gotowała od południa.
Lucy, która właśnie ugryzła kanapkę, zakrztusiła się.
–  Śmiej się, śmiej... 
–  Na pewno nie jest aż tak źle –  wybełkotała z pieczywem w buzi.
–  Jest gorzej. Uwierz, potrafię spierdolić nawet jajecznicę –  przyznał się Dragneel, chwytając za miskę z zupką i przechylając ją, wysiorbał głośno połowę wywaru.
–  Słyszałeś może o sztućcach? –  spytała zniesmaczona. –  I... Mogłabym ci coś czasem ugotować. Jeśli chcesz! –  dodała pospiesznie, zlękniona, czy aby nie była to zbyt śmiała propozycja. 
–  Poważnie?! –  Natsu z hukiem odstawił miskę na stół. –  A zrobiłabyś tę zapiekankę z makaronem, co na kolacji? Przysięgam, że śniła mi się po nocach, taka była dobra!
–  Haha, jesteś niemożliwy! Ugotuję ci coś o wiele lepszego –  zapewniła, pukając go wskazującym palcem w tors.
–  Coś lepszego? To chyba sama mi się podasz na talerzu –  stwierdził, rzucając się na Heartfilię i popychając ją na łóżko. Zaczął ją łaskotać, lecz szybko przestał, kiedy Lucy syknęła z bólu.
–  Cholerne dłonie –  warknęła.
–  Wybacz, zapomniałem o nich –  mruknął, siadając i spoglądając na dziewczynę. Leżąc na plecach, nagle zasłoniła oczy przedramieniem.
–  Ten chłopak z kawiarni to mój były.
–  Och... –  wyrwało się Dragneelowi, a Lucy westchnęła głośniej i odkrywając twarz, spojrzała na biały sufit.
–  Odkąd pamiętam, Loki miał renomę lowelasa, ale wierzyłam, że to jedynie głupia metka, jaką przyszyli mu przez plotki, które powstały z zazdrości. Będąc z nim w półrocznym związku, wierzyłam, że coś dla niego znaczyłam. Bardzo się przeliczyłam. Rzucił mnie, gdy tylko zaliczył ostatnią bazę. Dosłownie, po wszystkim kazał mi się ubrać i wyjść. Nawet na mnie wtedy nie spojrzał. Chodziło o jakiś zakład, czy coś...
–  Koleś spotykał się z tobą przez pół roku dla jakiegoś debilnego zakładu? –  nie dowierzał Natsu, a Heartfilia posłała mu ponury uśmieszek.
–  Coś w tym stylu. Nie są to zbyt miłe wspomnienia jak na swój pierwszy raz –  zaśmiała się smutno. –  No ale co, zbliżał się koniec roku szkolnego, potem były wakacje, poznałam ciebie... Sprawę z Lokim uważałam za zamkniętą, miałam z nim jako tako spokój. Do ostatniego miesiąca. Nie wiem, co mu odbiło. Zaczął mnie nagabywać. Na lekcjach podrzucał liściki, na przerwach próbował zagadywać. Olewałam go i było dobrze, tyle że wczoraj ktoś wrzucił do neta jakiś durny wpis, ośmieszający Lokiego i jego... Jakby to ująć, wrodzone umiejętności w łóżku. Mało tego, ktoś zrobił to w taki sposób, żeby wszyscy pomyśleli, że ja to napisałam. Niestety on też w to uwierzył. Próbowałam z nim dzisiaj porozmawiać, wyjaśnić, że nie mam w tym nic wspólnego, ale nie chciał mnie słuchać. A potem przyszedł z kumplami do 8– Island i... Znasz resztę.
Kiedy skończyła, Dragneel położył się obok niej. Leżąc bokiem, podparł policzek dłonią.
–  Gwiazdeczko, powiedz mi czy ja dobrze zrozumiałem. Jakiś zjeb ugania się za tobą od miesiąca, a ty nie raczyłaś mi choćby o tym wspomnieć?
Lucy zacisnęła wargi, robiąc skruszony wyraz twarzy. Ze zmieszania zaczęła bawić się kciukami.
–  O nie, nie patrz tak na mnie tymi swoimi oczami. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!
–  No bo nie chciałam robić afery z czegoś tak błahego... –  Tak mocno ściszyła głos, że niemal szeptała.
W Natsu coś się zagotowało.
–  Kurwa, co?! –  W przeciwieństwie do Heartfilii, uniósł ton. Dziewczynie wyraźnie się to nie spodobało.
–  Kurwa, nic –  furknęła, przenosząc się na poduszkę i odwracając tyłem do Dragneela. Po chwili grobowej ciszy mężczyzna przytulił się do jej pleców.
–  No przepraszam, nie fochaj się. Wiem, nie chciałaś mnie martwić.
–  Też –  odrzekła po dłuższym namyśle. –  Bałam się, że uznasz mnie za niedojrzałą gówniarę, jeśli przyjdę do ciebie z taką pierdołą.
Natsu jednym mocniejszym ruchem odwrócił ją do siebie. Zlustrował nią gniewnie z góry.
–  Wiesz co? Sama jesteś pierdoła. Nigdy więcej nie ukrywaj przede mną takich spraw, jasne? I masz mi powiedzieć, jeśli ten Loki znów coś odwali. Po tym, co odjebał, przysięgam, że choćby spojrzy na ciebie, to sobie z nim porozmawiam na osobności...
–  Się tak nie nakręcaj. 
–  Lucy....
–  Dość już zrobiłeś.
–  Nie pozwolę, by ktoś traktował moją kobietę w ten sposób.
Zdębiała. W jednej chwili odebrał jej zdolność mówienia. Patrzyła na jego poruszające się usta, które wypowiadały niedocierające do niej słowa. Zatopiła się w zieleń jego oczu, w których dostrzegła zmartwienie oraz troskę, kontrastującą z gniewnie zmarszczonym nosem. Poczuła rozchodzącą się po ciele falę gorąca, a w uszach zaczęło jej szumieć. 
Nazwał ją swoją kobietą. Niby powiedział coś oczywistego, nic nadzwyczajnego. A mimo to...
–  Obiecujesz?
–  Auć! Co? –  spytała rozgniewana, kiedy tryknął się z nią czołem.
–  Że nie będziesz zatajać przede mną takich rzeczy.
–  Obiecuję –  przyrzekła po krótkiej chwili, niemrawo unosząc kąciki ust. 
–  No... –  Natsu odetchnął, jakby mu ulżyło. –  To idę się umyć.

***

Musiał wziąć chłodny prysznic i ochłonąć. Ten wieczór był istnym rollercoasterem emocji. Najpierw rozmowa z Gildartsem, potem ta nieszczęsna afera w kawiarni, teraz szczere pogawędki z Lucy... Zdecydowanie musiał ochłonąć.
Zima woda pomogła mu uporządkować wszystkie myśli. Wtedy coś do niego dotarło.
Choć ich sytuacja i przeszłość diametralnie się różniły, to miały wspólny mianownik. Obydwoje w świecie pełnym ludzi zostali zranieni, oszukani, wykorzystani. Czuli się samotnie w tłumie –  zapewne nie oni jedni na tym ziemskim padole, ale Lucy sprawiła, że coś zaczęło się zmieniać. Miał wrażenie, że ona jest  w stanie go zrozumieć. Że słucha, nie oceniając i po prostu koi jego głęboko zakorzeniony ból swoją obecnością. Sprawiała, że nie czuł się już taki osamotniony, a życie nie wydało się aż tak parszywe. Nabierało kolorów.
A co on ofiarowywał jej w zamian?
Swój pierwszy raz dziewczyna uprawiała ze skończonym kretynem. On, zapewne jako drugi, również się jak dotąd nie popisał. Pomijając fakt, że dostawał wścieklizny na samą myśl o tak intymnych stosunkach Lucy z jakimś gnojkiem, żaden z nich nie dał jej tego, na co zasługiwała. Serca, czułości, poczucia bezpieczeństwa. Nie miała tego w domu, nie zaznała tego także u boku mężczyzny.
Postanowił, że musi to naprawić, zanim będzie za późno. Najlepiej natychmiast.
Wyszedł spod prysznica i nałożył bokserki na mokre ciało. Nie miał czasu na tak przyziemne rzeczy, jak wycieranie się ręcznikiem. Zdecydowanym krokiem wszedł do pokoju. Lucy leżała w takiej samej pozycji, w jakiej ją zostawił, lecz słysząc otwierające się drzwi łazienki, zerwała się z miejsca.
–  Pozmywałam po kolacji –  poinformowała, siadając po turecku. Wyglądała na poruszoną i zaaferowaną. Chyba chciała powiedzieć coś ważnego. –  I, Natsu, chciałam cię przeprosić. Masz rację, powinnam powiedzieć ci o tym od ra... 
Nie czekając, co ma do oznajmienia, złapał Heartfilię za nadgarstki i szarpnięciem wyciągnął z sofy. Podniósł ją, chwytając za uda i ulokował sobie na biodrach.
–  Chyba nie chcesz teraz testować swojego stołu?! –  zawołała zdumiona, kiedy posadził ją na meblu.
–  Owszem, chcę –  oświadczył z pewnością. –  Skoro umyłaś już naczynia...
Kolanami rozszerzył jej nogi, stając między nimi.
–  Oszalałeś! Co ty wyprawiasz?! I czemu jesteś cały mokry?!
–  Ty też zaraz będziesz.
–  Co w ciebie wstąpiło?! 
Nie odpowiedział. I usilnie pragnął, by ona także przestała trajkotać, więc czule złapał dziewczynę za policzkami i uciszył francuskim pocałunkiem –  niespiesznym, aczkolwiek przenikliwym i namiętnym. Stykając z nią swój język, mruknął przeciągle w jej ustach. Miał ochotę zedrzeć z niej ubrania, przycisnąć do stołu i porządnie wziąć w obroty. Dotąd nie bardzo dbał o potrzeby partnerek –  na pewno nie bardziej niż o swoje. Lucy natomiast wywlekała z niego najgłębiej skrywane, najdziksze pragnienia. Wzbudzała w nim skrajne żądze i niespotykane dotąd pożądanie. Jednocześnie pragnął zająć się nią w odpowiedni sposób; za wszelką cenę sprawić, by było jej z nim dobrze. Musiał jednak mocno się powstrzymywać, by nie stracić nad sobą kontroli. Dotąd nikt i nic tak na niego nie działało. Nie rozumiał, dlaczego tak się dzieje, dlaczego właśnie przy niej. Tak po prostu się działo.
Oderwał się od niej, odsuwając o zaledwie kilka centymetrów. Spojrzał jej wnikliwie w ciemne, szerzej otwarte ze zdumienia oczy, w których drobne światełka ledów odbijały się niczym iskry. Widział, że znów chciała coś powiedzieć, dlatego przyłożył palec do jej rozchylonych warg, uśmiechając się przy tym nieznacznie. Pochylił się do przodu, całując Lucy w policzek. Następnie w drugi. Zaczął składać subtelne, pojedyncze buziaki na jej czole, nosie, podbródku.
Była rozkosznie speszona. Napawał się tym, że nie wiedziała, jak zareagować.
Uniósł dziewczynie ręce i zdjął z niej koszulkę. Wyrzucił t– shirt za siebie i z powrotem, spragniony jej smaku, dorwał się do jej ust, wilgotnych od wcześniejszych pieszczot. Nie zamknął oczu i podglądał, jak początkowo Lucy patrzyła na niego ze zdezorientowaniem. Wkrótce jednak przymknęła powieki, do reszty poddając się pocałunkowi.
Sunął palcami po jej karku, powoli kierując się wzdłuż linii kręgosłupa. Pod opuszkami wyczuł dreszcze, jakie zaczęły powstawać na gładkiej, aksamitnej skórze Heartfilii. Docierając do dołeczków wenus, energicznie przyłożył dłoń do pleców Lucy i przysunął ją sobie bliżej krańca stołu. Lubieżnie oblizał jej gorną wargę, gdy odruchowo oplotła łydki wokół jego nóg, dociskając się kroczem do rosnącego zgrubienia w męskich bokserkach.
Natsu chwycił ją za tył głowy i w akompaniamencie obopólnych, upojnych westchnień, jeszcze bardziej przycisnął jej usta do swoich. Naparł na nią swoim ciałem, zmuszając partnerkę do zmiany pozycji. Blondynka oparła łokcie o blat i ułożyła się w pozycji półleżącej. Wtedy on wychylił się do przodu i chciwymi pocałunkami dotarł do obojczyka Heartfilii. Językiem zostawiał mokre ślady na jej smukłej szyi. Słysząc jej oddech, coraz płytszy i szybszy oraz czując jej zwiększone tętno, wyraźne na tętnicy, pomału, wręcz leniwie, całus za całusem, zmierzał niżej.
Będąc tuż nad jej piersiami, odniósł wrażenie, że Lucy zaczęła się dyskretnie wiercić. Nie mylił się i drgnął, gdy dziewczyna zahaczyła paznokciami o gumkę jego bokserek.
–  Nie –  zażądał stanowczo i złapał ją za rękę jak złodzieja, przyłapanego na gorącym uczynku.
–  Dlaczego? –  spytała niewinnie.
–  Bo dziś to ja się tobą zajmuję.
–  Ale ja też lubię się tobą zajmować... –  wyznała ściszonym głosem.
Uniósł głowę, by zrównać z nią wzrok. No po prostu nie wierzył. Czy ona zdawała sobie sprawę z tego, co z nim wyprawiała?! Zaczął powątpiewać, czy wiedziała, jak mężczyźni odbierają tego typu stwierdzenia. A może nie robiła tego nieświadomie, tylko właśnie z premedytacją?
Wstał ze stołu, złapał Heatfilię za przedramię i przyciągnął ją do siebie. Dziewczyna zeskoczyła z blatu, zderzając się z nim nagim tułowiem. Odstępując o krok, przyłożyła dłonie do jego torsu i spojrzała do góry pokornym, błagalnym wzrokiem. Natsu znał ją na tyle, by wiedzieć, co to oznacza. Cwaniara coś kombinowała. Nie ze mną te numery. Nie tym razem –  pomyślał i zanim zdołała cokolwiek zrobić, odwrócił ją tyłem do siebie. Objął ją w pasie i odgarnął mokre włosy, torując sobie drogę do nagiej skóry.
–  Naprawdę jesteś moją gwiazdką z nieba –  wymruczał półgłosem, roztaczając swój ciepły oddech na jej karku. Poczuł, jak nabrała powietrza do płuc, gdy złożył łagodny pocałunek w zgłębieniu jej szyi, a ręką ścisnął pierś dziewczyny –  aż uniosły się jej ramiona, jak i cała klatka piersiowa. Pomiędzy palcami uchwycił jej sterczący, twardawy z podniecenia sutek. Zaśmiał się cicho, a dłoń, którą dotąd trzymał Lucy w pasie, przekierował w dół. Opuszkami muskał jej podbrzusze, aż wreszcie dotarł do linii majek. Blondynka kolejny raz westchnęła głośno i oparła się plecami o Dragneela, gdy jego palce zetknęły się z łechtaczką. Natsu z satysfakcją stwierdził, że czuje na niej niewielki poślizg. Schlebiało mu to, a zarazem nawarstwiało jego i tak silne pożądanie. Usłyszał przeciągły jęk, gdy wprowadził palec do jej pochwy. W środku była przyjemnie ciepła i miękka. I jeszcze bardziej wilgotna. 
Kątem oka zauważył, że Lucy sięga po coś do tyłu. Zrobiła to, by ścisnąć go za pośladek. Po chwili, kiedy głębiej włożył w nią palec, odrobinę zacisnęła swoje uda, a drugą dłoń po omacku wplotła w jego włosy. Ściślej przylgnęła do niego, cicho postękując.
Ucieszyło go to, ponieważ w końcu widział, że sprawił jej prawdziwą rozkosz. Zadbał o to, by było jej dobrze, a zarazem samemu czerpał z tego ogromną przyjemność. 
Kiedy Heartfilia stawała się coraz głośniejsza, na moment zaprzestał pieszczot i odsunął się na niewielką odległość. Odwrócił ją do siebie i dostrzegł jej spojrzenie, nieco mętne, ale i zaciekawione. Jakby z niecierpliwością wyczekiwała tego, co stanie się dalej. Utrzymując wzrokowy kontakt, klęknął przed nią i złapał za biodra. Powoli przymknął powieki, z oddaniem obsypując ją pożądliwymi pocałunkami: pod żebrami, w okolicy pępka, aż dotarł do podbrzusza. Zaczął głośniej oddychać, lecz nie potrafił tego uspokoić. Nie zamierzał tego robić. Pragnął ją i podziwiał –  chciał, by o tym wiedziała. W końcu chwycił za krawędzie koronkowych stringów i eterycznie zsunął je po zgrabnych łydkach nastolatki. Gładził ją przy tym po gładkiej skórze, a nawet ucałował jej stopę, gdy uniósł ją do góry, by zabrać bieliznę.
Wtem znienacka spoglądnął na nią z dołu i uśmiechnął się zadziornie. Raptownie się podniósł, chwycił Lucy pod kolanami i w ostatniej chwili łapiąc ją za plecy, wziął nagusieńką Heartfilię na ręce. Zaśmiał się głośniej, gdy krzyknęła ze strachu, ale na moment spoważniał, kiedy z tkliwością dotknęła jego policzka. Patrząc na jej ciepły uśmiech, na jej sentymentalny, ufny wzrok, zawładnęła nim niezrozumiała dla niego radość i lekkość. Zaraz jednak, bez żadnego ostrzeżenia i z niecnym rechotem rzucił się z Lucy na sofę, a sprężyny materacu donośnie zatrzeszczały.
Wyszczerzony od ucha do ucha Dragneel zawisł nad chichoczącą dziewczyną, której wilgotne włosy rozniosły się po całej poduszce. Pomyślał, że wygląda nader uroczo. Wgramolił się między jej nogi, które zgięła w kolanach i chciał ją ponownie pocałować. Przeszkodziło mu przeciągłe miauknięcie, dobiegające tuż koło nich. Wraz z Heartfilią zerknęli na siedzącego nieopodal Happiego, który przyglądał się im z ciekawością.
–  Nie teraz, Happy. Sio! –  próbował przegonić kota, lecz ten nic sobie z tego nie robił. Lekko zirytowany mężczyzna rozejrzał się wokół i po chwili nakrył siebie i Lucy kołdrą.
–  Chować się przed kotem pod pierzyną, tego jeszcze nie było –  parsknęła rozbawiona Heartfilia.
–  Nie mogę się skupić, kiedy patrzy. A teraz chcę się skupić wyłącznie na tobie –  oznajmił Dragneel, pochylając się nad Lucy. Wczesał palce w jasne włosy dziewczyny tuż za uchem i pocałował z tęsknym westchnieniem, a gdy drobne dłonie złapały się jego pleców, naprężył mięśnie. Delikatnie nagryzł i pociągnął dolną wargę Heartfilii, zaś wolną ręką zaczął opieszale głaskać wewnętrzną stronę jej uda. Wtedy poczuł ostre paznokcie, wbijające się mu w okolice barków. Ciśnienie uderzyło mu do głowy. Warknął, mocniej zaciskając dłoń na włosach Lucy. 
Ich czułe pieszczoty zaczęły nabierać coraz bardziej agresywnego, zachłannego charakteru. Gra wstępna, jaką ze sobą prowadzili, była wzniosłą, pełną emocji chwilą, jednak napięcie, jakie w nich narastało, zaczynało być zbyt silne. Widział po Lucy, że także osiąga punkt krytyczny.
–  Zaczekaj –  poprosił, na moment odkrywając ich spod kołdry i sięgnął do nocnej szafki. Otworzył szufladę, w której przesunął kaburę z pistoletem i wyjął jedną ze schowanych tam prezerwatyw. Nie spodziewał się, że w tym czasie Heartfilia zrobi mu psikusa i jednym ruchem zsunie z niego bokserki. Chciał się jakoś do tego odnieść, ale dziewczyna złapała go za ramiona i przygwoździła do materaca. Widząc jej poważną minę, podczas gdy siadała na nim okrakiem, postanowił niczego już nie komentować. Pospiesznie zrzucił bieliznę z łydek, jednocześnie rozrywając zębami opakowanie prezerwatywy. Kilka sekund później był w Lucy i z uciechą patrzył na jej rozkosznie skwaszoną minę. Ułożył łokcie na materacu i wyciągnął ręce w stronę Lucy. Gdy dziewczyna oparła swoje dłonie o jego, splótł z nią palce. Nie wyglądało, by ją to bolało, więc zacieśnił uścisk. Nic więcej nie zrobił. Pozostał bierny, pozwalając przejąć Heartfilii inicjatywę. Był ciekawy, co z tego wyniknie –  i się nie zawiódł. Jej ruchy frykcyjne były na początku powolne, powabne, finezyjne. Wyglądała, jakby rozpoczynała jazdę na mechanicznym byku –  on także najpierw jest niepozorny, by potem ujawnić drzemiący w sobie temperament. 
Z każdym kolejnym manewrem biodrami, Heartfilia pozwalała mu dokładniej odkrywać swoje wnętrze. Rozkręcała się, zaczęła łapać lekką zadyszkę. Po chwili niespodziewanie uwolniła dłonie z uchwytu i oparła się całymi przedramionami na pościeli, tuż obok głowy mężczyzny. Nachyliła się nad nim, a ciepło jej piersi przyjemnie otoczyło tors Dragneela.
Patrząc swojej kochance prosto w przyćmione, lekko przymknięte oczy, złapał ją władczo za kark i przysunął do siebie. Miał ochotę ponownie posmakować jej słodkich ust, więc po prostu je sobie wziął. Językiem rozchylił jej wargi i odszukał nim koniuszek rozgrzanego języka Lucy. Usłyszał jęk, będący odpowiedzią na jego intensywny pocałunek oraz fakt, że wszedł w nią głębiej. Nie przestając, złapał ją za pośladki i ostrożnie docisnął do siebie. Wykonał z niej kilka wolniejszych, lecz dogłębniej penetrujących ruchów. 
Było mu cholernie dobrze. Nieprzyzwoicie błogo. Serce dudniło mu w piersi, a poziom dopaminy i adrenaliny w jego organizmie chyba wykraczał poza wszelkie normy czy skale. Pragnął ogrzewać się ciepłem Heartfilii już zawsze i pochłaniać jej zapach w nieskończoność. Uzależniała go od siebie. Pożądał jej tak bardzo, że nawet mając ją całą dla siebie, nadal odczuwał niedosyt.
Wciąż scalony z Lucy, puścił jej pośladki i odepchnął się na przedramionach, by usiąść. Opuścił  bose stopy na podłogę, a łydkami zaparł się o konstrukcję sofy. Nic nie powiedział, gdy siedząca na nim okrakiem dziewczyna zerknęła na niego pytająco. 
Kolejne uderzenie gorąca i chwilowy amok na moment zawładnęły jego ciałem. 
–  Czekaj... Stój...
–  Coś się stało? 
Zamilkł, próbując odzyskać nad sobą panowanie. W ostatniej chwili ochłonął, cudem powstrzymując się od wytrysku. Nie chciał jeszcze kończyć. Nie przed nią.
Ciężko oddychając, przydusił dłonie do pleców Lucy, którą uwięził w żelaznym objęciu. 
–  Cholera, jak ja cię pragnę... –  warknął, znów pomału wchodząc w nią głębiej.
Kochając się z Lucy, coraz szybciej, coraz namiętniej, schował twarz w zgłębieniu jej obojczyka, tuż nad piersiami, i z upojeniem wchłaniał słodką woń, jaką wokół siebie roztaczała. Wtulona dziewczyna po omacku odnalazła wiśniowe, rozczochrane włosy, za które złapała oburącz. Ciągnąc je, uniosła głowę Dragneela i oparła się podbródkiem o jego skroń. Dyszała mu cicho do ucha, gdy naprzemiennie całował i pogryzał napiętą skórę na jej wyciągniętej szyi.
Nieoczekiwanie Lucy ujęła w dłonie policzki Natsu i nakierowała go tak, by spojrzał jej w twarz. Dostrzegając jej szerzej otwarte, zmęczone oczy oraz usta, rozchylone jakby ze zdumienia, zrozumiał, co chciała mu przekazać. Już nie musiał się dłużej hamować. Dochodząc zaledwie parę sekund i kilka naprawdę gwałtownych pchnięć później, łapczywie wpił się w jej usta. Zanim skończył, ścianki pochwy zaczęły mocno opasać jego członka, a paznokcie Heartfilii przejechały wszerz jego napiętych pleców.
Nie wytrzymała. Zaciskając uda o jego biodra, z całych sił złapała go za ramiona. W porywie ekstazy machinalnie wygięła się w łuk, wychylając głowę do tyłu, a z jej krtani wydobyło się zmysłowe kwilenie, jakiego Natsu nigdy wcześniej u niej nie słyszał. Zastygnięta w bezruchu, zaczęła zaciekle walczyć o oddech, a jej ciało, raz po raz szarpane przez konwulsje, zaczęło powoli wiotczeć.
–  O kurwa –  wysapała z ledwością, starając się rozluźnić, lecz spazmy dalej szarpały jej ciałem. Sforsowana, opadła czołem na kark Dragneela. 
–  Co, dobrze ci było? –  spytał zziajany.
–  Czy było mi dobrze? Pff! –  furknęła drwiąco, roztrzęsionym głosem. Również jej mięśnie dygotały niespokojnie. –  Odwalasz solidną robotę nie tylko przy stolarce. Doznanie takiej przyjemności to grzech, coś ty mi zrobił, człowieku.
Natsu zaniósł się cichym śmiechem, po czym uniósł podbródek Heartfilii.
–  Nawet jeśli potem miałbym smażyć się za to w piekle, z tobą mógłbym tak grzeszyć aż do usranej śmierci –  wyznał, po czym ucałował ją w czubek nosa.
Oszołomiona Lucy zatrzepotała kilkukrotnie rzęsami, bo myślała, że się przesłyszała. Usiłując uspokoić drżące ciało, utkwiła w Dragneelu swój zaciekawiony wzrok. Z fascynacją obserwowała jego pogodny, szeroki uśmiech oraz wesołe diabliki, tlące się w zielonych tęczówkach. Zachwycenie i zdumienie błąkało się po jego twarzy, jakby sam nie dawał wiary temu, co się właśnie między nimi wydarzyło. 
Zaczesała mu rozmierzwione włosy do tyłu, odkrywając czoło i z niedowierzaniem zaczęła się zastanawiać, co go napadło. Coś się zmieniło. Coś, co nie dawało jej spokoju, a zarazem niebotycznie ją uszczęśliwiało. Wręcz rozanielało. Niezwykły, zmysłowy seks nie grał tu pierwszych skrzypiec. Przede wszystkim to w jego słowach i wyznaniach, gestach, a nawet spojrzeniu zauważyła dziś coś odmiennego. 
Nie chodziło tu wyłącznie o chemię albo namiętność, jaką się wzajemnie obdarzali. Utworzyła się między nimi silna, szczególna więź. Nigdy dotąd nie żywiła względem kogoś takiego zaangażowania, a każda godzina spędzona z Natsu, przeprowadzona z nim rozmowa czy kolejne pocałunki sprawiały, że coraz zagorzalej jej na nim zależało.
Siedząc okrakiem na Dragneelu, wciąż trzymała go kurczowo za włosy. Patrzyła mu dogłębnie w oczy i wymieniając z nim zmachane oddechy, zrozumiała, jak bardzo ten człowiek odmienił jej życie. Że zajął w nim tyle miejsca, że nie wyobrażała sobie, by mogło go teraz zabraknąć. Świadomość tego, ile dla niej znaczył, uderzyła w nią jak grom z jasnego nieba. I zlękła. 
Chciała być dla niego równie znacząca. Ważna, wyjątkowa, bliska. Być przez niego kochana... Bała się, że to tylko jej wyobraźnia, ale odniosła wrażenie, że dzisiaj taka się właśnie dla niego stała. Jakby stanowiła epicentrum jego wszechświata; dostrzegał wyłącznie ją i nic poza tym.
–  No dobra, wstajemy. Muszę zapalić.
Natsu wyrwał ją z zamyśleń szybkim buziakiem w usta, po czym ściągnął z siebie dziewczynę. Sprężyście dźwignął się z sofy, a Lucy w myślach pogratulowała mu kondycji. Ona nie miała siły kiwnąć choćby palcem. Wolała rozłożyć się wygodnie na pościeli i z bezwstydnym urzeczeniem podziwiać jędrne pośladki Dragneela. Nie była fanką męskich tyłków, ale obok takiego trudno było przejść obojętnie. 
–  Co mnie tak plecy pieką. Szczypie jak diabli...
Jej zbereźny uśmieszek zastąpił grymas szoku, kiedy dostrzegła zmagania Natsu, próbującego dosięgnąć zadrapań na plecach. Wstrząśnięta, impulsywnie zatkała usta dłonią. Wyglądał, jakby zaatakowała go jakaś czupakabra. Ona mu to zrobiła? Kiedy?!
Nieświadomy niczego Dragneel rozglądał się za swoimi bokserkami. Nagle z krzykiem schylił się chyżo za stołem.
–  Happy, jak mogłeś! –  zawołał ze złością, unosząc swoją bieliznę. A raczej to, co z niej zostało, czyli strzępki materiału. –  Ty zazdrosna cholero!
Kociak, zapewne doskonale wyczuwając zbliżającą się naganę, w trymiga wystartował spod stołu i czmychnął do kuchni. Natsu jedynie powodził za nim wściekłym wzrokiem i udał się do łazienki, potrząsając ze zdegustowania głową na rozbawienie Lucy.
Heartfilia śmiała się do czasu, aż nie usłyszała stłumionych wibracji. Uświadamiając sobie, skąd dobiegał dźwięk, pospiesznie narzuciła na siebie koszulkę ze szturmowcem i podbiegła do swojej torebki, zawieszonej w przedpokoju wraz z jej płaszczem.
–  No ładnie, Lucy! –  zawołał Dragneel. –  Obetnij ty może pazury, co? Lu? Jesteś tam?
Kukając z łazienki, zauważył dziewczynę przy drzwiach wyjściowych. Ze strapioną miną wpatrywała się w swój smartfon. Szybko naciągnął na siebie nowe bokserki i podszedł do Heartfilii, która nawet go nie zauważyła.
–  Rodzice? –  spytał, zachodząc ją od tyłu i opierając podbródek o jej ramię. Wypatrzył na ekranie dwanaście nieodebranych połączeń i kilka nieodczytanych sms-ów. Lucy zerknęła na niego kątem oka i przemilczała temat. Natsu postanowił go nie drążyć. Wyjął paczkę czerwonych Marlboro z kieszeni skórzanej kurtki i wzdychnął ciężko. Zmartwił się.
–  Jak się chociaż raz trochę pomartwią, to nic im się nie stanie –  stwierdziła znienacka, wzdrygając ramionami i z powrotem chowając wyciszony telefon do torebki. –  Jutro im to jakoś wyjaśnię.
Happy niepewnie wystawił  łepek zza szafy i spojrzał struchlały na Lucy. Zauroczona nim dziewczyna z rozczulonym uśmiechem kucnęła obok kota, który zaczął łasić się do jej nóg.
–  No tak, biedaku, twój niedobry pan tak na ciebie nakrzyczał. Tak się darł o głupie gacie –  mówiła czule do zwierzaka, a ten zaczął żalić się pojedynczymi miauknięciami i mruczeniem.
–  Obrońcę sobie znalazł... –  Dragneel wywrócił oczami, ale uśmiechnął się półgębkiem. Przyglądając się Heartfilii, znów przypomniały mu się słowa Gildartsa.
–  Do tego czasu jeszcze wiele się może zmienić...
–  Co mówiłeś? –  spytała Lucy, zerkając na niego z kucaka. 
Natsu uśmiechnął się do niej szerzej, mimowiednie mrużąc powieki.
–  Nic, gwiazdeczko –  powiedział głośniej, wkładając papierosa do ust i kładąc dłoń na czubku głowy nastolatki, poczochrał jej włosy.




Rozdział na sześć tysięcy słów, do tego w całości poświęcony na rzyganie nalu-tęczą... A niech ktoś mi teraz spróbuje powiedzieć, że "seksy za krótkie" xD.
Znalezione obrazy dla zapytania i will find you and i will kill you
Może akcji mało, ale wiem, że co niektórzy czekali na szczegóły dotyczące przeszłości Dragneela. Doczekali się ^^.
Przy okazji, mam nadzieję, że miło spędziliście święta, a gwiazdor szczodrze was obdarował - o ile byliście grzeczni w tym roku :D Ja m.in dostałam gorączkę przeziębienie od swojego organizmu na samą wigilię, którą zresztą organizowałam u siebie :'D. Ale podołałam *dumna z siebie*.
Już w tym roku pewnie się tu nie zobaczymy, więc życzę wam, moje kochane dziubki, szapmańskiej zabawy sylwestrowej i obyście z hukiem, ale bezpiecznie wkroczyli w 2020 rok ;). I obym mogła was w nim obsypywać tak długimi rozdziałami xD.
Trzymajcie się cieplutko! :***

8 komentarzy:

  1. Chyba ja Cię dziś ściągnęłam siłą umysłu, bo myślał czy opyblikujesz coś przed nowym rokiem. No i jest! Kobieto, jak Ty nas rozpieszczasz xD
    To było taaaakie urocze jak Natsu nazywał Lu "gwiazdeczką". Chyba zgłoszę reklamację do mego lutego i też gwiazdką będę xD dobra może lepiej nie xD przeszłość Natsu... No tego się nie spodziewałam, ale chyba wreszcie chłop wyszedł na ludzi ;) i rodzice Lu... nadal wyczekuje jak Jude zareaguje na widok wybrania swej córy :D A co do sceny seksu to tak cichaczem powiem Ci, że Ty na serio umiesz opisywać to z taką gracją i smakiem, że miło się czyta. Jednak dla mnie na dzisiaj za dużo tego tematu i takie tam.
    U mnie był Mikołaj Chojny i książek mi przyniósł za dużo. Nie wiem czy do kolejnych świąt to wszystko przeczytam xD
    Ah no i dobrego 2020 roku! Niech będzie to dobry rok dla wszystkich :3
    ~ Jazz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez ostatnie 48 godzin nic innego nie robiłam, tylko ślęczałam nad tym rozdziałem z przerwami na siusiu, obiad, ect xD. Ale obiecałam, że jeszcze będzie rozdział w tym roku i słowa dotrzymałam ;) I dziękuję za komplement odnośnie erotycznych scen, ale rozumiem cię doskonale. Ja mam tego tematu dość na dłuższy czas xD.
      No Mikołaj widzę naprawdę był dla ciebie hojny, ale jak dla mnie książek nigdy dość ;). Dziękuję za komentarz i jeszcze raz wszystkiego dobrego w 2020 :D :***

      Usuń
  2. No ładnie się nam relacja rozkręca! Wciąż się boję reakcji rodziców, w końcu kiedyś się dowiedzą, że są razem. Pytanie, czy od nich, czy od kogoś innego... U mnie też Wigilia udana, a najwięcej dostałam alko ^^, mój Mikołaj wie co dla mnie najlepsze :D Szczęśliwego nowego moi drodzy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no to sylwestra miałaś pewnie udanego po tak szczodrym Mikołaju xDDD. I powiem tak... Nie ma co się na zapas martwić, tylko trzeba cieszyć się tym, że obecnie jest dobrze ;D

      Usuń
  3. Niekwestionalnie jeden z najlepszych rozdziałów na ZO! No co tu dużo pisać, pięknie zrobiona, solidna robota i twoja i różowej landryny, haha. Pozdrawiam gorącooo! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, mówisz, że możemy z landryną być z siebie dumni? xD
      Dziękuję, za miłe słowa :***

      Usuń
  4. Ja te swoje palce wepchnę w końcu w gips, ale z drugiej strony dla twojej radosnej twórczości warto.:)

    Ej,Dragnell, mi się szykuje remont całego mieszkania - meble i pralka tylko zostają, reszta leci do wymiany.Także... Mógłbyś do mnie wpaść i zrobić co trzeba? Obiecuję, że będę miła.^^

    Spotykałam już zboczone zwierzaki, ale Happy bije je wszystkie na głowę.xDDD

    Ha,dobrze podejrzewałam z tą przeszłością - dilerka i rozbój! Co dostanę za zgadnięcie?! Wydłużysz moim paluszkom pobyt w SPA o jeden tydzień?*^*
    Loki to złamas, mam nadzieję że Dragnell go wykurzy z miasta na dobre. Albo przynajmniej połamie gnaty ku przestrodze.:)

    Jak można pomylić rosół z ziemniakami? To trzeba być mistrzem nad mistrzami.xDDD

    BUUUU!!! SEKSY ZA KRÓTKIE, ALE JUŻ NIE SMĘTNE!!! CHODŹ TUTAJ I MNIE ZBIJ, CHOCIAŻ NIE WIEM CZY SIĘ ODWAŻYSZ!!! XDDD A TAK NA SERIO TO PRZEZAJEBISTE ONE BYŁY,PRAGNĘ TAKICH OPISÓW WIĘCEJ!!! <3

    Aj tam, Dragnell, nie smęć tylko ciesz się chwilą i swoją gwiazdeczką z nieba.

    Oj, będzie drama z rodzicami... Już mi się micha cieszy na saną myśl o niej! :D

    Happy to król tego rozdziału, przysięgam na wszystko co kocham, a niewiele tego jest.xDDD

    Ale żeby nie było samych śmieszków i heheszków - super opisałaś ich myśli i uczucia, które towarzyszyły im w danych momentach. Wcześniej też to robiłaś, ale, kurwa, tym rozdziałem przebiłaś samą siebie. :) Jak Natsu rozmyślał jak to on i Lu zostali skrzywdzeni przez innych ludzi, to miałam takie "Meeh, skąd ja to znam?" albo ten opis jego wahania po tym jak mu Luśka wywaliła z pytaniem o jego plany wobec niej... To wszystko było takie prawdziwe, że przeżywałam to razem z nimi. A wiesz dobrze, że potrafię aż nad to przeżywać, nawet najwiekszą głupotkę.

    Nie, wróć. Jeszcze jeden śmieszek i heheszek muszę wymienić - pandę.XDDD

    Kończę już, bo palce wyją z bólu,ale wiedz, że będę czekać z niecierpliwością na następne rozdziały.:)
    G.K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [*] - to znicz dla twoich paluszków xD.
      Ale że czemu Happy jest zboczony? :D Bo patrzył, czy podrapał bokserki xD? I ty serio chyba mało zboczonych zwierzaków widziałaś, ale to ci na priv opowiem xDDD. A za odgadnięcie przeszłości Dragneela załatwię ci gips deluxe na palce :'D.
      Jak można pomylić ziemniaki z rosołem? To z życia wzięte, także można. Ale nie powiem, trzeba być zdolnym, żeby coś takiego odjebać xD.
      Za krótko? ZA KRÓTKO?! Bo zaraz serio się odważę i przyjdę xD!
      I... jejku, już dawno chyba nie widziałam cię takiej... poruszonej? Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że tak bardzo spodobał ci się ten rozdział!!!
      Dziękuję, Ginny! <3 <3 <3 :***

      Usuń

Szablon © Stworki|Yasha