– No to jesteśmy. A, nie
przeraź się bałaganem, nie spodziewałem się gościa – oznajmił Dragneel z zawstydzonym uśmiechem.
Otwierając przed Lucy drzwi do swoich włości, na oślep włączył światła w
mieszkaniu.
Dziewczyna ostrożnie weszła do środka i od razu uwierzyła, że Natsu nie
planował nikogo dziś zapraszać. Świadczyło o tym chociażby otwarte pudełko po
pizzy pozostawione na stole, dwie puste butelki po Heinekenie, czy zwinięte w
jedną kupkę ubrania na sofie.
– Zaraz zrobię ci coś do
picia, tylko tu nieco ogarnę... – zaproponował mężczyzna z niewielkim
zmieszaniem. Heartfilia niedbale machnęła zabandażowaną ręką.
– Nie przejmuj się – mruknęła, opierając się przedramieniem o
ścianę i zdjęła buty z pomocą pięt. Widząc jej zmagania, Natsu ściągnął płaszcz
z dziewczyny i powiesił go na wieszaku. Sam również odwiesił swoją skórzaną
kurtkę, po czym wszedł w głąb pokoju, rozpinając kaburę, przyczepioną do pasa.
Schował ją do nocnej szafki, postawionej w rogu pokoju obok skórzanego
wypoczynku. Następnie zabrał się za powierzchowne porządki. Lucy w tym czasie
nieśmiało rozglądała się po mieszkaniu.
– Ładnie tu. Mogę się
rozejrzeć? – spytała zaciekawiona, na co
Natsu, zbierając z sofy znoszoną odzież, uśmiechnął się szeroko.
– Śmiało, czuj się jak u
siebie.
Kawalerka nie posiadała dużego metrażu, jednak miała
potencjał, który Dragneel ewidentnie próbował wykorzystać. Mieszkanie było
urządzone w lotfowym, minimalistycznym stylu. Królowały tu czarna stal, drewno
i surowa ścianka działowa z brunatnej cegły, oddzielająca jasnoszary pokój od
kuchni. Właśnie na niej umocowany był pięćdziesięcio calowy telewizor. Na
wprost ekranu, po drugiej stronie pokoju, znajdowała się wcześniej wspomniana
czarna sofa z niewielką szafką nocną. Nad nią wisiało kilka zdjęć w antyramie.
Na niektórych Lucy już z daleka zauważyła Graya, Juvię czy Erzę, ale były także
fotografie, na których nie rozpoznawała uwiecznionych na nich ludzi.
Między ceglaną ścianką działową a wypoczynkiem stał drewniany
stół, wykonany z tego samego gatunku drzewa, co dwudrzwiowa szafa w niewielkim,
prowizorycznym przedpokoju. Znaczny atut kawalerki stanowiły naprawdę
duże, przestrzenne okna. Na parapecie ze sklejki rosła biała orchidea. Za dnia
kwiat musiał mieć dużo rozproszonego światła, ponieważ mieszkanie posiadało widok
na południe.
– Trochę w to mieszkanie
władowałeś – przyznała Lucy,
przyglądając się sosnowym okiennicom oraz półkom – również w loftowym stylu – na których poustawiane były segregatory i
brązowe kartony.
– Okna już takie były. A
meble, żeby było taniej, robiłem z Gildartsem – wyznał Natsu.
– Nie żartuj, sam je
zrobiłeś?!
– Wszystkie
nietapicerowane. I ściankę z cegieł sam postawiłem. Lampę sufitową też zrobiłem
– wymieniał.
Lucy zerknęła do góry i zmarszczyła brwi, przyglądając się
heksagonalnej, trójwymiarowej lampie z jasno świecącą, ledową żarówką edisona.
– Nie wiedziałam, że z
ciebie taka złota rączka...
– Zaraz tam złota rączka – prychnął, przechodząc obok Lucy i zbierając
śmieci ze stołu. – Po prostu lubię
czasem pobawić się z drewnem czy spawarką. Poza tym w sklepach robią teraz
buble na góra trzy sezony.
– To wygląda na naprawdę
solidną robotę – Heartfilia, doglądając
uprzątnięty już stół, nie kryła podziwu. Po chwili drgnęła, zdając sobie
sprawę, że Dragneel stoi tuż za nią.
– Jeśli chcesz, możemy go
razem przetestować – wyszeptał,
przesuwając dłonie po jej talii.
Nie odwróciła się, słysząc przy uchu jego cichy, rozbawiony
chichot. Ani gdy poczuła na karku jego wargi, przez co odruchowo przymknęła
powieki. Przyjemnie ciepło, bijące z ciała mężczyzny zaczęło kojąco ogrzewać
jej plecy.
– Usiądź, zrobię ci
herbaty.
Nagle ręce zniknęły z jej bioder. Mężczyzna odsunął się,
pozostawiając Lucy z niemiłym uczuciem chłodu. Odwróciła się, lecz Natsu
już wchodził do kuchni.
Westchnęła rzewnie. Nie pozostało jej nic innego, jak posłuchać
polecenia i usiąść na sofie. Siedziała w ciszy, lustrując zawieszone nad nią
zdjęcia, kiedy dostrzegła kroczącego ku niej niebieskiego, małego kotka.
– O matko, jakiś ty słodki!
No chodź, chodź do mnie. Ooo, próbujesz wskoczyć na sofę? Uroczy maluszek...
Ej, zaraz... Hej, co ty robisz?!
Natsu wyszedł z kuchni i ryknął śmiechem, widząc Lucy, która przez
zabandażowane dłonie nieudolnie próbowała wygonić Happiego, leżącego na jej
pokaźnym biuście.
– O nie, kolego, to moje
miejsce! – zawołał. Z rozbawienia ledwo
doniósł herbaty bez rozlewania. Postawił dwa kubki na stole i usiłował
zdjąć kota z Heartfilii, jednak zwierzak miauknął w proteście i wbił pazury w
sweter dziewczyny.
– I co teraz? – spytała nieco spanikowana Lucy, na co Dragneel
jedynie wzdrygnął bezradnie ramionami.
– Nic – stwierdził, siadając obok na sofie. Objął
blondynkę ramieniem i spojrzał na nią. – Happy też chętnie posłucha, kim był ten
gamoń z kawiarni.
Heartfilia natychmiast się spięła i zmarkotniała. Pogodną twarz
zastąpił grymas niezadowolenia, wręcz irytacji. Po kilku sekundach odwróciła
wzrok w stronę okna.
– Nie chcę o tym mówić.
– Ale Lucy...
– Nie chcę – powtórzyła, tym razem dobitniej, a po chwili
sapnęła ociężale, jakby wraz z wypuszczeniem powietrza usiłowała wyzbyć się
złości. – Tak szczerze, to chcę skończyć
liceum i wyjechać. Znaleźć się jak najdalej od tego przeklętego miasta,
apodyktycznych rodziców, tych wszystkich powalonych ludzi. Nie wiem, może się
zapisze na studia i zamieszkam w akademiku? Zostawić to wszystko w cholerę. W
końcu nic mnie tu nie trzyma...
Zamyśliła się. Pogrążyła w zadumie tak bardzo, że nie zauważyła ucieczki
Happiego na parapet z orchideą, ani tego, że Natsu cofnął rękę z jej
ramienia.
– Pieprzony jasnowidz.
– ... Co? – dopiero głos Dragneela przywołał ją z
powrotem. Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
– Nic. Tak tylko głośno
myślę – warknął, odsuwając się od Lucy.
– A ty co, obraziłeś się?
Bo nie chce ci opowiadać o jakimś złamasie?
– Bo mnie także chcesz
zostawić.
Lucy zamrugała powiekami.
– Co?! – powtórzyła, tym razem śmiejąc się w
głos.
– W końcu nic cię tu nie
trzyma – zacytował dziewczynę
naburmuszonym tonem.
– Źle mnie zrozumiałeś! – zawołała. – Oczywiście, że nie chcę! Po prostu myślę, żeby
się usamodzielnić. Uwolnić od domu, kilku dawnych historii. Zacząć w nowym
miejscu, z czystą kartą.
– Spoko, Lucy. Wiem,
że nie miałaś wobec mnie żadnych poważnych planów.
– Nic nie mówiłam, że chcę
cię zostawić. Jak mogłeś tak pomyśleć, Natsu...
Nadąsany mężczyzna parsknął, ignorując smutną minę Heartfilii oraz
to, że zaczęła się intensywnie w niego wpatrywać. Upił łyk gorącej herbaty i
wygodnie opadł plecami o skórzane oparcie wypoczynku.
– Czysta karta? – żachnął cynicznie po dłuższym milczeniu. – Dziewczyno, nie masz pojęcia, o czym gadasz.
– A ty masz wobec mnie
poważne plany? – spytała, kiedy ponownie
sięgnął po kubek.
Zastygł w bezruchu, a jego serce zabiło szybciej. Kątem oka
widział, że Lucy nie spuszcza z niego wzroku. Ale się, chłopie,
wkopałeś – pomyślał.
Nie spodziewał się, że Heartfilia wyskoczy z takim pytaniem. Nie
był na coś takiego przygotowany. Aż zaschło mu w gardle, więc upił kolejny, tym
razem niewielki łyk herbaty i odchrząknął. Usiadł bokiem, a Lucy, by mogli być
na wprost siebie, zrobiła to samo.
– Posłuchaj – zaczął, ze zdenerwowania ocierając spocone
dłonie o kolana, a następne chwycił delikatnie Heartfilię za nadgarstki.
Patrzył na nie, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić i nie racząc zerknąć
wyżej – wiedział, że kiedy spojrzy w jej
czekoladowe, błyszczące się oczy, przepadnie. Chciał dać jej swego rodzaju
reprymendę, jednak z chwilą, gdy otworzył usta, zaczął mówić coś zupełnie
innego, niż planował.
– Wiesz, nie mieszkam w
Magnolii od urodzenia. Przeprowadziłem się tu prawie siedem lat temu.
– Gdzie mieszkałeś
wcześniej? – Lucy spytała nieśmiało,
jakby nie była pewna, czy może mu przerywać.
– W Oshibanie – wzdychnął. Widać było, że mówienie o
przeszłości nie przychodzi mu z łatwością. Wkrótce Heartfilia przekonała się
dlaczego. – Miałem wtedy z pięć lat? A
może jeszcze cztery? Wylądowałem w szpitalu z ciężkim zapaleniem płuc. W
tym czasie moi rodzice spłonęli w mieszkaniu. Powodem pożaru była ponoć
nieszczelna instalacja... – Jego
dłonie ciut mocniej zacisnęły się na nadgarstkach Lucy. – Z oddziału odebrał mnie mój wujek, Igneel, z
którym musiałem zamieszkać w Bargo. W chacie mu się nie przelewało, lecz i
tak przygarnął mnie do siebie. Miałem gdzie spać, miałem co jeść, to właśnie on
nauczył mnie podstaw o stolarstwie, ale... Cóż, nie pilnował mnie. Dawał dużą
swobodę, a ja korzystałem z tego, jak mogłem. Biłem się z kim popadnie, a potem
ledwo przechodziłem z klasy do klasy, bo dużo wagarowałem. Wolałem pić i palić
zioło z kumplami za garażami, niż siedzieć w szkole. Moja... – Natsu z rozbawienia na moment uniósł brwi, a
na jego ustach pojawił się dziwny uśmieszek. – ... dziewczyna, Lisanna, próbowała przywołać
mnie do porządku. No i czasem się jej udawało, a czasem nie. Z każdym
miesiącem, rokiem, wychodziło jej to coraz rzadziej... Wszystko zaczęło się
sypać jeszcze bardziej, kiedy Igneel stracił stałą pracę w fabryce. Żeby było
co włożyć do gara, zaczął dorabiać na budowach. Wtedy stracił także zdrowie,
wysiadł mu kręgosłup. Zacząłem podkradać, by mu pomóc. A to w dyskontach, a to
portfele w autobusach, może z dwa razy wyrwałem torebkę jakieś staruszce.
Niestety, nieświadomie raz okradłem w autobusie matkę mojego kumpla i zostałem
na tym przyłapany. Wtedy Igneel chyba po raz pierwszy się na mnie
wkurzył. Mimo to pomógł mi. Dzięki jego interwencji kobieta nie zgłosiła
kradzieży na policję, ale od kumpli i tak dostałem niezły łomot. Tak
załatwialiśmy sprawy między sobą. Na drugi dzień jeden z nich zaprowadził mnie
do swojego starszego brata, który należał do lokalnego gangu. Niby nic
wielkiego, tyle że ze skoków na sklepy z rtv i agd było więcej kasy. Dla
Lisanny było to już zbyt wiele i dała mi ultimatum – albo ona, albo „koledzy”. Igneela czekała
operacja kręgosłupa, więc nawet się nie zastanawiałem i wybrałem to drugie. A potem
to już wszystko zabrnęło za daleko... Wkręcili mnie w dilerkę i większe
akcje, takie jak porwania do lasu. Oczywiście w celu nastraszenia, nic więcej.
Trwało to zaledwie kilka miesięcy, w których Igneel przeszedł ze mną piekło.
Nie słuchałem go, byłem mądrzejszy, potrafiłem nawet obarczać go winą. W końcu
z nadejściem nowego roku, zaraz po sylwestrze, wyrzucił mnie z domu.
Stwierdził, że tak dalej być nie może, że nie tak mnie wychował, a na odchodne
rzucił mi swój szalik żebym nie zamarzł i kilka drobniaków. Wtedy okazało się,
ile są warci ci moi kumple. Żaden mi nie pomógł, zostałem sam jak palec. Wylądowałem
na ulicy, a niedługo potem złapali mnie z piętnastoma gramami amfetaminy, którą
wiozłem do jednego ważniejszych klientów. Siedziałem w radiowozie i
myślałem, że to koniec, że teraz czeka mnie kilka lat odsiadki w pierdlu i syf
w papierach, ale na komisariacie przesłuchiwał mnie dawny przyjaciel
mojego wujka – Gildarts. Tak, ten
Gildarts – potwierdził, wyprzedzając
pytanie Heartfiii. – Dał mi szansę,
wierząc, że znalazłem się w złym miejscu i czasie. Że spotkałem na swojej
drodze nieodpowiednich ludzi. I poniekąd miał rację. Już po śmierci rodziców
przepełniała mnie złość, której nie miałem gdzie przekierować. Chciałem z
całych sił wyrwać się z biedy, domu, miasta, życia w nim. Zostawić wszystko i
spalić za sobą mosty, nawet Lisannę i Igneela, któremu narobiłem tyle
problemów. Myślałem, że to coś da, a Gildarts umożliwił mi to, załatwiając
miejsce w szkole policyjnej w Magnolii. Powiedział, że prócz zapędów do
autodestrukcji widzi we mnie potencjał, oraz że zrobi to ze względu na Igneela. I
wyjechałem, przysięgając sobie, że wrócę do Bargo dopiero gdy coś osiągnę.
Gdy dopnę swego i udowodnię im, że mogę być coś wart, bo oni już przestali we
mnie wierzyć. Jednak z biegiem lat zrozumiałem, w czym tkwił problem. Nie w
ludziach, którzy mnie otaczali, ani w miejscu, gdzie się wychowywałem. Problem
tkwił we mnie. To ja miałem problem sam ze sobą... Ech, rozgadałem się, a
chciałem tylko powiedzieć, że rozumiem, co miałaś na myśli. Każdy czasem
znajduje się w sytuacji, kiedy myśli, że najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka,
lecz dopóki ktoś w ciebie wierzy, nie rób tego. Nie pal za sobą mostów – mówiąc ostatnie zdanie, wreszcie spojrzał na
Lucy. Na widok jej twarzy zalanej łzami, otworzył szeroko oczy i zaśmiał się
głośniej. – No i czego ryczysz, głupolu!
To stare dzieje.
– No bo... – wydukała Lucy, po czym mocno przytuliła
Dragneela. Zaskoczony i jednocześnie rozbawiony mężczyzna pogłaskał ją po
głowie.
– Herbata ci zaraz wystygnie.
A taka dobra, malinowa.
– No to co – burknęła, powoli się odsuwając i ocierając
mokrą twarz nadgarstkami. Natsu przyjrzał się jej dłoniom, za które po chwili
ostrożnie chwycił.
– Bolą cię jeszcze? – zapytał, zdejmując z nich opatrunek.
– Trochę pieką. Chyba
przeżyję – zażartowała, jeszcze
pociągając nosem po płaczu.
Przyjrzał im dokładnie i przyznał, że faktycznie nie wyglądało to
źle. Nie miała żadnych bąbli po oparzeniu, jedynie gdzieniegdzie zaczerwienioną
skórę. Przecięcia po rozbitych filiżankach na szczęście nie były głębokie.
– No dobra, dopij herbatę i
idź pod prysznic, bo cała się rozmazałaś.
Heartfilia chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak może
wyglądać.
– Jest aż tak źle?
– Wyglądasz jak panda.
– O rety... – wstała i zakłopotana, nieporadnie usiłowała
zasłonić twarz ręką. – Łazienka jest
tam, tak? – wskazała niedbale na
jedyne drzwi w mieszkaniu, poza wejściowymi. – To idę się umyć. Pożyczysz mi coś? Jakąś
piżamę albo chociaż koszulę...
– A nie możesz spać nago? –
Dragneel wypalił wprost, przybierając na
twarzy niecny grymas.
– Nie mogę – odpowiedziała dosadnie, obdarzając go marsową
miną, a Natsu uniósł ręce w obronnym geście.
– Okej, zaraz ci coś dam,
tylko nie patrz już na mnie tym wzrokiem morderczej pandy!
***
Kiedy wyszła z łazienki, w pokoju panował klimatyczny półmrok.
Sufitowe światło zostało zgaszone i zastąpione przez ambilight w telewizorze
oraz niewielki pas ledowy, zamocowany pod parapetem. W czasie jej prysznicu,
Natsu zdążył rozłożyć i pościelić sofę, a na stole czekały dwie zaparzone
chińskie zupki oraz talerz z kilkoma kanapkami z szynką. Chyba sopocką.
– Czym chata bogata – zaprosił ją do stołu. – Niestety nie zdążyłem zrobić zakupów, obecnie
na stanie nie mam nic lepszego.
Lucy, ubrana w pożyczoną, zdecydowanie za dużą koszulkę z
nadrukiem głowy szturmowca ze Star Wars, usiadła obok niego na sofie.
– Dobra, dobra. Pizza na
stole dość mi powiedziała o twojej diecie. Powinieneś czasem ugotować sobie coś
zdrowszego – dogryzła mu, tarmosząc
swoje świeżo umyte włosy.
– Ja kucharzyć? Nie nadaje
się do tego. Juvia kiedyś mnie poprosiła, żebym odcedził ziemniaki. Pojebałem
garnki i wylałem do zlewu rosół, który gotowała od południa.
Lucy, która właśnie ugryzła kanapkę, zakrztusiła się.
– Śmiej się, śmiej...
– Na pewno nie jest aż tak
źle – wybełkotała z pieczywem w buzi.
– Jest gorzej. Uwierz,
potrafię spierdolić nawet jajecznicę – przyznał się Dragneel, chwytając za miskę z
zupką i przechylając ją, wysiorbał głośno połowę wywaru.
– Słyszałeś może o
sztućcach? – spytała zniesmaczona. – I... Mogłabym ci coś czasem ugotować.
Jeśli chcesz! – dodała pospiesznie,
zlękniona, czy aby nie była to zbyt śmiała propozycja.
– Poważnie?! – Natsu z hukiem odstawił miskę na stół. – A zrobiłabyś tę zapiekankę z makaronem, co na
kolacji? Przysięgam, że śniła mi się po nocach, taka była dobra!
– Haha, jesteś niemożliwy!
Ugotuję ci coś o wiele lepszego – zapewniła, pukając go wskazującym palcem w
tors.
– Coś lepszego? To chyba
sama mi się podasz na talerzu – stwierdził, rzucając się na Heartfilię i
popychając ją na łóżko. Zaczął ją łaskotać, lecz szybko przestał, kiedy Lucy
syknęła z bólu.
– Cholerne dłonie – warknęła.
– Wybacz, zapomniałem o nich
– mruknął, siadając i spoglądając na
dziewczynę. Leżąc na plecach, nagle zasłoniła oczy przedramieniem.
– Ten chłopak z kawiarni to
mój były.
– Och... – wyrwało się Dragneelowi, a Lucy westchnęła
głośniej i odkrywając twarz, spojrzała na biały sufit.
– Odkąd pamiętam, Loki miał
renomę lowelasa, ale wierzyłam, że to jedynie głupia metka, jaką przyszyli mu
przez plotki, które powstały z zazdrości. Będąc z nim w półrocznym związku,
wierzyłam, że coś dla niego znaczyłam. Bardzo się przeliczyłam. Rzucił mnie,
gdy tylko zaliczył ostatnią bazę. Dosłownie, po wszystkim kazał mi się ubrać i
wyjść. Nawet na mnie wtedy nie spojrzał. Chodziło o jakiś zakład, czy coś...
– Koleś spotykał się z tobą
przez pół roku dla jakiegoś debilnego zakładu? – nie dowierzał Natsu, a Heartfilia posłała mu
ponury uśmieszek.
– Coś w tym stylu. Nie są
to zbyt miłe wspomnienia jak na swój pierwszy raz – zaśmiała się smutno. – No ale co, zbliżał się koniec roku szkolnego,
potem były wakacje, poznałam ciebie... Sprawę z Lokim uważałam za zamkniętą,
miałam z nim jako tako spokój. Do ostatniego miesiąca. Nie wiem, co mu odbiło.
Zaczął mnie nagabywać. Na lekcjach podrzucał liściki, na przerwach próbował
zagadywać. Olewałam go i było dobrze, tyle że wczoraj ktoś wrzucił do neta
jakiś durny wpis, ośmieszający Lokiego i jego... Jakby to ująć, wrodzone
umiejętności w łóżku. Mało tego, ktoś zrobił to w taki sposób, żeby wszyscy
pomyśleli, że ja to napisałam. Niestety on też w to uwierzył. Próbowałam z nim
dzisiaj porozmawiać, wyjaśnić, że nie mam w tym nic wspólnego, ale nie chciał
mnie słuchać. A potem przyszedł z kumplami do 8– Island i... Znasz resztę.
Kiedy skończyła, Dragneel położył się obok niej. Leżąc bokiem,
podparł policzek dłonią.
– Gwiazdeczko, powiedz mi
czy ja dobrze zrozumiałem. Jakiś zjeb ugania się za tobą od miesiąca, a ty nie
raczyłaś mi choćby o tym wspomnieć?
Lucy zacisnęła wargi, robiąc skruszony wyraz twarzy. Ze zmieszania
zaczęła bawić się kciukami.
– O nie, nie patrz tak na
mnie tymi swoimi oczami. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!
– No bo nie chciałam robić
afery z czegoś tak błahego... – Tak
mocno ściszyła głos, że niemal szeptała.
W Natsu coś się zagotowało.
– Kurwa, co?! – W przeciwieństwie do Heartfilii, uniósł ton.
Dziewczynie wyraźnie się to nie spodobało.
– Kurwa, nic – furknęła, przenosząc się na poduszkę i
odwracając tyłem do Dragneela. Po chwili grobowej ciszy mężczyzna przytulił się
do jej pleców.
– No przepraszam, nie
fochaj się. Wiem, nie chciałaś mnie martwić.
– Też – odrzekła po dłuższym namyśle. – Bałam się, że uznasz mnie za niedojrzałą gówniarę,
jeśli przyjdę do ciebie z taką pierdołą.
Natsu jednym mocniejszym ruchem odwrócił ją do siebie. Zlustrował
nią gniewnie z góry.
– Wiesz co? Sama jesteś
pierdoła. Nigdy więcej nie ukrywaj przede mną takich spraw, jasne? I masz
mi powiedzieć, jeśli ten Loki znów coś odwali. Po tym, co odjebał, przysięgam,
że choćby spojrzy na ciebie, to sobie z nim porozmawiam na osobności...
– Się tak nie
nakręcaj.
– Lucy....
– Dość już zrobiłeś.
– Nie pozwolę, by ktoś
traktował moją kobietę w ten sposób.
Zdębiała. W jednej chwili odebrał jej zdolność mówienia. Patrzyła
na jego poruszające się usta, które wypowiadały niedocierające do niej słowa.
Zatopiła się w zieleń jego oczu, w których dostrzegła zmartwienie oraz troskę,
kontrastującą z gniewnie zmarszczonym nosem. Poczuła rozchodzącą się po ciele
falę gorąca, a w uszach zaczęło jej szumieć.
Nazwał ją swoją kobietą. Niby powiedział coś oczywistego, nic
nadzwyczajnego. A mimo to...
– Obiecujesz?
– Auć! Co? – spytała rozgniewana, kiedy tryknął się z nią
czołem.
– Że nie będziesz zatajać
przede mną takich rzeczy.
– Obiecuję – przyrzekła po krótkiej chwili, niemrawo
unosząc kąciki ust.
– No... – Natsu odetchnął, jakby mu ulżyło. – To idę się umyć.
***
Musiał wziąć chłodny prysznic i ochłonąć. Ten wieczór był istnym
rollercoasterem emocji. Najpierw rozmowa z Gildartsem, potem ta nieszczęsna
afera w kawiarni, teraz szczere pogawędki z Lucy... Zdecydowanie musiał
ochłonąć.
Zima woda pomogła mu uporządkować wszystkie myśli. Wtedy coś do
niego dotarło.
Choć ich sytuacja i przeszłość diametralnie się różniły, to miały
wspólny mianownik. Obydwoje w świecie pełnym ludzi zostali zranieni, oszukani,
wykorzystani. Czuli się samotnie w tłumie – zapewne nie oni jedni na tym ziemskim padole,
ale Lucy sprawiła, że coś zaczęło się zmieniać. Miał wrażenie, że ona
jest w stanie go zrozumieć. Że słucha, nie oceniając i po prostu koi jego
głęboko zakorzeniony ból swoją obecnością. Sprawiała, że nie czuł się już taki osamotniony,
a życie nie wydało się aż tak parszywe. Nabierało kolorów.
A co on ofiarowywał jej w zamian?
Swój pierwszy raz dziewczyna uprawiała ze skończonym kretynem. On,
zapewne jako drugi, również się jak dotąd nie popisał. Pomijając fakt, że
dostawał wścieklizny na samą myśl o tak intymnych stosunkach Lucy z jakimś
gnojkiem, żaden z nich nie dał jej tego, na co zasługiwała. Serca, czułości,
poczucia bezpieczeństwa. Nie miała tego w domu, nie zaznała tego także u boku
mężczyzny.
Postanowił, że musi to naprawić, zanim będzie za późno. Najlepiej
natychmiast.
Wyszedł spod prysznica i nałożył bokserki na mokre ciało. Nie miał
czasu na tak przyziemne rzeczy, jak wycieranie się ręcznikiem. Zdecydowanym
krokiem wszedł do pokoju. Lucy leżała w takiej samej pozycji, w jakiej ją
zostawił, lecz słysząc otwierające się drzwi łazienki, zerwała się z miejsca.
– Pozmywałam po kolacji – poinformowała, siadając po turecku. Wyglądała
na poruszoną i zaaferowaną. Chyba chciała powiedzieć coś ważnego. – I, Natsu, chciałam cię przeprosić. Masz rację,
powinnam powiedzieć ci o tym od ra...
Nie czekając, co ma do oznajmienia, złapał Heartfilię za
nadgarstki i szarpnięciem wyciągnął z sofy. Podniósł ją, chwytając za uda i
ulokował sobie na biodrach.
– Chyba nie chcesz teraz
testować swojego stołu?! – zawołała
zdumiona, kiedy posadził ją na meblu.
– Owszem, chcę – oświadczył z pewnością. – Skoro umyłaś już naczynia...
Kolanami rozszerzył jej nogi, stając między nimi.
– Oszalałeś! Co ty
wyprawiasz?! I czemu jesteś cały mokry?!
– Ty też zaraz będziesz.
– Co w ciebie
wstąpiło?!
Nie odpowiedział. I usilnie pragnął, by ona także przestała
trajkotać, więc czule złapał dziewczynę za policzkami i uciszył francuskim
pocałunkiem – niespiesznym, aczkolwiek
przenikliwym i namiętnym. Stykając z nią swój język, mruknął przeciągle w jej
ustach. Miał ochotę zedrzeć z niej ubrania, przycisnąć do stołu i porządnie
wziąć w obroty. Dotąd nie bardzo dbał o potrzeby partnerek – na pewno nie bardziej niż o swoje. Lucy
natomiast wywlekała z niego najgłębiej skrywane, najdziksze pragnienia.
Wzbudzała w nim skrajne żądze i niespotykane dotąd pożądanie. Jednocześnie
pragnął zająć się nią w odpowiedni sposób; za wszelką cenę sprawić, by było jej
z nim dobrze. Musiał jednak mocno się powstrzymywać, by nie stracić nad sobą
kontroli. Dotąd nikt i nic tak na niego nie działało. Nie rozumiał, dlaczego
tak się dzieje, dlaczego właśnie przy niej. Tak po prostu się działo.
Oderwał się od niej, odsuwając o zaledwie kilka centymetrów.
Spojrzał jej wnikliwie w ciemne, szerzej otwarte ze zdumienia oczy, w których
drobne światełka ledów odbijały się niczym iskry. Widział, że znów chciała
coś powiedzieć, dlatego przyłożył palec do jej rozchylonych warg, uśmiechając
się przy tym nieznacznie. Pochylił się do przodu, całując Lucy w policzek.
Następnie w drugi. Zaczął składać subtelne, pojedyncze buziaki na jej czole,
nosie, podbródku.
Była rozkosznie speszona. Napawał się tym, że nie wiedziała, jak
zareagować.
Uniósł dziewczynie ręce i zdjął z niej koszulkę. Wyrzucił t– shirt
za siebie i z powrotem, spragniony jej smaku, dorwał się do jej ust, wilgotnych
od wcześniejszych pieszczot. Nie zamknął oczu i podglądał, jak początkowo Lucy
patrzyła na niego ze zdezorientowaniem. Wkrótce jednak przymknęła powieki, do
reszty poddając się pocałunkowi.
Sunął palcami po jej karku, powoli kierując się wzdłuż linii
kręgosłupa. Pod opuszkami wyczuł dreszcze, jakie zaczęły powstawać na gładkiej,
aksamitnej skórze Heartfilii. Docierając do dołeczków wenus, energicznie
przyłożył dłoń do pleców Lucy i przysunął ją sobie bliżej krańca stołu. Lubieżnie
oblizał jej gorną wargę, gdy odruchowo oplotła łydki wokół jego nóg, dociskając
się kroczem do rosnącego zgrubienia w męskich bokserkach.
Natsu chwycił ją za tył głowy i w akompaniamencie obopólnych,
upojnych westchnień, jeszcze bardziej przycisnął jej usta do swoich. Naparł
na nią swoim ciałem, zmuszając partnerkę do zmiany pozycji. Blondynka oparła
łokcie o blat i ułożyła się w pozycji półleżącej. Wtedy on wychylił się do
przodu i chciwymi pocałunkami dotarł do obojczyka Heartfilii.
Językiem zostawiał mokre ślady na jej smukłej szyi. Słysząc jej oddech, coraz
płytszy i szybszy oraz czując jej zwiększone tętno, wyraźne na tętnicy, pomału,
wręcz leniwie, całus za całusem, zmierzał niżej.
Będąc tuż nad jej piersiami, odniósł wrażenie, że Lucy zaczęła się
dyskretnie wiercić. Nie mylił się i drgnął, gdy dziewczyna zahaczyła
paznokciami o gumkę jego bokserek.
– Nie – zażądał stanowczo i złapał ją za rękę jak
złodzieja, przyłapanego na gorącym uczynku.
– Dlaczego? – spytała niewinnie.
– Bo dziś to ja się tobą zajmuję.
– Ale ja też lubię się tobą
zajmować... – wyznała ściszonym głosem.
Uniósł głowę, by zrównać z nią wzrok. No po prostu nie wierzył.
Czy ona zdawała sobie sprawę z tego, co z nim wyprawiała?! Zaczął powątpiewać,
czy wiedziała, jak mężczyźni odbierają tego typu stwierdzenia. A może nie
robiła tego nieświadomie, tylko właśnie z premedytacją?
Wstał ze stołu, złapał Heatfilię za przedramię i przyciągnął ją do
siebie. Dziewczyna zeskoczyła z blatu, zderzając się z nim nagim tułowiem.
Odstępując o krok, przyłożyła dłonie do jego torsu i spojrzała do góry
pokornym, błagalnym wzrokiem. Natsu znał ją na tyle, by wiedzieć, co to
oznacza. Cwaniara coś kombinowała. Nie ze mną te numery. Nie tym razem –
pomyślał i zanim zdołała cokolwiek
zrobić, odwrócił ją tyłem do siebie. Objął ją w pasie i odgarnął mokre włosy,
torując sobie drogę do nagiej skóry.
– Naprawdę jesteś moją
gwiazdką z nieba – wymruczał półgłosem,
roztaczając swój ciepły oddech na jej karku. Poczuł, jak nabrała powietrza do
płuc, gdy złożył łagodny pocałunek w zgłębieniu jej szyi, a ręką ścisnął pierś
dziewczyny – aż uniosły się jej ramiona,
jak i cała klatka piersiowa. Pomiędzy palcami uchwycił jej sterczący, twardawy
z podniecenia sutek. Zaśmiał się cicho, a dłoń, którą dotąd trzymał Lucy w
pasie, przekierował w dół. Opuszkami muskał jej podbrzusze, aż wreszcie dotarł
do linii majek. Blondynka kolejny raz westchnęła głośno i oparła się plecami o
Dragneela, gdy jego palce zetknęły się z łechtaczką. Natsu z satysfakcją
stwierdził, że czuje na niej niewielki poślizg. Schlebiało mu to, a zarazem
nawarstwiało jego i tak silne pożądanie. Usłyszał przeciągły jęk, gdy
wprowadził palec do jej pochwy. W środku była przyjemnie ciepła i miękka. I
jeszcze bardziej wilgotna.
Kątem oka zauważył, że Lucy sięga po coś do tyłu. Zrobiła to, by
ścisnąć go za pośladek. Po chwili, kiedy głębiej włożył w nią palec, odrobinę
zacisnęła swoje uda, a drugą dłoń po omacku wplotła w jego włosy. Ściślej
przylgnęła do niego, cicho postękując.
Ucieszyło go to, ponieważ w końcu widział, że sprawił jej
prawdziwą rozkosz. Zadbał o to, by było jej dobrze, a zarazem samemu czerpał z
tego ogromną przyjemność.
Kiedy Heartfilia stawała się coraz głośniejsza, na moment
zaprzestał pieszczot i odsunął się na niewielką odległość. Odwrócił ją do
siebie i dostrzegł jej spojrzenie, nieco mętne, ale i zaciekawione. Jakby z
niecierpliwością wyczekiwała tego, co stanie się dalej. Utrzymując wzrokowy
kontakt, klęknął przed nią i złapał za biodra. Powoli przymknął powieki, z
oddaniem obsypując ją pożądliwymi pocałunkami: pod żebrami, w okolicy
pępka, aż dotarł do podbrzusza. Zaczął głośniej oddychać, lecz nie potrafił
tego uspokoić. Nie zamierzał tego robić. Pragnął ją i podziwiał – chciał, by o tym wiedziała. W końcu
chwycił za krawędzie koronkowych stringów i eterycznie zsunął je po zgrabnych
łydkach nastolatki. Gładził ją przy tym po gładkiej skórze, a nawet ucałował jej
stopę, gdy uniósł ją do góry, by zabrać bieliznę.
Wtem znienacka spoglądnął na nią z dołu i uśmiechnął się
zadziornie. Raptownie się podniósł, chwycił Lucy pod kolanami i w ostatniej
chwili łapiąc ją za plecy, wziął nagusieńką Heartfilię na ręce. Zaśmiał się
głośniej, gdy krzyknęła ze strachu, ale na moment spoważniał, kiedy z
tkliwością dotknęła jego policzka. Patrząc na jej ciepły uśmiech, na jej
sentymentalny, ufny wzrok, zawładnęła nim niezrozumiała dla niego radość i lekkość.
Zaraz jednak, bez żadnego ostrzeżenia i z niecnym rechotem rzucił się z Lucy na
sofę, a sprężyny materacu donośnie zatrzeszczały.
Wyszczerzony od ucha do ucha Dragneel zawisł nad chichoczącą
dziewczyną, której wilgotne włosy rozniosły się po całej poduszce. Pomyślał, że
wygląda nader uroczo. Wgramolił się między jej nogi, które zgięła w kolanach i
chciał ją ponownie pocałować. Przeszkodziło mu przeciągłe miauknięcie,
dobiegające tuż koło nich. Wraz z Heartfilią zerknęli na siedzącego nieopodal
Happiego, który przyglądał się im z ciekawością.
– Nie teraz, Happy. Sio! – próbował przegonić kota, lecz ten nic sobie z
tego nie robił. Lekko zirytowany mężczyzna rozejrzał się wokół i po chwili nakrył siebie
i Lucy kołdrą.
– Chować się przed kotem
pod pierzyną, tego jeszcze nie było – parsknęła rozbawiona Heartfilia.
– Nie mogę się skupić,
kiedy patrzy. A teraz chcę się skupić wyłącznie na tobie – oznajmił Dragneel, pochylając się nad Lucy.
Wczesał palce w jasne włosy dziewczyny tuż za uchem i pocałował z tęsknym
westchnieniem, a gdy drobne dłonie złapały się jego pleców, naprężył mięśnie. Delikatnie
nagryzł i pociągnął dolną wargę Heartfilii, zaś wolną ręką zaczął opieszale
głaskać wewnętrzną stronę jej uda. Wtedy poczuł ostre paznokcie, wbijające się
mu w okolice barków. Ciśnienie uderzyło mu do głowy. Warknął, mocniej
zaciskając dłoń na włosach Lucy.
Ich czułe pieszczoty zaczęły nabierać coraz bardziej agresywnego,
zachłannego charakteru. Gra wstępna, jaką ze sobą prowadzili, była wzniosłą,
pełną emocji chwilą, jednak napięcie, jakie w nich narastało, zaczynało być
zbyt silne. Widział po Lucy, że także osiąga punkt krytyczny.
– Zaczekaj – poprosił, na moment odkrywając ich spod kołdry
i sięgnął do nocnej szafki. Otworzył szufladę, w której przesunął kaburę z
pistoletem i wyjął jedną ze schowanych tam prezerwatyw. Nie spodziewał się, że
w tym czasie Heartfilia zrobi mu psikusa i jednym ruchem zsunie z niego
bokserki. Chciał się jakoś do tego odnieść, ale dziewczyna złapała go za
ramiona i przygwoździła do materaca. Widząc jej poważną minę, podczas gdy
siadała na nim okrakiem, postanowił niczego już nie komentować. Pospiesznie
zrzucił bieliznę z łydek, jednocześnie rozrywając zębami opakowanie
prezerwatywy. Kilka sekund później był w Lucy i z uciechą patrzył na jej
rozkosznie skwaszoną minę. Ułożył łokcie na materacu i wyciągnął ręce w stronę
Lucy. Gdy dziewczyna oparła swoje dłonie o jego, splótł z nią palce. Nie
wyglądało, by ją to bolało, więc zacieśnił uścisk. Nic więcej nie zrobił. Pozostał
bierny, pozwalając przejąć Heartfilii inicjatywę. Był ciekawy, co z tego
wyniknie – i się nie zawiódł. Jej ruchy
frykcyjne były na początku powolne, powabne, finezyjne. Wyglądała, jakby
rozpoczynała jazdę na mechanicznym byku – on także najpierw jest niepozorny, by potem
ujawnić drzemiący w sobie temperament.
Z każdym kolejnym manewrem biodrami, Heartfilia pozwalała mu
dokładniej odkrywać swoje wnętrze. Rozkręcała się, zaczęła łapać lekką
zadyszkę. Po chwili niespodziewanie uwolniła dłonie z uchwytu i oparła się
całymi przedramionami na pościeli, tuż obok głowy mężczyzny. Nachyliła się nad
nim, a ciepło jej piersi przyjemnie otoczyło tors Dragneela.
Patrząc swojej kochance prosto w przyćmione, lekko przymknięte
oczy, złapał ją władczo za kark i przysunął do siebie. Miał ochotę ponownie posmakować
jej słodkich ust, więc po prostu je sobie wziął. Językiem rozchylił jej wargi i
odszukał nim koniuszek rozgrzanego języka Lucy. Usłyszał jęk, będący
odpowiedzią na jego intensywny pocałunek oraz fakt, że wszedł w nią głębiej.
Nie przestając, złapał ją za pośladki i ostrożnie docisnął do siebie. Wykonał z
niej kilka wolniejszych, lecz dogłębniej penetrujących ruchów.
Było mu cholernie dobrze. Nieprzyzwoicie błogo. Serce dudniło mu w
piersi, a poziom dopaminy i adrenaliny w jego organizmie chyba wykraczał poza
wszelkie normy czy skale. Pragnął ogrzewać się ciepłem Heartfilii już zawsze i
pochłaniać jej zapach w nieskończoność. Uzależniała go od siebie. Pożądał jej
tak bardzo, że nawet mając ją całą dla siebie, nadal odczuwał niedosyt.
Wciąż scalony z Lucy, puścił jej pośladki i odepchnął się na
przedramionach, by usiąść. Opuścił bose stopy na podłogę, a łydkami
zaparł się o konstrukcję sofy. Nic nie powiedział, gdy siedząca na nim okrakiem
dziewczyna zerknęła na niego pytająco.
Kolejne uderzenie gorąca i chwilowy amok na moment zawładnęły jego
ciałem.
– Czekaj... Stój...
– Coś się stało?
Zamilkł, próbując odzyskać nad sobą panowanie. W ostatniej chwili
ochłonął, cudem powstrzymując się od wytrysku. Nie chciał jeszcze kończyć. Nie
przed nią.
Ciężko oddychając, przydusił dłonie do pleców Lucy, którą uwięził
w żelaznym objęciu.
– Cholera, jak ja cię
pragnę... – warknął, znów pomału
wchodząc w nią głębiej.
Kochając się z Lucy, coraz szybciej, coraz namiętniej, schował
twarz w zgłębieniu jej obojczyka, tuż nad piersiami, i z upojeniem wchłaniał
słodką woń, jaką wokół siebie roztaczała. Wtulona dziewczyna po omacku
odnalazła wiśniowe, rozczochrane włosy, za które złapała oburącz. Ciągnąc je,
uniosła głowę Dragneela i oparła się podbródkiem o jego skroń. Dyszała mu cicho
do ucha, gdy naprzemiennie całował i pogryzał napiętą skórę na jej wyciągniętej
szyi.
Nieoczekiwanie Lucy ujęła w dłonie policzki Natsu i nakierowała go
tak, by spojrzał jej w twarz. Dostrzegając jej szerzej otwarte, zmęczone oczy
oraz usta, rozchylone jakby ze zdumienia, zrozumiał, co chciała mu przekazać.
Już nie musiał się dłużej hamować. Dochodząc zaledwie parę sekund i kilka
naprawdę gwałtownych pchnięć później, łapczywie wpił się w jej usta. Zanim
skończył, ścianki pochwy zaczęły mocno opasać jego członka, a paznokcie
Heartfilii przejechały wszerz jego napiętych pleców.
Nie wytrzymała. Zaciskając uda o jego biodra, z całych sił złapała
go za ramiona. W porywie ekstazy machinalnie wygięła się w łuk, wychylając
głowę do tyłu, a z jej krtani wydobyło się zmysłowe kwilenie, jakiego Natsu
nigdy wcześniej u niej nie słyszał. Zastygnięta w bezruchu, zaczęła zaciekle
walczyć o oddech, a jej ciało, raz po raz szarpane przez konwulsje, zaczęło
powoli wiotczeć.
– O kurwa – wysapała z ledwością, starając się rozluźnić,
lecz spazmy dalej szarpały jej ciałem. Sforsowana, opadła czołem na kark
Dragneela.
– Co, dobrze ci było? – spytał zziajany.
– Czy było mi dobrze? Pff! –
furknęła drwiąco, roztrzęsionym głosem.
Również jej mięśnie dygotały niespokojnie. – Odwalasz solidną robotę nie tylko przy
stolarce. Doznanie takiej przyjemności to grzech, coś ty mi zrobił,
człowieku.
Natsu zaniósł się cichym śmiechem, po czym uniósł podbródek
Heartfilii.
– Nawet jeśli potem miałbym
smażyć się za to w piekle, z tobą mógłbym tak grzeszyć aż do usranej śmierci – wyznał, po czym ucałował ją w czubek nosa.
Oszołomiona Lucy zatrzepotała kilkukrotnie rzęsami, bo myślała, że
się przesłyszała. Usiłując uspokoić drżące ciało, utkwiła w Dragneelu swój
zaciekawiony wzrok. Z fascynacją obserwowała jego pogodny, szeroki uśmiech
oraz wesołe diabliki, tlące się w zielonych tęczówkach. Zachwycenie i
zdumienie błąkało się po jego twarzy, jakby sam nie dawał wiary temu, co się
właśnie między nimi wydarzyło.
Zaczesała mu rozmierzwione włosy do tyłu, odkrywając czoło i z
niedowierzaniem zaczęła się zastanawiać, co go napadło. Coś się zmieniło. Coś,
co nie dawało jej spokoju, a zarazem niebotycznie ją uszczęśliwiało. Wręcz
rozanielało. Niezwykły, zmysłowy seks nie grał tu pierwszych skrzypiec. Przede
wszystkim to w jego słowach i wyznaniach, gestach, a nawet spojrzeniu zauważyła
dziś coś odmiennego.
Nie chodziło tu wyłącznie o chemię albo namiętność, jaką się
wzajemnie obdarzali. Utworzyła się między nimi silna, szczególna więź. Nigdy
dotąd nie żywiła względem kogoś takiego zaangażowania, a każda godzina spędzona
z Natsu, przeprowadzona z nim rozmowa czy kolejne pocałunki sprawiały, że coraz
zagorzalej jej na nim zależało.
Siedząc okrakiem na Dragneelu, wciąż trzymała go kurczowo za
włosy. Patrzyła mu dogłębnie w oczy i wymieniając z nim zmachane oddechy,
zrozumiała, jak bardzo ten człowiek odmienił jej życie. Że zajął w nim tyle
miejsca, że nie wyobrażała sobie, by mogło go teraz zabraknąć. Świadomość tego,
ile dla niej znaczył, uderzyła w nią jak grom z jasnego nieba. I zlękła.
Chciała być dla niego równie znacząca. Ważna, wyjątkowa, bliska.
Być przez niego kochana... Bała się, że to tylko jej wyobraźnia, ale odniosła
wrażenie, że dzisiaj taka się właśnie dla niego stała. Jakby stanowiła
epicentrum jego wszechświata; dostrzegał wyłącznie ją i nic poza tym.
– No dobra, wstajemy. Muszę
zapalić.
Natsu wyrwał ją z zamyśleń szybkim buziakiem w usta, po czym
ściągnął z siebie dziewczynę. Sprężyście dźwignął się z sofy, a Lucy w myślach
pogratulowała mu kondycji. Ona nie miała siły kiwnąć choćby palcem. Wolała
rozłożyć się wygodnie na pościeli i z bezwstydnym urzeczeniem podziwiać jędrne
pośladki Dragneela. Nie była fanką męskich tyłków, ale obok takiego trudno było
przejść obojętnie.
– Co mnie tak plecy pieką.
Szczypie jak diabli...
Jej zbereźny uśmieszek zastąpił grymas szoku, kiedy dostrzegła
zmagania Natsu, próbującego dosięgnąć zadrapań na plecach. Wstrząśnięta,
impulsywnie zatkała usta dłonią. Wyglądał, jakby zaatakowała go jakaś
czupakabra. Ona mu to zrobiła? Kiedy?!
Nieświadomy niczego Dragneel rozglądał się za swoimi bokserkami.
Nagle z krzykiem schylił się chyżo za stołem.
– Happy, jak mogłeś! – zawołał ze złością, unosząc swoją bieliznę. A
raczej to, co z niej zostało, czyli strzępki materiału. – Ty zazdrosna cholero!
Kociak, zapewne doskonale wyczuwając zbliżającą się naganę, w
trymiga wystartował spod stołu i czmychnął do kuchni. Natsu jedynie powodził za
nim wściekłym wzrokiem i udał się do łazienki, potrząsając ze zdegustowania
głową na rozbawienie Lucy.
Heartfilia śmiała się do czasu, aż nie usłyszała stłumionych
wibracji. Uświadamiając sobie, skąd dobiegał dźwięk, pospiesznie narzuciła na
siebie koszulkę ze szturmowcem i podbiegła do swojej torebki, zawieszonej w
przedpokoju wraz z jej płaszczem.
– No ładnie, Lucy! – zawołał Dragneel. – Obetnij ty może pazury, co? Lu? Jesteś tam?
Kukając z łazienki, zauważył dziewczynę przy drzwiach wyjściowych.
Ze strapioną miną wpatrywała się w swój smartfon. Szybko naciągnął na siebie
nowe bokserki i podszedł do Heartfilii, która nawet go nie zauważyła.
– Rodzice? – spytał, zachodząc ją od tyłu i opierając
podbródek o jej ramię. Wypatrzył na ekranie dwanaście nieodebranych połączeń i
kilka nieodczytanych sms-ów. Lucy zerknęła na niego kątem oka i przemilczała
temat. Natsu postanowił go nie drążyć. Wyjął paczkę czerwonych Marlboro z kieszeni
skórzanej kurtki i wzdychnął ciężko. Zmartwił się.
– Jak się chociaż raz
trochę pomartwią, to nic im się nie stanie – stwierdziła znienacka, wzdrygając ramionami i
z powrotem chowając wyciszony telefon do torebki. – Jutro im to jakoś wyjaśnię.
Happy niepewnie wystawił łepek zza szafy i spojrzał
struchlały na Lucy. Zauroczona nim dziewczyna z rozczulonym uśmiechem kucnęła
obok kota, który zaczął łasić się do jej nóg.
– No tak, biedaku, twój
niedobry pan tak na ciebie nakrzyczał. Tak się darł o głupie gacie – mówiła czule do zwierzaka, a ten zaczął żalić
się pojedynczymi miauknięciami i mruczeniem.
– Obrońcę sobie znalazł... –
Dragneel wywrócił oczami, ale uśmiechnął
się półgębkiem. Przyglądając się Heartfilii, znów przypomniały mu się słowa
Gildartsa.
– Do tego czasu jeszcze
wiele się może zmienić...
– Co mówiłeś? – spytała Lucy, zerkając na niego z
kucaka.
Natsu uśmiechnął się do niej szerzej, mimowiednie mrużąc powieki.
– Nic, gwiazdeczko – powiedział głośniej, wkładając papierosa do
ust i kładąc dłoń na czubku głowy nastolatki, poczochrał jej włosy.
Rozdział na sześć tysięcy słów, do tego w całości poświęcony na rzyganie nalu-tęczą... A niech ktoś mi teraz spróbuje powiedzieć, że "seksy za krótkie" xD.
Może akcji mało, ale wiem, że co niektórzy czekali na szczegóły dotyczące przeszłości Dragneela. Doczekali się ^^.
Przy okazji, mam nadzieję, że miło spędziliście święta, a gwiazdor szczodrze was obdarował - o ile byliście grzeczni w tym roku :D Ja m.in dostałam gorączkę przeziębienie od swojego organizmu na samą wigilię, którą zresztą organizowałam u siebie :'D. Ale podołałam *dumna z siebie*.
Już w tym roku pewnie się tu nie zobaczymy, więc życzę wam, moje kochane dziubki, szapmańskiej zabawy sylwestrowej i obyście z hukiem, ale bezpiecznie wkroczyli w 2020 rok ;). I obym mogła was w nim obsypywać tak długimi rozdziałami xD.
Trzymajcie się cieplutko! :***
Chyba ja Cię dziś ściągnęłam siłą umysłu, bo myślał czy opyblikujesz coś przed nowym rokiem. No i jest! Kobieto, jak Ty nas rozpieszczasz xD
OdpowiedzUsuńTo było taaaakie urocze jak Natsu nazywał Lu "gwiazdeczką". Chyba zgłoszę reklamację do mego lutego i też gwiazdką będę xD dobra może lepiej nie xD przeszłość Natsu... No tego się nie spodziewałam, ale chyba wreszcie chłop wyszedł na ludzi ;) i rodzice Lu... nadal wyczekuje jak Jude zareaguje na widok wybrania swej córy :D A co do sceny seksu to tak cichaczem powiem Ci, że Ty na serio umiesz opisywać to z taką gracją i smakiem, że miło się czyta. Jednak dla mnie na dzisiaj za dużo tego tematu i takie tam.
U mnie był Mikołaj Chojny i książek mi przyniósł za dużo. Nie wiem czy do kolejnych świąt to wszystko przeczytam xD
Ah no i dobrego 2020 roku! Niech będzie to dobry rok dla wszystkich :3
~ Jazz
Ja przez ostatnie 48 godzin nic innego nie robiłam, tylko ślęczałam nad tym rozdziałem z przerwami na siusiu, obiad, ect xD. Ale obiecałam, że jeszcze będzie rozdział w tym roku i słowa dotrzymałam ;) I dziękuję za komplement odnośnie erotycznych scen, ale rozumiem cię doskonale. Ja mam tego tematu dość na dłuższy czas xD.
UsuńNo Mikołaj widzę naprawdę był dla ciebie hojny, ale jak dla mnie książek nigdy dość ;). Dziękuję za komentarz i jeszcze raz wszystkiego dobrego w 2020 :D :***
No ładnie się nam relacja rozkręca! Wciąż się boję reakcji rodziców, w końcu kiedyś się dowiedzą, że są razem. Pytanie, czy od nich, czy od kogoś innego... U mnie też Wigilia udana, a najwięcej dostałam alko ^^, mój Mikołaj wie co dla mnie najlepsze :D Szczęśliwego nowego moi drodzy! :)
OdpowiedzUsuńHaha no to sylwestra miałaś pewnie udanego po tak szczodrym Mikołaju xDDD. I powiem tak... Nie ma co się na zapas martwić, tylko trzeba cieszyć się tym, że obecnie jest dobrze ;D
UsuńNiekwestionalnie jeden z najlepszych rozdziałów na ZO! No co tu dużo pisać, pięknie zrobiona, solidna robota i twoja i różowej landryny, haha. Pozdrawiam gorącooo! ;*
OdpowiedzUsuńHaha, mówisz, że możemy z landryną być z siebie dumni? xD
UsuńDziękuję, za miłe słowa :***
Ja te swoje palce wepchnę w końcu w gips, ale z drugiej strony dla twojej radosnej twórczości warto.:)
OdpowiedzUsuńEj,Dragnell, mi się szykuje remont całego mieszkania - meble i pralka tylko zostają, reszta leci do wymiany.Także... Mógłbyś do mnie wpaść i zrobić co trzeba? Obiecuję, że będę miła.^^
Spotykałam już zboczone zwierzaki, ale Happy bije je wszystkie na głowę.xDDD
Ha,dobrze podejrzewałam z tą przeszłością - dilerka i rozbój! Co dostanę za zgadnięcie?! Wydłużysz moim paluszkom pobyt w SPA o jeden tydzień?*^*
Loki to złamas, mam nadzieję że Dragnell go wykurzy z miasta na dobre. Albo przynajmniej połamie gnaty ku przestrodze.:)
Jak można pomylić rosół z ziemniakami? To trzeba być mistrzem nad mistrzami.xDDD
BUUUU!!! SEKSY ZA KRÓTKIE, ALE JUŻ NIE SMĘTNE!!! CHODŹ TUTAJ I MNIE ZBIJ, CHOCIAŻ NIE WIEM CZY SIĘ ODWAŻYSZ!!! XDDD A TAK NA SERIO TO PRZEZAJEBISTE ONE BYŁY,PRAGNĘ TAKICH OPISÓW WIĘCEJ!!! <3
Aj tam, Dragnell, nie smęć tylko ciesz się chwilą i swoją gwiazdeczką z nieba.
Oj, będzie drama z rodzicami... Już mi się micha cieszy na saną myśl o niej! :D
Happy to król tego rozdziału, przysięgam na wszystko co kocham, a niewiele tego jest.xDDD
Ale żeby nie było samych śmieszków i heheszków - super opisałaś ich myśli i uczucia, które towarzyszyły im w danych momentach. Wcześniej też to robiłaś, ale, kurwa, tym rozdziałem przebiłaś samą siebie. :) Jak Natsu rozmyślał jak to on i Lu zostali skrzywdzeni przez innych ludzi, to miałam takie "Meeh, skąd ja to znam?" albo ten opis jego wahania po tym jak mu Luśka wywaliła z pytaniem o jego plany wobec niej... To wszystko było takie prawdziwe, że przeżywałam to razem z nimi. A wiesz dobrze, że potrafię aż nad to przeżywać, nawet najwiekszą głupotkę.
Nie, wróć. Jeszcze jeden śmieszek i heheszek muszę wymienić - pandę.XDDD
Kończę już, bo palce wyją z bólu,ale wiedz, że będę czekać z niecierpliwością na następne rozdziały.:)
G.K.
[*] - to znicz dla twoich paluszków xD.
UsuńAle że czemu Happy jest zboczony? :D Bo patrzył, czy podrapał bokserki xD? I ty serio chyba mało zboczonych zwierzaków widziałaś, ale to ci na priv opowiem xDDD. A za odgadnięcie przeszłości Dragneela załatwię ci gips deluxe na palce :'D.
Jak można pomylić ziemniaki z rosołem? To z życia wzięte, także można. Ale nie powiem, trzeba być zdolnym, żeby coś takiego odjebać xD.
Za krótko? ZA KRÓTKO?! Bo zaraz serio się odważę i przyjdę xD!
I... jejku, już dawno chyba nie widziałam cię takiej... poruszonej? Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że tak bardzo spodobał ci się ten rozdział!!!
Dziękuję, Ginny! <3 <3 <3 :***