Lucy
wracała swoją ulicą przed siódmą nad ranem. Oczy ze zmęczenia
same jej się zamykały, jednak dla chwil, jakie spędziła z
Dragneelem minionej nocy, warto było ją zarwać. Jak i dla pobudki
u jego boku, spać zaledwie półtorej godziny. Zmęczenie coraz
dotkliwiej dawało jej się we znaki i chyba tylko szczęście oraz
podekscytowanie trzymało ją teraz na nogach. A czekała ją jeszcze
konfrontacja z rzeczywistością – jakże szarą, smutną i
odmienną w porównaniu z tym, co odczuwała przy swoim ukochanym.
Zanim
przekroczyła furtkę swojego domostwa, dostrzegła zdenerwowaną
matkę w kuchennym oknie. Już wiedziała, że nie będzie to udany
poranek. Nie zdążyła przejść przez połowę drogi przez podjazd
do drzwi wejściowych, a Layla już stała w progu domu.
– Gdzieś
ty była – syknęła kobieta, łapiąc córkę za ramię i
wciągając ją do środka. – Co ty sobie myślisz! Znikać na całą
noc, nie dawać znaków życia! Z ojcem musimy się szykować do
pracy, wyspać, a ty się szlajasz nie wiadomo z kim i gdzie!
Dlaczego nie odbierałaś telefonów? Czy masz pojęcie, jak się z
ojcem o ciebie martwiłam?!
Lucy
rozbierając się w przedpokoju z wierzchniej odzieży, prychnęła
pogardliwie pod nosem.
– Spójrz
na mnie! – ryknęła przerażona Layla, widząc zobojętniałą minę
córki. Jakby nic sobie nie robiła z nagany, ani z tego, co zrobiła.
– Nie
mam ci nic do powiedzenia – oznajmiła nastolatka, patrząc matce prosto w
oczy.
– Masz
szlaban! Po szkole masz wracać prosto do domu!
– Po
szkole idę do pracy.
– To
po pracy! – poprawiła się Layla, a dziewczyna, spoglądając w
bok, znów parsknęła cynicznie.
– I
tak nie będziecie wiedzieć, o której wróciłam, bo ciągle nie ma
was w domu.
Wstrząśnięta
niesubordynacją dotąd ułożonej, posłusznej córki, kobieta nie wiedziała
jak zareagować. Poniosło ją i uderzyła córkę z otwartej ręki w
twarz. W mieszkaniu nastała ciężka cisza, a Layla niemal
natychmiast pożałowała tego, że podniosła na nią rękę.
Wiedziała, że Lucy poniekąd ma rację, a jej skończyły się
racjonalne argumenty, jednak nie chciała okazywać swojego
emocjonalnego rozbicia. Chciała wydawać się pewna siebie,
zdecydowana, lecz widząc czerwieniejący się policzek Lucy, poczuła
się okropnie.
– Nie
pyskuj i marsz do swojego pokoju! – wrzasnęła nieco bardziej
roztrzęsionym głosem i wskazała córce schody na piętro.
Dziewczyna, początkowo sparaliżowana spoliczkowaniem, bez słowa
wzięła swoje rzeczy i ani razu nie spoglądając matce w twarz,
udała się do siebie.
***
Gwiazda:
Jestem już w domu. Żyję.
Natsu
odczytał smsa, stojąc przed komisariatem. Uśmiechnął się
półgębkiem na wiadomość, po czym schował komórkę do kieszeni
i wchodząc do miejsca pracy, ziewnął przeciągle. Pierwsze, co
zrobił, to skierował się do automatu z kawą. Obecnie miał w
dupie, że wylatują z niego pomyje. Liczyło się tylko to, by
dostarczyć organizmowi kofeiny – nieważne, jak ochydna by była w
konsumpcji.
Maszyna
zaczęła drgać i głośno pracować, a zmęczony Natsu oparł o nią
czoło. Oczy same zaczęły mu się zamykać
– Dragneel!
Zerwał
się wystraszony, gdy ktoś niespodziewanie złapał go za ramię.
Odwracając się za siebie, dostrzegł Judego Heartfilię, który
przyglądał mu się z marsową miną. Kurwa, czy on zawsze musi się tak drzeć na niego i wyskakiwać jak spod ziemi?! –
Dragneel pomyślał z pretensją, ale potem przyjrzał się
mężczyźnie. Choć przyznał to z nie lada zaskoczeniem, prokurator
wyglądał jeszcze gorzej, niż on chwilę temu w bocznym lusterku
Mazdy.
– Skończyłeś
już z tymi papierami, które ci wczoraj dałem?
– Dziś
się z tym uporam. Przepraszam, miałem ciężką noc.
– Ty
miałeś ciężką noc... – Jude zrobił dziwną minę. Dragneel
natychmiast domyślił się, o co chodzi, jednak udawał głupka.
– Wszystko
w porządku? – spytał bez większego zaangażowania, na co
Heartilia machnął ręką, mrucząc coś pod nosem i odszedł.
Policjant
zacisnął wargi, kiedy automat obwieścił krótkim alarmem gotowość
przyrządzonego napoju. Schylając się nieznacznie, Natsu zabrał z
niego plastikowy kubek, wypełniony gorącą kawą i udał się na stanowisko pracy. Otwierając drzwi od swojego „gabinetu” o
powierzchni zaledwie sześciu metrów kwadratowych, westchnął
ciężko. Miał tu do swojej dyspozycji biurko ze zwykłej płyty
wiórowej, uwłaczające jego zmysłowi estetyki stolarskiej. Na nim
spoczywał przedpotopowy komputer, a pod nim najtańszy, plastikowy
śmietnik, z którego niemal wysypywały się puste puszki po energy
drinkach, kubeczki od kawy z automatu oraz papierki po gumach do rzucia w listkach. Zastał też nowość – światło dzienne, które
wnikało partiami przez przymknięte żaluzję, oświetlało stertę
papierów, oczekujące na niezwłocznie wypełnienie.
Zamykając
za sobą drzwi, Natsu doczłapał się do obrotowego krzesła.
Postawił kawę przy klawiaturze i zasiadł ociężale przed
biurkiem, rzucając się plecami o oparcie fotela ze skaii. Spojrzał
na żaluzję, które powinien rozsunąć, ale zabrakło mu na to
chęci. Po chwili upił kawy, licząc, że kofeina pobudzi go do
działania, jednak po pierwszym łyku skwasił się.
– Kurwa,
z cukrem wziąłem – mruknął, czując coraz bardziej ogarniającą
niechęć. Czubkiem adidasa wdusił włącznik komputera i z oporem
wziął do rąk pierwszy lepszy dokument. Czytając go, ułożył
łokcie na blacie, a jego ociężała głowa zaczęła powoli
przesuwać się w dół po przedramieniu...
***
Dzisiejszego
dnia Lucy nie poszła do szkoły. Po incydencie z rana, Layla nawet
na to nie naciskała. Nie weszła do jej pokoju, jakby nie chciała
widzieć córki na oczy, a potem bez słowa wyszła do pracy. Poza
tym jej szkolny plecak został w 8–Island, zapomniała go wczoraj
zabrać ze sobą.
Nieco
znudzona leżała na łóżku. Westchnęła. To nie było tak, że
teraz miała wszystko gdzieś, albo że poruszenie matki w ogóle ją
nie obeszło. Czuła się z tym wszystkim bardzo źle i miała
wyrzuty sumienia, a jednocześnie przepełniała ją taka złość,
że gdyby miała powtórzyć wczorajszy bieg wydarzeń, byłby on
taki sam – również dlatego, by zrobić rodzicom na złość.
Chwyciła
za telefon i napisała na mesengerze do McGarden, z zapytaniem jak
się czuje. Kiedy dowiedziała się, że Levy już nie ma gorączki i
zamieniły ze sobą kilka zdań, Lucy opowiedziała jej o szlabanie
oraz o okolicznościach, w jakich i przez które go dostała.
Levy:
No, no, Lucy. W końcu zaczynasz wystawiać rogi.
Trochę
mi przykro z powodu mamy...
Levy:
Proszę cię! Dotąd najbardziej zbuntowaną rzeczą jaką
zrobiłaś, było zjedzenie knoppersa na kolację. Ja tam jestem z
ciebie dumna.
Konwersację
z McGarden przerwał jej dzwonek do drzwi. Nieco zaskoczona Lucy
zeszła na dół otworzyć, a gdy wyjrzała przez lipo, zauważyła,
że ktoś zasłania sobie twarz jej plecakiem, który zostawiła
wczoraj w kawiarnii. W jego boczne kieszenie zostało wetkniętych
kilka czerwonych róż.
Jej
serce załomotało szybciej, a na ustach przyodziała niedowierzający
uśmieszek. Pospiesznie otworzyła drzwi.
– Nie
powinieneś tu przychodzić, Na...
Zaniemówiła,
gdy dostrzegła twarz skruszonego Lokiego. Jej serce zabiło jeszcze
szybciej, ale jej uśmiech zamienił się w grymas złości. Chwilowo
zatrzymała spojrzenie na plastrze, zaklejonym na opuchniętym nosie
chłopaka, ale ocknąwszy się z początkowego szoku, zacisnęła
wargi w wąską linię i chciała zatrzasnąć drzwi przed Regulusem.
Ten jednak uniemożliwił jej to, wsadzając stopę w próg
mieszkania.
– Lucy,
daj mi szansę się wytłumaczyć!
– No
ty chyba żartujesz. Wypierdalaj stąd – warknęła, kopiąc but
Lokiego. Po chwili udało jej się zatrzasnąć drzwi, którymi
oparła plecy.
– Wybacz
mi! Wiem, że zachowałem się jak ostatni palant! – Regulus
krzyczał za drzwiami.
– Ty
jesteś palantem – odkrzyknęła z wrogością. – Zostaw mój
plecak przed domem i wypad!
– Nie
chciałem wyrządzić ci krzywdy! Proszę, porozmawiaj ze mną!
– Nie
chcę – wykłócała się z nim.
– To
chociaż mnie wysłuchaj!
Lucy
miała dość. Odeszła od drzwi, chcąc wrócić do pokoju.
– Wiem,
kto napisał te bzdury w sieci!
Zatrzymała
się. Ze zwątpieniem zlustrowała drzwi, za którymi stał Regulus.
Naprawdę nie chciała go widzieć, ale ciekawość zżerała ją od
środka.
Loki
uśmiechnął się szeroko, kiedy Heartfilia ostrożnie wyjrzała zza
drzwi. Przyjrzała mu się z gniewną miną, a po chwili wyszła na
zewnątrz, zamykając za sobą drzwi i podpierając je dłońmi,
usytuowanymi nad pośladkami.
– Wejdziemy
do środka? – spytał Regulus.
– Nie.
Loki
nieznacznie przytaknął głową, rozumiejąc, że ma nie przeginać.
– Więc?
Kto to zrobił? – dociekała obrażona Lucy, kiedy chłopak
postawił obok niej plecak.
– Aries.
– Nie
wierzę – parsknęła. – Ona nie jest do tego zdolna.
– A
jednak. Ubzdurała sobie, że zerwałem z nią przez ciebie. Sama mi
się przyznała... To jak tam, jesteś cała?
Heartfilia
odruchowo skrzyżowała ręce na piersi i schowała pokaleczone
dłonie pod pachami. Nie odpowiedziała mu, odwracając głowę w
bok.
– Lucy,
naprawdę cię przepraszam. Przecież wiesz, że w życiu nie
zrobiłbym ci specjalnie czegoś tak podłego.
– Ale
zrobiłeś – fuknęła, mierząc go srogim wzrokiem. Plaster na
nosie Regusula wręcz kuł ją w oczy. – A tobie co się stało? –
spytała w końcu, niedbale wskazując podbródkiem na jego nos. –
Zrobiłeś sobie operację plastyczną?
Chłopak
ostrożnie zdjął opatrunek z twarzy, pokazując dorodnego,
fioletowo-bordowego krwiaka na środku nosa. Heartfilia z trudem
utrzymała niewzruszoną pozę.
– Twój
facet mnie tak załatwił – warknął Loki. – I w ogóle skąd ty
wytrzasnęłaś tego pajaca w różowych włosach. Z cyrku?
– Nie
twój zasrany interes. I to nie różowy, tylko ciemnowiśniowy... –
sprostowała.
– I
tak są pedalskie – chłopak drgnął ramionami.
– No
a ty to już taki jesteś męski, że cię dwóch chłopów robiło.
Regulus
otworzył szerzej oczy na ripostę, ale zaskoczony roześmiał się
głośniej.
– Co
cię tak bawi? – furknęła Lucy, jednak natychmiast spoważniała
i spięła się, kiedy chłopak postawił krok w jej stronę.
– Lucy,
przepraszam cię – powtórzył Loki, a Heartfilia ponownie
odwróciła wzrok.
– Co
ty sobie wyobrażasz? – spytała cicho, próbując poskromić
narastającą złość. – Myślisz, że przyleziesz pod mój dom,
powiesz kilka słów i wszystko będzie spoko? I za co w ogóle mnie
przepraszasz? Za moje dłonie? Za to, jak mnie nazwałeś w kawiarni?
Za scenę w szkole? A może za to, co mi zrobiłeś pół roku temu?
Loki,
wysłuchując kazania byłej dziewczyny, przyglądał się jej z
przygnębieniem.
– Słowa
to za mało. Naprawdę, masz tupet...
– Rozumiem
– powiedział w końcu, odsuwając się od Lucy na parę kroków. –
Wiem, że cię zraniłem i straciłem twoje zaufanie, ale stanę na
głowie, by to naprawić.
– To
lepiej poszukaj sobie dobrego chirurga, bo coś czuję, że niedługo
plaster ci nie będzie wystarczył – mruknęła ze
zniecierpliwieniem, wzięła swój plecak i wróciła do domu, nie
patrząc na obserwującego ją Regulusa. Jak tylko zamknęła za sobą
drzwi, zamknęła się na cztery spusty i odetchnęła głęboko.
***
– Dragneel!
Policjant,
słysząc wrzask nad uchem, otworzył raptownie oczy.
– Nie
śpię! – wrzasnął, unosząc głowę z biurka. Ze zdumieniem
wpatrywał się w stojącego przed nim Judego i dopiero po chwili
zdał sobie sprawę, że jakaś kartka papieru przykleiła się mu do
policzka. – Cholera, przysnęło mi się. Nawet nie wiem kiedy... –
zerknął na swój naręczny zegarek i zdębiał. Była siedemnasta,
przespał niemal cały dzień pracy.
Na
srogiej twarzy prokuratora pojawił się cień rozbawienia.
– Wnioskuję,
że nie skończyłeś wszystkiego? Dobra, zostaw to – dodał
prędko, gdy zmieszany Natsu otwierał usta, by zabrać głos. –
Zbierz się do kupy i za dziesięć minut widzimy się w moim
samochodzie. Musimy pogadać.
...
– Mam
nadzieję, że nie masz planów na dzisiejszy wieczór?
– Nie
bardzo – przyznał niepewnie Dragneel, a prokurator uśmiechnął
się tajemniczo.
– To
dobrze. Dobrze... – powtórzył ciszej.
Siedząc
obok Judego, który prowadził swoje audi, nie miał pojęcia, dokąd
jadą. Prokurator nie był także skory do dłuższych rozmów
podczas jazdy, a od niezręcznej ciszy ratowało ich wyłącznie
radio, w którym leciał jakiś kawałek Maroon 5. Natsu bał się
odezwać, nie chcąc poruszyć jakiegoś niewygodnego tematu. Przez
myśl mu przeszło, że może jakimś cudem mężczyzna dowiedział
się, albo domyślił, jak i z kim jego córka spędziła minioną
noc. Że może jadą teraz w jakieś odludne miejsce, gdzie nikt go
nie usłyszy, nie będzie żadnych świadków. Nie wyglądało to
dobrze, więc wolał się nad wyraz nie wychylać ze swoją
niewyparzoną gębą, jednak po kilku minutach Dragneel odetchnął z
ulgą, gdy zamiast pod skraj lasu dojechali przed pub „Love&Lucky”
w ścisłym centrum Magnolii.
– Chciałem
z tobą przedyskutować parę kwestii odnośnie śledztwa – wyznał
Jude, odpinając pas bezpieczeństwa i wyciągając kluczyki ze
stacyjki. – Pomyślałem, że zrobimy to przy małym piwie.
– Dobry
pomysł – przyznał szczerze Natsu. Domyślał się, że prokurator
chciał nieco lepiej poznać kogoś, z kim zaczął pracować, ale
wypad na browara, a nie tylko przeczesywanie suchych faktów z
papierów, do których na pewno miał wgląd, było miłym gestem.
Zamówili
sobie po jasnym rzemieślniczym IPA i znaleźli wolny stolik, raczej
w dyskretnej części lokalu, gdzieś w rogu. Z początku faktycznie
rozmawiać o sprawie, jaką prowadzili. Chodziło o aresztowanie
właścicieli oraz pracowników z klubu Blue Pegasus oraz baru
Sabertooth, czyli sprawę ściśle powiązaną z gangiem, który
Dragneel jeszcze nie tak dawno infiltrował. Jude chciał wiedzieć,
jak przebiegała cała akcja z porwaniami kobiet, więc Natsu
pokrótce mu o tym opowiedział – o tym, jak ochroniarze w klubach
niszczyli nagrania z monitoringu, jak barmani robili drinki, jak
wszyscy pracownicy, nawet szatniarze, byli w to wdrożeni. Niestety
większość z nich była do tego zmuszana przez swoich pracodawców,
którzy rozpoczynali współpracę z gangiem. W takiej samej sytuacji
był chociażby Gray Fullbuster, dzięki któremu Natsu i Gildarts
odkryli szlak przemytniczy żywym towarem. Z Blue Pegasus Dragneel
wszystkich znał bądź kojarzył, więc z zatrzymaniem odpowiednich
osób nie było problemu. Gorzej sprawy się miały z ludźmi z
Sabertooth – do dziś przesłuchiwali ludzi zamkniętych w
areszcie, a części z nich, w tym barmana, z którym Natsu miał
okazję się skonfrontować, nie złapano. Wszelkie tropy prowadzące
do gangu także zostały zerwane, nikt nie chciał sypać. Stali w
martwym punkcie. Jude także nie miał o wiele lepszych wieści.
Przeglądał zeznania i protokoły, licząc, że dostrzeże jakiś
szczegół, który mógł mu wcześniej umknąć, jednakże aż do
teraz na nic takiego nie natrafił.
Wymiana
informacji mimo wszystko zajęła im nieco czasu, przez co nie
skończyło się na jednym piwie. Natsu zdążył odespać ostatnią
noc, więc kończąc drugi kufel trzymał się bardzo dobrze. Jude,
któremu zmęczenie wyraźnie bardziej dawało się we znaki już
niekoniecznie. Prokurator właśnie dokańczał swoje piwo, gdy
zadzwonił jego telefon. Jude zerknął na wyświetlacz, lecz nie
odebrał połączenia.
– To
co, jeszcze jedno?
Natsu
przyjrzał się mężczyźnie badawczo. Wyraźnie go coś trapiło i
nie chciał wracać do domu.
– Jest
już dość późno – stwierdził policjant. – Ale jeśli jest
coś, o czym chciałby pan porozmawiać...
Specjalnie
nie dokończył zdania, by obserwować reakcję prokuratora. Ten
wyglądał na naprawdę strapionego, a kiedy jego telefon ponownie
zadzwonił, zdenerwowany rozłączył się.
– To
moja żona tak bez przerwy wydzwania. Chce, żebym porozmawiał z
córką... Nie wróciła wczoraj do domu, zjawiła się dopiero nad
ranem – wyjawił wreszcie Jude.
Natsu
starał się udawać zaskoczonego.
– Ale
wiedział pan, gdzie się podziewa?
– A
skąd! Miała wrócić przed dwudziestą pierwszą, jak zwykle po
pracy. Przez całą noc nie odbierała telefonów, a my z żoną
dostawaliśmy na głowę ze zmartwienia. Wiesz, jakie myśli
przechodziły mi przez głowę? Że może leży gdzieś martwa rowie,
albo że ktoś ją napadł i... Ech, nawet nie chcę o tym myśleć.
Odchodziłem od zmysłów.
– Pójdę
po jeszcze jedno piwo – oznajmił Dragneel, prędko wstając od
stołu. Wyszło to całkiem nieźle, jakby następny kufel był
deklaracją na chęć dalszej rozmowy. Po prawdzie, gdy tylko Jude
wspomniał o Lucy, bebechy wywinęły mu się na lewą stronę.
Wiedział, o czym Jude zaraz zacznie mu mówić, a mu ciężko będzie
bezczelnie patrzeć prokuratorowi w oczy, po tym, co wczoraj
wyprawiał z jego córką. Jednak nie miał wyjścia. Świadomy, że
wpakował się po uszy, wrócił do stolika z nowymi, pełnymi
kuflami.
Jude
dorwał się do swojego, jakby był bardzo spragniony. Wziął kilka
głębszych łyków, a Natsu, wiedząc co go czeka, zrobił to samo.
– Kurwa
– warknął prokurator, śmiejąc się pod nosem. –
Przesłuchiwałem najgorszych kryminalistów w kraju, a boję się
porozmawiać z córką – zakpił sam z siebie.
– I
dlatego nie chce pan wracać do domu? – wypalił Natsu, zanim
zdążył ugryźć się w język. Na jego szczęście Heartfilia się
nie pogniewał.
– Kompletnie
nie wiem, jak z nią rozmawiać – podtrzymał temat. – Dlaczego
to nie może być tak proste, jak wtedy gdy miała cztery latka? Była
wtedy taka niewinna i wpatrzona we mnie jak w obrazek. Byłem w jej
oczach najważniejszym mężczyzną na świecie...
– Może
właśnie w tym problem? To na pewno są miłe wspomnienia, ale
pańska córka nie ma już tych czterech lat. Jakby nie patrzeć,
jest młodą kobietą. Nie dzieckiem.
– Hah,
dyrdymały! – prychnął głośno Jude. – Jaka kobieta! Lucy
nawet nie ukończyła osiemnastu lat!
– Panie
Heartilia – Dragneel pokręcił głową z pobłażliwym
uśmieszkiem. – W pańskich oczach Lucy chyba zawsze będzie małą
córeczką.
Zmieszany
prokurator zamilkł na dłużej, po czym wypił łapczywie kilka
kolejnych łyków piwa. Natsu postanowił kontynuować.
– Rozumiem,
że Lucy to pańskie oczko w głowie, jednak trzeba spojrzeć na
fakty. Pańska córka jest już w takim wieku, że ma... Różne
zainteresowania. Jak każda nastolatka.
– Co
masz na myśli? – Jude zmarszczył brwi.
– No
wie pan... Chłopcy, randkowanie i takie tam.
Natsu
na moment odpłynął myślami. Zadumany o tym, jak Lucy jeszcze
jakiś czas temu wyobrażała sobie takie rzeczy, obserwował złoty
alkohol w trzymanym kuflu, jakby było w nim coś nadzwyczaj
ciekawego. Cóż, raczej nie marzyła o facecie starszym o szesć lat, z którym musiałaby ukrywać swój związek. Może tak naprawdę
wolałaby jakiegoś rówieśnika – chodzić z nim do McDonalda i
kina, obgadywać go z koleżankami w szkolnej toalecie, czy nawet
przedstawić rodzicom?
– ...A
jak sobie pomyślę, że mogła mizdrzyć się z jakimś gnojem, to
mnie, kurwa, jasny chuj strzela!
Prokurator
uderzył pięściami w stół tak gwałtownie, że Natsu mimowolnie
podskoczył na krześle.
– Spokojnie!
– zainterweniował lekko spanikowany i podsunął Judemu kufel.
Poczerwieniały ze złości Heartfilia złapał za niego i wypił
piwo do końca. Dragneelowi z nerwów zrobiło się gorąco.
– Człowieku,
jak mam być spokojny w takich okolicznościach...
– Bez
przesady, nie sięgałbym wyobraźnią tak daleko – zaśmiał się
nerwowo Natsu. – Lucy wygląda na rozsądną dziewczynę.
– Rozsądną,
mówisz? A czy rozsądne dziewczyny nie wracają na noc do domu i nie
dają przez cały czas żadnego znaku życia?!
– No
nie. – Natsu, czy tego chciał czy nie, musiał mu teraz przyznać
rację.
– Oj,
Dragneel, Dragneel – Jude zacmokał ustami ze zniesmaczeniem. –
Doczekasz się córki, to pogadamy.
– Hah,
niedoczekanie! – Natsu prychnął z rozbawienia, zaprzeczająco
kiwając powoli głową.
– A
to niby czemu? – zdziwił się Jude.
„Bo
ty wtedy doczekałbyś się wnuczki” –
pomyślał Dragneel, jednak zostawił tą złotą myśl dla siebie.
Życie mu jeszcze było miłe.
– Poważnie,
Dragneel, oby urodził ci się syn. Wtedy pilnujesz tylko jego, a nie
połowy świata, jak przy córce.
Jude,
coraz bardziej pijany i nakręcony, zaczął snuć wywody o szkole
wyższej, wybranej dla córki, o jej świetlanej przyszłości i o
tym, jak osobiście o to zadba. Miał wszystko dokładnie
zaplanowane. I, niestety, jego plan nie zakładał żadnego kochasia
w pobliżu Lucy przed dwudziestym szóstym rokiem życia. Natsu już
wcześniej uważał, że wyznanie rodzicom dziewczyny o ich relacji
nie było na dzień dzisiejszy dobrym pomysłem, ale jeśli
kiedykolwiek taka myśl przeszła przez jego głowę, monolog
prokuratora skutecznie go od tego odwiódł. Ponadto miał mieszane
uczucia. Z jednej strony rozumiał rozgoryczenie Judego i było mu
głupio, widząc ojca Lucy w takim stanie, jednak z drugiej sam był
sobie winien. Nie bez powodu licealistka nie chciała wrócić do
domu na noc. W domu nikt nie liczył się z jej zdaniem, nie odbywał
z nią szczerych rozmów. U Heartfilów panowała surowa dyscyplina.
A potem się rodzice dziwią... – pomyślał, lecz
oczywiście nie skomentował tego na głos. Nie miał zamiaru wtrącać
się w metody wychowawcze swojego nowego, jakby nie patrzeć, szefa.
– Myślę,
że powinien pan spróbować z nią porozmawiać na spokojnie.
– Jak
ja mam to zrobić, skoro aż mnie nosi, kiedy pomyślę sobie o tym
wszystkim? – jęknął Jude, spoglądając zachłannie na swój
pusty kufel. – To co, jeszcze po jednym?
– No
nie wiem – stwierdził niepewnie Natsu, spoglądając na zegarek.
Dochodziła dwudziesta pierwsza.
– Nie
daj się prosić! – zawołał prokurator z oburzeniem. – Tak na
odchodne. I dla mnie na odwagę, przyda mi się...
– No
dobra, ale tylko jedno.
Heartfilia
uśmiechnął się niecnie i wstał. Musiał podeprzeć się krawędzi
stołu, by utrzymać równowagę. Jego wzrok był już nieco mętny,
a zanim poszedł lekko chwiejnym krokiem w stronę lady, bez słowa
poklepał Dragneela po ramieniu. Natsu obserwował jego wędrówkę
do barmana i żałując, że dał się namówić na ostatnie piwo,
zaczął szukać w telefonie numeru na taksówkę. Już wiedział, że
to nie skończy się dobrze.
***
Kiedy
Lucy usłyszała chrząknięcie w zamku od drzwi wejściowych,
wyłączyła telewizor w salonie. Spojrzała na zegar ścienny,
dochodziła pierwsza w nocy. Jej matka pełniła dziś nocny dyżur w
szpitalu, więc to nie mógł być nikt inny, jak ojciec. Gotowa, ale
mentalnie przygotowana na ciężką rozmowę, wstała z sofy i powoli
podeszła w stronę przedpokoju. Jakież było jej zdziwienie, gdy
drzwi otworzyły się na oścież, a opierający się o nie Jude
runął z hukiem na podłogę, wyłożoną kafelkami.
– Tato?!
– zawołała zdumiona i spojrzała na Natsu, który ruszył Judemu
z pomocą. On również ledwo trzymał się na nogach, a jego próby
ocalenia pijanego mężczyzny były nieporadne i z góry skazane na
porażkę. Nastolatka przyglądała się ich poczynaniom z
przerażeniem. – Czy wy jesteście niepoważni?! Ile wypiliście?!
– Oj,
cztery piwka tylko – burknął Natsu, omal samemu się nie
wywracając, gdy podnosił Judego.
– Cztery
piwka? Chyba cztery litry! I nie kłam mi w żywe oczy, śmierdzicie
wódką na kilometr!
– Lucy?
– Pan domu oparł się o ścianę i uniósł wskazujący palec do
góry. – My jesteśmy dorośli, więc... – odbiło mu się
bezdźwięcznie. – No.
– Co
„no”! Dorośli, a zachowujecie się jak...
– My,
młoda panno... O zachowaniu porozmawiamy sobie jutro – przerwał
jej Jude pijacką paplaniną, z trudem mijając córkę i krocząc
slalomem w kierunku schodów. Nastolatka odprowadzała go wzrokiem, a
następnie przekierowała go ze złością na pijanego, chichoczącego
Dragneela, który lekko kiwał się na boki.
– I
co tak stoisz?! Upiłeś mi ojca, to teraz pomóż! – syknęła, ze
złością zamykając drzwi frontowe i popchnęła Natsu wgłąb
mieszkania. Gdy wyszli z przedpokoju, zastali Judego, siedzącego na
pierwszym stopniu schodów. On już osiągnął swój limit. Z
trudem podniosła z policjantem mężczyznę do pionu, zachodząc go
z dwóch stron i kładąc jego wiotkie ręce na karku. Dotarcie na
pierwsze piętro zajęło całej trójce dobre dwie minuty. Kilka
dłuższych chwil później, Lucy zrzuciła ojca na łóżko w jego
sypialni i aż otarła czoło ze zmachania, gdy Jude ciężko opadł
pośladkami na materac.
– Spiłeś
się jak świnia! Niech cię matka zobaczy! – zagroziła
dziewczyna, a prokurator pokiwał głową ze zdegustowaniem.
– Widzisz,
Dragneel?! – westchnął, zwracając się do Natsu, który
podtrzymywał się ręką o ramę łóżka. – Się za matką wdała!
Tylko by ryja darły, takie są, moje niegodziwe baby.
– Współczuję
panu – wymamrotał policjant, nieznacznie wychylając się w stronę
Judego i pocieszająco pogłaskał go po plecach. Mężczyzna
zacisnął usta i spojrzał na niego wzruszonym wzrokiem. Wyciągając
do niego ręce, ujął twarz Dragneela i poklepał go po policzku.
– Szanuję
cię, synu, naprawdę. Chyba tylko ty mnie rozumiesz... Proszę, mów
mi Jude.
– Ja
pierdole – mruknęła cicho Lucy, nie wierząc w to, co widzi. To
był jakiś koszmar. Najbardziej obawiała się, że Natsu mogłoby w
tym stanie wymsknąć się coś nieodpowiedniego. Coś, czego jej
ojciec zalany w trupa pewnie i tak by nie zrozumiał, ale jednak było
to zbyt ryzykowne. Musiała zainterweniować. – Zamówię taksówkę.
Pan chyba powinien już się stąd zbierać.
Rzucając
ostatnie zaniepokojone spojrzenie na swojego ojca, więżącego
Dragneela w męskim uścisku, pobiegła do swojego pokoju po telefon.
Próbując dodzwonić się do jednej z firm, wróciła do sypialni
rodziców, by mieć pijanych mężczyzn na oku.
– MagnoTaxi,
słucham?
Dziewczyna
powoli odsunęła słuchawkę od ucha. Widząc swojego ojca i Natsu,
którzy zasnęli do siebie wtuleni, rozłączyła się. Nie wiedząc
czemu, zachciało jej się śmiać. Nie podejrzewając, że
kiedykolwiek będzie świadkiem tak absurdalnej sytuacji, przykryła
ich kołdrą i postanowiła wrócić do siebie. Zanim zasnęła,
ustawiła sobie budziki na piątą rano – godzinę przed przyjściem
matki do domu.
...
– TY
KURWARZU!
Jazgot
otworzył Lucy oczy. Brutalnie obudzona dziewczyna pospiesznie
chwyciła za telefon. Dostrzegając na wyświetlaczu 6:14, nerwowo
wygrzebała się nogami spod kołdry i wyskoczyła z łóżka.
– Mama!
– Tyle
lat małżeństwa, tyle wyrzeczeń i poświęceń, a ty tak mi się
odwdzięczasz?! – krzyki Layli docierały do każdego zakamarka
domu. – Nie wybaczę ci tego, Jude!
Lucy
wbiegła do sypiali rodziców, których drzwi były szeroko otwarte.
Zobaczyła, jak jej matka trzyma w dłoniach kołdrę, którą
ściągnęła ze zdezorientowanych i wystraszonych dwóch mężczyzn,
obudzonych przez wrzaski Layli – obecnie równie zaskoczonej, co
Jude i Natsu.
Nastolatka
nie wytrzymała. Stojąc w progu, ryknęła tak gromkim śmiechem, że
musiała złapać się za framugę drzwi. Pozostali dopiero wtedy ją
dostrzegli, a Layla ze złości mocniej złapała za trzymaną
kołdrę.
– Czy
ktoś mi wytłumaczy, co tu się dzieje?!
...
Myślał,
że ze wstydu zapadnie się pod ziemię. Jak mogło do tego dojść?!
Podejrzewał że to ostatnie piwo z prokuratorem nie skończy się
dobrze... Ale myślał, że na tym się jednak skończy. Nie wiedział
kiedy, ale puściły im hamulce. Musiał także przyznać, że Jude
miał naprawdę mocny łeb do picia. Gdyby on po nieprzespanej nocce
tyle wypił, chyba zniknąłby z życia publicznego na co najmniej
najbliższe trzy dni. Dlatego był pełny podziwu, gdy po wyjaśnieniu
całej niezręcznej sytuacji i zaproponowanym, wręcz naleganym przez
panią Laylę prysznicu, dostrzegł w kuchni Judego, przebranego w
swój brązowy garnitur i popijającego kawę w kubku. Gdyby nie
lekko zaczerwienione białka oczu i fakt, że brał udział we
wczorajszej popijawie, nie rozpoznałby, że prokurator minionego
wieczoru cokolwiek pił.
– Chodź,
dla ciebie też zrobiły – powiedział Jude, wskazując na drugi
kubek, postawiony na stole obok talerza z kanapkami. Natsu usiadł na
krześle obok mężczyzny, upił łyk przepysznej kawy i zerknął w
stronę salonu. Lucy siedziała na sofie przy matce. Rozmawiały,
odwrócone do nich tyłem.
– Cóż,
wygląda na to, że Layla to ogarnie. Chyba mi się upiekło –
stwierdził, obserwując żonę, która porwała Lucy w ramiona i z
czułością pogłaskała ją po głowie. Natsu przelotnie zerknął
na prokuratora. Zdania nie zmienił, nadal nie miał zamiaru wtrącać
się w metody wychowawcze, czy to swojego szefa, czy kogokolwiek,
jednak podejście Judego nie przypadło Dragneelowi. Zdenerwowało
go. Nie pojmował, jak można bać się rozmowy z własną córką i
naprawdę zaczął współczuć dziewczynie. Dobrze, że ma przy
sobie matkę – pomyślał i znów racząc się kawą, z
uśmiechem ujrzał, że Lucy wreszcie odwzajemniła gest matki i
również objęła ją rękoma.
Ech, przyznam wam, że miałam problem z tym rozdziałem :/. Może dlatego, że jest nudny, nic takiego się nie dzieje... Ale to taka cisza przed burzą, która powoli nadchodzi, więc może nacieszcie się tym chwilowym spokojem :D. Mimo to, nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału, szczególnie z ostatnich fragmentów, jednakże maglowałam to już tyle czasu, że w końcu się poddałam. Im dłużej myślałam, poprawiałam, tym chyba było tylko gorzej :(.
Na domiar wszystkiego blogspot powoli coraz bardziej działa mi na nerwy. Robi z moim tekstem co chce, ucina akapity, zmienia kolor czcionki, teraz mi zamieniło półpauzy na myślniki na każdym początku dialogu, choć oczywiście zastosowałam półpauzy. Naprawdę powoli zastanawiam się na całkowite przeniesienie się na wtt, bo pracowanie nad samym "wyglądem" tekstu na tej platformie kosztuje mnie wiele nerwów i czasu...
Mimo wszystko mam nadzieję, że całościowo nie było tak tragicznie i że nie zanudziłam was na dobre ;).
Nadarzyła się okazja, więc piszę wcześniej...
OdpowiedzUsuńCzuć, że rozdział jest przejściowy, ale na pewno nie jest nudny! Masz kolejny grzech na sumieniu - kłamstwo!
- Nie, nie wybaczę ci po zobaczeniu sexy gifa jednym z moich ukochanych biszy, ten grzech jest za ciężkixDDD-
Jude nigdy nie był moich ulubieńcem - ani w kanonie ani u ciebie. Nie zrozum mnie źle, kocham twoją pisaninę, ale twój Jude jest takim samym chujkiem jak w kanonie, stąd moja niechęć. Wracając, niespecjalnie mnie zdziwiła jego reakcja na wybryk Lu, z kolei przy scenie z Laylą pękło mi serduszko, bo w kanonie ją lubiłam.:( No, ale koniec końców doszły dziewuszki do porozumienia, stary Heartfilia mógłby się czegoś od żony nauczyć.:|
Loki... Boże, chłopie, weź już zniknij bo mam cię serdecznie dość! Mam serio nadzieję, że Natsu przemebluje mu ryj tak że bez chirurga plastycznego się nie obejdzie. Pewnie by to zrobił, gdyby usłyszał tekst o swoich włosach - mi się tam jego włosy zawsze podobały, co z tego że w anime raz miał jaśniejsze a raz ciemniejsze?
Coś mi się nie chce wierzyć, że już zakończyłaś internetową dramę - to nie w twoim stylu.:|
Cóż, wieczór zapoznawczy z teściem ma już Dragnell za sobą. Nawet się przytulili, awwww, so cute~
No wiesz, chciałam dramę z Natsu i Judem, ale scena z Laylą pozamiatała wszystko.xDDD Nie, ale serio czekam na tą właściwą dramę z nimi, bo coś czuję, że przy niej też będę ryczeć ze śmiechu.
Ej, ale jak mi wpakujesz Graya do paki zanim mu się bobo urodzi, to serio przestanę Jafarować.:(
Moje zdanie odnośnie wyprowadzki znasz, więc nie będę się rozpisywać.
*idzie odkurzyć swoje konto na wattpadzie*
Pozdrawiam!
Ej, to nie kłamstwo, tylko moja subiektywna opinia! xD. I Jude też nie był nigdy moim ulubieńcem, ale teraz pokazuję jego dobre strony. Jeszcze będziesz miała za co go nie lubić...
Usuń"że przemebluje ci ryj" - jak ja dawno tego nie słyszałam xD. A no i już mogę śmiało powiedzieć, że tak - to koniec z internetową dramą. Może będzie jeszcze jakaś wzmianka w następnym rozdziale, ale to tyle ;). Mam poważniejsze dramy w planach xD.
Ej, ej, jakie wpakować Graya do paki. Przecież on współpracował w tajemnicy z Natsu, więc z policją. Chłop ma czyste konto ;).
W końcu mam czas napisać jakikolwiek komentarz, haha.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny rozdział! Mnie się osobiście bardzo podobał. Loki - bajo, wystarczy, daj sobie spokój.
Na miejscu Natsu srałabym po gaciach w takich okolicznościachXD
Pierwsza popijawa teścia i zięcia zaliczona, oby tak dalej!!
Pozdrawiam gorąco! :*
Cieszę się, że rozdział ci się spodobał :) No i Natsu to się nieźle wkopał, ale chyba wyszedł z tego wszystkiego obronną ręką - chociaż niekoniecznie w oczach Layli xD
UsuńRównież cieplutko pozdrawiam i dziękuję za komentarz :***
HA! "Bo wtedy ty doczekałbyś się wnuczki" wraz z "Szanuję cię, synu, naprawdę. Chyba tylko ty mnie rozumiesz... Proszę, mów mi Jude." to dla mnie mistrzowie tego rozdziału. A reakcja Layli na zastanie ich w łóżku była bezcenna! Ale ta cała relacja Natsu i Judego tylko podsyca mój strach na myśl o tym, że w końcu kiedyś prawda o związku NaLu się wyda... On go chyba obedrze ze skóry! Wiem że dawno nie zaglądałam, przepraszam, miałam ostatnio sporo na głowie. 21 przeczytam już jutro i też się odezwę :)
OdpowiedzUsuńNo nieskromnie przyznam, że szczególnie ten pierwszy podany przez ciebie przykład jest dla mnie jak złoto :'D. Obedrze ze skóry... Heh xD.
UsuńI nie masz mnie za co przepraszać! Przecież to normalne, absolutnie rozumiem i bardzo się cieszę, że nadrobiłaś rozdział jak znalazłaś wolną chwilkę <3.