19 stycznia 2020

20 "Love & Lucky "


Lucy wracała swoją ulicą przed siódmą nad ranem. Oczy ze zmęczenia same jej się zamykały, jednak dla chwil, jakie spędziła z Dragneelem minionej nocy, warto było ją zarwać. Jak i dla pobudki u jego boku, spać zaledwie półtorej godziny. Zmęczenie coraz dotkliwiej dawało jej się we znaki i chyba tylko szczęście oraz podekscytowanie trzymało ją teraz na nogach. A czekała ją jeszcze konfrontacja z rzeczywistością – jakże szarą, smutną i odmienną w porównaniu z tym, co odczuwała przy swoim ukochanym.
Zanim przekroczyła furtkę swojego domostwa, dostrzegła zdenerwowaną matkę w kuchennym oknie. Już wiedziała, że nie będzie to udany poranek. Nie zdążyła przejść przez połowę drogi przez podjazd do drzwi wejściowych, a Layla już stała w progu domu.
Gdzieś ty była – syknęła kobieta, łapiąc córkę za ramię i wciągając ją do środka. – Co ty sobie myślisz! Znikać na całą noc, nie dawać znaków życia! Z ojcem musimy się szykować do pracy, wyspać, a ty się szlajasz nie wiadomo z kim i gdzie! Dlaczego nie odbierałaś telefonów? Czy masz pojęcie, jak się z ojcem o ciebie martwiłam?!
Lucy rozbierając się w przedpokoju z wierzchniej odzieży, prychnęła pogardliwie pod nosem.
Spójrz na mnie! – ryknęła przerażona Layla, widząc zobojętniałą minę córki. Jakby nic sobie nie robiła z nagany, ani z tego, co zrobiła.
Nie mam ci nic do powiedzenia – oznajmiła nastolatka, patrząc matce prosto w oczy.
Masz szlaban! Po szkole masz wracać prosto do domu!
Po szkole idę do pracy.
To po pracy! – poprawiła się Layla, a dziewczyna, spoglądając w bok, znów parsknęła cynicznie.
I tak nie będziecie wiedzieć, o której wróciłam, bo ciągle nie ma was w domu.
Wstrząśnięta niesubordynacją dotąd ułożonej, posłusznej córki, kobieta nie wiedziała jak zareagować. Poniosło ją i uderzyła córkę z otwartej ręki w twarz. W mieszkaniu nastała ciężka cisza, a Layla niemal natychmiast pożałowała tego, że podniosła na nią rękę. Wiedziała, że Lucy poniekąd ma rację, a jej skończyły się racjonalne argumenty, jednak nie chciała okazywać swojego emocjonalnego rozbicia. Chciała wydawać się pewna siebie, zdecydowana, lecz widząc czerwieniejący się policzek Lucy, poczuła się okropnie.
Nie pyskuj i marsz do swojego pokoju! – wrzasnęła nieco bardziej roztrzęsionym głosem i wskazała córce schody na piętro. Dziewczyna, początkowo sparaliżowana spoliczkowaniem, bez słowa wzięła swoje rzeczy i ani razu nie spoglądając matce w twarz, udała się do siebie.

***

Gwiazda: Jestem już w domu. Żyję.
Natsu odczytał smsa, stojąc przed komisariatem. Uśmiechnął się półgębkiem na wiadomość, po czym schował komórkę do kieszeni i wchodząc do miejsca pracy, ziewnął przeciągle. Pierwsze, co zrobił, to skierował się do automatu z kawą. Obecnie miał w dupie, że wylatują z niego pomyje. Liczyło się tylko to, by dostarczyć organizmowi kofeiny – nieważne, jak ochydna by była w konsumpcji.
Maszyna zaczęła drgać i głośno pracować, a zmęczony Natsu oparł o nią czoło. Oczy same zaczęły mu się zamykać
Dragneel!
Zerwał się wystraszony, gdy ktoś niespodziewanie złapał go za ramię. Odwracając się za siebie, dostrzegł Judego Heartfilię, który przyglądał mu się z marsową miną. Kurwa, czy on zawsze musi się tak drzeć na niego i wyskakiwać jak spod ziemi?! – Dragneel pomyślał z pretensją, ale potem przyjrzał się mężczyźnie. Choć przyznał to z nie lada zaskoczeniem, prokurator wyglądał jeszcze gorzej, niż on chwilę temu w bocznym lusterku Mazdy.
Skończyłeś już z tymi papierami, które ci wczoraj dałem?
Dziś się z tym uporam. Przepraszam, miałem ciężką noc.
Ty miałeś ciężką noc... – Jude zrobił dziwną minę. Dragneel natychmiast domyślił się, o co chodzi, jednak udawał głupka.
Wszystko w porządku? – spytał bez większego zaangażowania, na co Heartilia machnął ręką, mrucząc coś pod nosem i odszedł.
Policjant zacisnął wargi, kiedy automat obwieścił krótkim alarmem gotowość przyrządzonego napoju. Schylając się nieznacznie, Natsu zabrał z niego plastikowy kubek, wypełniony gorącą kawą i udał się na stanowisko pracy. Otwierając drzwi od swojego „gabinetu” o powierzchni zaledwie sześciu metrów kwadratowych, westchnął ciężko. Miał tu do swojej dyspozycji biurko ze zwykłej płyty wiórowej, uwłaczające jego zmysłowi estetyki stolarskiej. Na nim spoczywał przedpotopowy komputer, a pod nim najtańszy, plastikowy śmietnik, z którego niemal wysypywały się puste puszki po energy drinkach, kubeczki od kawy z automatu oraz papierki po gumach do rzucia w listkach. Zastał też nowość – światło dzienne, które wnikało partiami przez przymknięte żaluzję, oświetlało stertę papierów, oczekujące na niezwłocznie wypełnienie.
Zamykając za sobą drzwi, Natsu doczłapał się do obrotowego krzesła. Postawił kawę przy klawiaturze i zasiadł ociężale przed biurkiem, rzucając się plecami o oparcie fotela ze skaii. Spojrzał na żaluzję, które powinien rozsunąć, ale zabrakło mu na to chęci. Po chwili upił kawy, licząc, że kofeina pobudzi go do działania, jednak po pierwszym łyku skwasił się.
Kurwa, z cukrem wziąłem – mruknął, czując coraz bardziej ogarniającą niechęć. Czubkiem adidasa wdusił włącznik komputera i z oporem wziął do rąk pierwszy lepszy dokument. Czytając go, ułożył łokcie na blacie, a jego ociężała głowa zaczęła powoli przesuwać się w dół po przedramieniu...

***

Dzisiejszego dnia Lucy nie poszła do szkoły. Po incydencie z rana, Layla nawet na to nie naciskała. Nie weszła do jej pokoju, jakby nie chciała widzieć córki na oczy, a potem bez słowa wyszła do pracy. Poza tym jej szkolny plecak został w 8–Island, zapomniała go wczoraj zabrać ze sobą.
Nieco znudzona leżała na łóżku. Westchnęła. To nie było tak, że teraz miała wszystko gdzieś, albo że poruszenie matki w ogóle ją nie obeszło. Czuła się z tym wszystkim bardzo źle i miała wyrzuty sumienia, a jednocześnie przepełniała ją taka złość, że gdyby miała powtórzyć wczorajszy bieg wydarzeń, byłby on taki sam – również dlatego, by zrobić rodzicom na złość.
Chwyciła za telefon i napisała na mesengerze do McGarden, z zapytaniem jak się czuje. Kiedy dowiedziała się, że Levy już nie ma gorączki i zamieniły ze sobą kilka zdań, Lucy opowiedziała jej o szlabanie oraz o okolicznościach, w jakich i przez które go dostała.
Levy: No, no, Lucy. W końcu zaczynasz wystawiać rogi.
Trochę mi przykro z powodu mamy...
Levy: Proszę cię! Dotąd najbardziej zbuntowaną rzeczą jaką zrobiłaś, było zjedzenie knoppersa na kolację. Ja tam jestem z ciebie dumna.
Konwersację z McGarden przerwał jej dzwonek do drzwi. Nieco zaskoczona Lucy zeszła na dół otworzyć, a gdy wyjrzała przez lipo, zauważyła, że ktoś zasłania sobie twarz jej plecakiem, który zostawiła wczoraj w kawiarnii. W jego boczne kieszenie zostało wetkniętych kilka czerwonych róż.
Jej serce załomotało szybciej, a na ustach przyodziała niedowierzający uśmieszek. Pospiesznie otworzyła drzwi.
Nie powinieneś tu przychodzić, Na...
Zaniemówiła, gdy dostrzegła twarz skruszonego Lokiego. Jej serce zabiło jeszcze szybciej, ale jej uśmiech zamienił się w grymas złości. Chwilowo zatrzymała spojrzenie na plastrze, zaklejonym na opuchniętym nosie chłopaka, ale ocknąwszy się z początkowego szoku, zacisnęła wargi w wąską linię i chciała zatrzasnąć drzwi przed Regulusem. Ten jednak uniemożliwił jej to, wsadzając stopę w próg mieszkania.
Lucy, daj mi szansę się wytłumaczyć!
No ty chyba żartujesz. Wypierdalaj stąd – warknęła, kopiąc but Lokiego. Po chwili udało jej się zatrzasnąć drzwi, którymi oparła plecy.
Wybacz mi! Wiem, że zachowałem się jak ostatni palant! – Regulus krzyczał za drzwiami.
Ty jesteś palantem – odkrzyknęła z wrogością. – Zostaw mój plecak przed domem i wypad!
Nie chciałem wyrządzić ci krzywdy! Proszę, porozmawiaj ze mną! 
Nie chcę – wykłócała się z nim.
To chociaż mnie wysłuchaj!
Lucy miała dość. Odeszła od drzwi, chcąc wrócić do pokoju.
Wiem, kto napisał te bzdury w sieci!
Zatrzymała się. Ze zwątpieniem zlustrowała drzwi, za którymi stał Regulus. Naprawdę nie chciała go widzieć, ale ciekawość zżerała ją od środka.
Loki uśmiechnął się szeroko, kiedy Heartfilia ostrożnie wyjrzała zza drzwi. Przyjrzała mu się z gniewną miną, a po chwili wyszła na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi i podpierając je dłońmi, usytuowanymi nad pośladkami.
Wejdziemy do środka? – spytał Regulus.
Nie.
Loki nieznacznie przytaknął głową, rozumiejąc, że ma nie przeginać.
Więc? Kto to zrobił? – dociekała obrażona Lucy, kiedy chłopak postawił obok niej plecak.
Aries.
Nie wierzę – parsknęła. – Ona nie jest do tego zdolna.
A jednak. Ubzdurała sobie, że zerwałem z nią przez ciebie. Sama mi się przyznała... To jak tam, jesteś cała?
Heartfilia odruchowo skrzyżowała ręce na piersi i schowała pokaleczone dłonie pod pachami. Nie odpowiedziała mu, odwracając głowę w bok.
Lucy, naprawdę cię przepraszam. Przecież wiesz, że w życiu nie zrobiłbym ci specjalnie czegoś tak podłego.
Ale zrobiłeś – fuknęła, mierząc go srogim wzrokiem. Plaster na nosie Regusula wręcz kuł ją w oczy. – A tobie co się stało? – spytała w końcu, niedbale wskazując podbródkiem na jego nos. – Zrobiłeś sobie operację plastyczną?
Chłopak ostrożnie zdjął opatrunek z twarzy, pokazując dorodnego, fioletowo-bordowego krwiaka na środku nosa. Heartfilia z trudem utrzymała niewzruszoną pozę.
Twój facet mnie tak załatwił – warknął Loki. – I w ogóle skąd ty wytrzasnęłaś tego pajaca w różowych włosach. Z cyrku?
Nie twój zasrany interes. I to nie różowy, tylko ciemnowiśniowy... – sprostowała.
I tak są pedalskie – chłopak drgnął ramionami.
No a ty to już taki jesteś męski, że cię dwóch chłopów robiło.
Regulus otworzył szerzej oczy na ripostę, ale zaskoczony roześmiał się głośniej.
Co cię tak bawi? – furknęła Lucy, jednak natychmiast spoważniała i spięła się, kiedy chłopak postawił krok w jej stronę.
Lucy, przepraszam cię – powtórzył Loki, a Heartfilia ponownie odwróciła wzrok.
Co ty sobie wyobrażasz? – spytała cicho, próbując poskromić narastającą złość. – Myślisz, że przyleziesz pod mój dom, powiesz kilka słów i wszystko będzie spoko? I za co w ogóle mnie przepraszasz? Za moje dłonie? Za to, jak mnie nazwałeś w kawiarni? Za scenę w szkole? A może za to, co mi zrobiłeś pół roku temu?
Loki, wysłuchując kazania byłej dziewczyny, przyglądał się jej z przygnębieniem.
Słowa to za mało. Naprawdę, masz tupet...
Rozumiem – powiedział w końcu, odsuwając się od Lucy na parę kroków. – Wiem, że cię zraniłem i straciłem twoje zaufanie, ale stanę na głowie, by to naprawić.
To lepiej poszukaj sobie dobrego chirurga, bo coś czuję, że niedługo plaster ci nie będzie wystarczył – mruknęła ze zniecierpliwieniem, wzięła swój plecak i wróciła do domu, nie patrząc na obserwującego ją Regulusa. Jak tylko zamknęła za sobą drzwi, zamknęła się na cztery spusty i odetchnęła głęboko.

***
Dragneel!
Policjant, słysząc wrzask nad uchem, otworzył raptownie oczy.
Nie śpię! – wrzasnął, unosząc głowę z biurka. Ze zdumieniem wpatrywał się w stojącego przed nim Judego i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jakaś kartka papieru przykleiła się mu do policzka. – Cholera, przysnęło mi się. Nawet nie wiem kiedy... – zerknął na swój naręczny zegarek i zdębiał. Była siedemnasta, przespał niemal cały dzień pracy.
Na srogiej twarzy prokuratora pojawił się cień rozbawienia.
Wnioskuję, że nie skończyłeś wszystkiego? Dobra, zostaw to – dodał prędko, gdy zmieszany Natsu otwierał usta, by zabrać głos. – Zbierz się do kupy i za dziesięć minut widzimy się w moim samochodzie. Musimy pogadać.
...
Mam nadzieję, że nie masz planów na dzisiejszy wieczór?
Nie bardzo – przyznał niepewnie Dragneel, a prokurator uśmiechnął się tajemniczo.
To dobrze. Dobrze... – powtórzył ciszej.
Siedząc obok Judego, który prowadził swoje audi, nie miał pojęcia, dokąd jadą. Prokurator nie był także skory do dłuższych rozmów podczas jazdy, a od niezręcznej ciszy ratowało ich wyłącznie radio, w którym leciał jakiś kawałek Maroon 5. Natsu bał się odezwać, nie chcąc poruszyć jakiegoś niewygodnego tematu. Przez myśl mu przeszło, że może jakimś cudem mężczyzna dowiedział się, albo domyślił, jak i z kim jego córka spędziła minioną noc. Że może jadą teraz w jakieś odludne miejsce, gdzie nikt go nie usłyszy, nie będzie żadnych świadków. Nie wyglądało to dobrze, więc wolał się nad wyraz nie wychylać ze swoją niewyparzoną gębą, jednak po kilku minutach Dragneel odetchnął z ulgą, gdy zamiast pod skraj lasu dojechali przed pub „Love&Lucky” w ścisłym centrum Magnolii.
Chciałem z tobą przedyskutować parę kwestii odnośnie śledztwa – wyznał Jude, odpinając pas bezpieczeństwa i wyciągając kluczyki ze stacyjki. – Pomyślałem, że zrobimy to przy małym piwie.
Dobry pomysł – przyznał szczerze Natsu. Domyślał się, że prokurator chciał nieco lepiej poznać kogoś, z kim zaczął pracować, ale wypad na browara, a nie tylko przeczesywanie suchych faktów z papierów, do których na pewno miał wgląd, było miłym gestem.
Zamówili sobie po jasnym rzemieślniczym IPA i znaleźli wolny stolik, raczej w dyskretnej części lokalu, gdzieś w rogu. Z początku faktycznie rozmawiać o sprawie, jaką prowadzili. Chodziło o aresztowanie właścicieli oraz pracowników z klubu Blue Pegasus oraz baru Sabertooth, czyli sprawę ściśle powiązaną z gangiem, który Dragneel jeszcze nie tak dawno infiltrował. Jude chciał wiedzieć, jak przebiegała cała akcja z porwaniami kobiet, więc Natsu pokrótce mu o tym opowiedział – o tym, jak ochroniarze w klubach niszczyli nagrania z monitoringu, jak barmani robili drinki, jak wszyscy pracownicy, nawet szatniarze, byli w to wdrożeni. Niestety większość z nich była do tego zmuszana przez swoich pracodawców, którzy rozpoczynali współpracę z gangiem. W takiej samej sytuacji był chociażby Gray Fullbuster, dzięki któremu Natsu i Gildarts odkryli szlak przemytniczy żywym towarem. Z Blue Pegasus Dragneel wszystkich znał bądź kojarzył, więc z zatrzymaniem odpowiednich osób nie było problemu. Gorzej sprawy się miały z ludźmi z Sabertooth – do dziś przesłuchiwali ludzi zamkniętych w areszcie, a części z nich, w tym barmana, z którym Natsu miał okazję się skonfrontować, nie złapano. Wszelkie tropy prowadzące do gangu także zostały zerwane, nikt nie chciał sypać. Stali w martwym punkcie. Jude także nie miał o wiele lepszych wieści. Przeglądał zeznania i protokoły, licząc, że dostrzeże jakiś szczegół, który mógł mu wcześniej umknąć, jednakże aż do teraz na nic takiego nie natrafił.
Wymiana informacji mimo wszystko zajęła im nieco czasu, przez co nie skończyło się na jednym piwie. Natsu zdążył odespać ostatnią noc, więc kończąc drugi kufel trzymał się bardzo dobrze. Jude, któremu zmęczenie wyraźnie bardziej dawało się we znaki już niekoniecznie. Prokurator właśnie dokańczał swoje piwo, gdy zadzwonił jego telefon. Jude zerknął na wyświetlacz, lecz nie odebrał połączenia.
To co, jeszcze jedno?
Natsu przyjrzał się mężczyźnie badawczo. Wyraźnie go coś trapiło i nie chciał wracać do domu.
Jest już dość późno – stwierdził policjant. – Ale jeśli jest coś, o czym chciałby pan porozmawiać...
Specjalnie nie dokończył zdania, by obserwować reakcję prokuratora. Ten wyglądał na naprawdę strapionego, a kiedy jego telefon ponownie zadzwonił, zdenerwowany rozłączył się.
To moja żona tak bez przerwy wydzwania. Chce, żebym porozmawiał z córką... Nie wróciła wczoraj do domu, zjawiła się dopiero nad ranem – wyjawił wreszcie Jude.
Natsu starał się udawać zaskoczonego.
Ale wiedział pan, gdzie się podziewa?
A skąd! Miała wrócić przed dwudziestą pierwszą, jak zwykle po pracy. Przez całą noc nie odbierała telefonów, a my z żoną dostawaliśmy na głowę ze zmartwienia. Wiesz, jakie myśli przechodziły mi przez głowę? Że może leży gdzieś martwa rowie, albo że ktoś ją napadł i... Ech, nawet nie chcę o tym myśleć. Odchodziłem od zmysłów.
Pójdę po jeszcze jedno piwo – oznajmił Dragneel, prędko wstając od stołu. Wyszło to całkiem nieźle, jakby następny kufel był deklaracją na chęć dalszej rozmowy. Po prawdzie, gdy tylko Jude wspomniał o Lucy, bebechy wywinęły mu się na lewą stronę. Wiedział, o czym Jude zaraz zacznie mu mówić, a mu ciężko będzie bezczelnie patrzeć prokuratorowi w oczy, po tym, co wczoraj wyprawiał z jego córką. Jednak nie miał wyjścia. Świadomy, że wpakował się po uszy, wrócił do stolika z nowymi, pełnymi kuflami.
Jude dorwał się do swojego, jakby był bardzo spragniony. Wziął kilka głębszych łyków, a Natsu, wiedząc co go czeka, zrobił to samo.
Kurwa – warknął prokurator, śmiejąc się pod nosem. – Przesłuchiwałem najgorszych kryminalistów w kraju, a boję się porozmawiać z córką – zakpił sam z siebie.
I dlatego nie chce pan wracać do domu? – wypalił Natsu, zanim zdążył ugryźć się w język. Na jego szczęście Heartfilia się nie pogniewał.
Kompletnie nie wiem, jak z nią rozmawiać – podtrzymał temat. – Dlaczego to nie może być tak proste, jak wtedy gdy miała cztery latka? Była wtedy taka niewinna i wpatrzona we mnie jak w obrazek. Byłem w jej oczach najważniejszym mężczyzną na świecie...
Może właśnie w tym problem? To na pewno są miłe wspomnienia, ale pańska córka nie ma już tych czterech lat. Jakby nie patrzeć, jest młodą kobietą. Nie dzieckiem.
Hah, dyrdymały! – prychnął głośno Jude. – Jaka kobieta! Lucy nawet nie ukończyła osiemnastu lat!
Panie Heartilia – Dragneel pokręcił głową z pobłażliwym uśmieszkiem. – W pańskich oczach Lucy chyba zawsze będzie małą córeczką.
Zmieszany prokurator zamilkł na dłużej, po czym wypił łapczywie kilka kolejnych łyków piwa. Natsu postanowił kontynuować.
Rozumiem, że Lucy to pańskie oczko w głowie, jednak trzeba spojrzeć na fakty. Pańska córka jest już w takim wieku, że ma... Różne zainteresowania. Jak każda nastolatka.
Co masz na myśli? – Jude zmarszczył brwi.
No wie pan... Chłopcy, randkowanie i takie tam.
Natsu na moment odpłynął myślami. Zadumany o tym, jak Lucy jeszcze jakiś czas temu wyobrażała sobie takie rzeczy, obserwował złoty alkohol w trzymanym kuflu, jakby było w nim coś nadzwyczaj ciekawego. Cóż, raczej nie marzyła o facecie starszym o szesć lat, z którym musiałaby ukrywać swój związek. Może tak naprawdę wolałaby jakiegoś rówieśnika – chodzić z nim do McDonalda i kina, obgadywać go z koleżankami w szkolnej toalecie, czy nawet przedstawić rodzicom?
...A jak sobie pomyślę, że mogła mizdrzyć się z jakimś gnojem, to mnie, kurwa, jasny chuj strzela!
Prokurator uderzył pięściami w stół tak gwałtownie, że Natsu mimowolnie podskoczył na krześle.
Spokojnie! – zainterweniował lekko spanikowany i podsunął Judemu kufel. Poczerwieniały ze złości Heartfilia złapał za niego i wypił piwo do końca. Dragneelowi z nerwów zrobiło się gorąco.
Człowieku, jak mam być spokojny w takich okolicznościach...
Bez przesady, nie sięgałbym wyobraźnią tak daleko – zaśmiał się nerwowo Natsu. – Lucy wygląda na rozsądną dziewczynę.
Rozsądną, mówisz? A czy rozsądne dziewczyny nie wracają na noc do domu i nie dają przez cały czas żadnego znaku życia?!
No nie. – Natsu, czy tego chciał czy nie, musiał mu teraz przyznać rację.
Oj, Dragneel, Dragneel – Jude zacmokał ustami ze zniesmaczeniem. – Doczekasz się córki, to pogadamy.
Hah, niedoczekanie! – Natsu prychnął z rozbawienia, zaprzeczająco kiwając powoli głową.
A to niby czemu? – zdziwił się Jude.
Bo ty wtedy doczekałbyś się wnuczki” – pomyślał Dragneel, jednak zostawił tą złotą myśl dla siebie. Życie mu jeszcze było miłe.
Poważnie, Dragneel, oby urodził ci się syn. Wtedy pilnujesz tylko jego, a nie połowy świata, jak przy córce.
Jude, coraz bardziej pijany i nakręcony, zaczął snuć wywody o szkole wyższej, wybranej dla córki, o jej świetlanej przyszłości i o tym, jak osobiście o to zadba. Miał wszystko dokładnie zaplanowane. I, niestety, jego plan nie zakładał żadnego kochasia w pobliżu Lucy przed dwudziestym szóstym rokiem życia. Natsu już wcześniej uważał, że wyznanie rodzicom dziewczyny o ich relacji nie było na dzień dzisiejszy dobrym pomysłem, ale jeśli kiedykolwiek taka myśl przeszła przez jego głowę, monolog prokuratora skutecznie go od tego odwiódł. Ponadto miał mieszane uczucia. Z jednej strony rozumiał rozgoryczenie Judego i było mu głupio, widząc ojca Lucy w takim stanie, jednak z drugiej sam był sobie winien. Nie bez powodu licealistka nie chciała wrócić do domu na noc. W domu nikt nie liczył się z jej zdaniem, nie odbywał z nią szczerych rozmów. U Heartfilów panowała surowa dyscyplina. A potem się rodzice dziwią... – pomyślał, lecz oczywiście nie skomentował tego na głos. Nie miał zamiaru wtrącać się w metody wychowawcze swojego nowego, jakby nie patrzeć, szefa.
Myślę, że powinien pan spróbować z nią porozmawiać na spokojnie.
Jak ja mam to zrobić, skoro aż mnie nosi, kiedy pomyślę sobie o tym wszystkim? – jęknął Jude, spoglądając zachłannie na swój pusty kufel. – To co, jeszcze po jednym?
No nie wiem – stwierdził niepewnie Natsu, spoglądając na zegarek. Dochodziła dwudziesta pierwsza.
Nie daj się prosić! – zawołał prokurator z oburzeniem. – Tak na odchodne. I dla mnie na odwagę, przyda mi się...
No dobra, ale tylko jedno.
Heartfilia uśmiechnął się niecnie i wstał. Musiał podeprzeć się krawędzi stołu, by utrzymać równowagę. Jego wzrok był już nieco mętny, a zanim poszedł lekko chwiejnym krokiem w stronę lady, bez słowa poklepał Dragneela po ramieniu. Natsu obserwował jego wędrówkę do barmana i żałując, że dał się namówić na ostatnie piwo, zaczął szukać w telefonie numeru na taksówkę. Już wiedział, że to nie skończy się dobrze.


***

Kiedy Lucy usłyszała chrząknięcie w zamku od drzwi wejściowych, wyłączyła telewizor w salonie. Spojrzała na zegar ścienny, dochodziła pierwsza w nocy. Jej matka pełniła dziś nocny dyżur w szpitalu, więc to nie mógł być nikt inny, jak ojciec. Gotowa, ale mentalnie przygotowana na ciężką rozmowę, wstała z sofy i powoli podeszła w stronę przedpokoju. Jakież było jej zdziwienie, gdy drzwi otworzyły się na oścież, a opierający się o nie Jude runął z hukiem na podłogę, wyłożoną kafelkami.
Tato?! – zawołała zdumiona i spojrzała na Natsu, który ruszył Judemu z pomocą. On również ledwo trzymał się na nogach, a jego próby ocalenia pijanego mężczyzny były nieporadne i z góry skazane na porażkę. Nastolatka przyglądała się ich poczynaniom z przerażeniem. – Czy wy jesteście niepoważni?! Ile wypiliście?!
Oj, cztery piwka tylko – burknął Natsu, omal samemu się nie wywracając, gdy podnosił Judego.
Cztery piwka? Chyba cztery litry! I nie kłam mi w żywe oczy, śmierdzicie wódką na kilometr!
Lucy? – Pan domu oparł się o ścianę i uniósł wskazujący palec do góry. – My jesteśmy dorośli, więc... – odbiło mu się bezdźwięcznie. – No.
Co „no”! Dorośli, a zachowujecie się jak...
My, młoda panno... O zachowaniu porozmawiamy sobie jutro – przerwał jej Jude pijacką paplaniną, z trudem mijając córkę i krocząc slalomem w kierunku schodów. Nastolatka odprowadzała go wzrokiem, a następnie przekierowała go ze złością na pijanego, chichoczącego Dragneela, który lekko kiwał się na boki.
I co tak stoisz?! Upiłeś mi ojca, to teraz pomóż! – syknęła, ze złością zamykając drzwi frontowe i popchnęła Natsu wgłąb mieszkania. Gdy wyszli z przedpokoju, zastali Judego, siedzącego na pierwszym stopniu schodów. On już osiągnął swój limit. Z trudem podniosła z policjantem mężczyznę do pionu, zachodząc go z dwóch stron i kładąc jego wiotkie ręce na karku. Dotarcie na pierwsze piętro zajęło całej trójce dobre dwie minuty. Kilka dłuższych chwil później, Lucy zrzuciła ojca na łóżko w jego sypialni i aż otarła czoło ze zmachania, gdy Jude ciężko opadł pośladkami na materac.
Spiłeś się jak świnia! Niech cię matka zobaczy! – zagroziła dziewczyna, a prokurator pokiwał głową ze zdegustowaniem.
Widzisz, Dragneel?! – westchnął, zwracając się do Natsu, który podtrzymywał się ręką o ramę łóżka. – Się za matką wdała! Tylko by ryja darły, takie są, moje niegodziwe baby.
Współczuję panu – wymamrotał policjant, nieznacznie wychylając się w stronę Judego i pocieszająco pogłaskał go po plecach. Mężczyzna zacisnął usta i spojrzał na niego wzruszonym wzrokiem. Wyciągając do niego ręce, ujął twarz Dragneela i poklepał go po policzku.
Szanuję cię, synu, naprawdę. Chyba tylko ty mnie rozumiesz... Proszę, mów mi Jude.
Ja pierdole – mruknęła cicho Lucy, nie wierząc w to, co widzi. To był jakiś koszmar. Najbardziej obawiała się, że Natsu mogłoby w tym stanie wymsknąć się coś nieodpowiedniego. Coś, czego jej ojciec zalany w trupa pewnie i tak by nie zrozumiał, ale jednak było to zbyt ryzykowne. Musiała zainterweniować. – Zamówię taksówkę. Pan chyba powinien już się stąd zbierać.
Rzucając ostatnie zaniepokojone spojrzenie na swojego ojca, więżącego Dragneela w męskim uścisku, pobiegła do swojego pokoju po telefon. Próbując dodzwonić się do jednej z firm, wróciła do sypialni rodziców, by mieć pijanych mężczyzn na oku.
MagnoTaxi, słucham?
Dziewczyna powoli odsunęła słuchawkę od ucha. Widząc swojego ojca i Natsu, którzy zasnęli do siebie wtuleni, rozłączyła się. Nie wiedząc czemu, zachciało jej się śmiać. Nie podejrzewając, że kiedykolwiek będzie świadkiem tak absurdalnej sytuacji, przykryła ich kołdrą i postanowiła wrócić do siebie. Zanim zasnęła, ustawiła sobie budziki na piątą rano – godzinę przed przyjściem matki do domu.
...
TY KURWARZU!
Jazgot otworzył Lucy oczy. Brutalnie obudzona dziewczyna pospiesznie chwyciła za telefon. Dostrzegając na wyświetlaczu 6:14, nerwowo wygrzebała się nogami spod kołdry i wyskoczyła z łóżka.
Mama!
Tyle lat małżeństwa, tyle wyrzeczeń i poświęceń, a ty tak mi się odwdzięczasz?! – krzyki Layli docierały do każdego zakamarka domu. – Nie wybaczę ci tego, Jude!
Lucy wbiegła do sypiali rodziców, których drzwi były szeroko otwarte. Zobaczyła, jak jej matka trzyma w dłoniach kołdrę, którą ściągnęła ze zdezorientowanych i wystraszonych dwóch mężczyzn, obudzonych przez wrzaski Layli – obecnie równie zaskoczonej, co Jude i Natsu.
Nastolatka nie wytrzymała. Stojąc w progu, ryknęła tak gromkim śmiechem, że musiała złapać się za framugę drzwi. Pozostali dopiero wtedy ją dostrzegli, a Layla ze złości mocniej złapała za trzymaną kołdrę.
Czy ktoś mi wytłumaczy, co tu się dzieje?!
...
Myślał, że ze wstydu zapadnie się pod ziemię. Jak mogło do tego dojść?! Podejrzewał że to ostatnie piwo z prokuratorem nie skończy się dobrze... Ale myślał, że na tym się jednak skończy. Nie wiedział kiedy, ale puściły im hamulce. Musiał także przyznać, że Jude miał naprawdę mocny łeb do picia. Gdyby on po nieprzespanej nocce tyle wypił, chyba zniknąłby z życia publicznego na co najmniej najbliższe trzy dni. Dlatego był pełny podziwu, gdy po wyjaśnieniu całej niezręcznej sytuacji i zaproponowanym, wręcz naleganym przez panią Laylę prysznicu, dostrzegł w kuchni Judego, przebranego w swój brązowy garnitur i popijającego kawę w kubku. Gdyby nie lekko zaczerwienione białka oczu i fakt, że brał udział we wczorajszej popijawie, nie rozpoznałby, że prokurator minionego wieczoru cokolwiek pił.
Chodź, dla ciebie też zrobiły – powiedział Jude, wskazując na drugi kubek, postawiony na stole obok talerza z kanapkami. Natsu usiadł na krześle obok mężczyzny, upił łyk przepysznej kawy i zerknął w stronę salonu. Lucy siedziała na sofie przy matce. Rozmawiały, odwrócone do nich tyłem.
Cóż, wygląda na to, że Layla to ogarnie. Chyba mi się upiekło – stwierdził, obserwując żonę, która porwała Lucy w ramiona i z czułością pogłaskała ją po głowie. Natsu przelotnie zerknął na prokuratora. Zdania nie zmienił, nadal nie miał zamiaru wtrącać się w metody wychowawcze, czy to swojego szefa, czy kogokolwiek, jednak podejście Judego nie przypadło Dragneelowi. Zdenerwowało go. Nie pojmował, jak można bać się rozmowy z własną córką i naprawdę zaczął współczuć dziewczynie. Dobrze, że ma przy sobie matkę – pomyślał i znów racząc się kawą, z uśmiechem ujrzał, że Lucy wreszcie odwzajemniła gest matki i również objęła ją rękoma.



Ech, przyznam wam, że miałam problem z tym rozdziałem :/. Może dlatego, że jest nudny, nic takiego się nie dzieje... Ale to taka cisza przed burzą, która powoli nadchodzi, więc może nacieszcie się tym chwilowym spokojem :D. Mimo to, nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału, szczególnie z ostatnich fragmentów, jednakże maglowałam to już tyle czasu, że w końcu się poddałam. Im dłużej myślałam, poprawiałam, tym chyba było tylko gorzej :(.
Na domiar wszystkiego blogspot powoli coraz bardziej działa mi na nerwy. Robi z moim tekstem co chce, ucina akapity, zmienia kolor czcionki, teraz mi zamieniło półpauzy na myślniki na każdym początku dialogu, choć oczywiście zastosowałam półpauzy. Naprawdę powoli zastanawiam się na całkowite przeniesienie się na wtt, bo pracowanie nad samym "wyglądem" tekstu na tej platformie kosztuje mnie wiele nerwów i czasu...
 Mimo wszystko mam nadzieję, że całościowo nie było tak tragicznie i że nie zanudziłam was na dobre ;).

6 komentarzy:

  1. Nadarzyła się okazja, więc piszę wcześniej...
    Czuć, że rozdział jest przejściowy, ale na pewno nie jest nudny! Masz kolejny grzech na sumieniu - kłamstwo!
    - Nie, nie wybaczę ci po zobaczeniu sexy gifa jednym z moich ukochanych biszy, ten grzech jest za ciężkixDDD-
    Jude nigdy nie był moich ulubieńcem - ani w kanonie ani u ciebie. Nie zrozum mnie źle, kocham twoją pisaninę, ale twój Jude jest takim samym chujkiem jak w kanonie, stąd moja niechęć. Wracając, niespecjalnie mnie zdziwiła jego reakcja na wybryk Lu, z kolei przy scenie z Laylą pękło mi serduszko, bo w kanonie ją lubiłam.:( No, ale koniec końców doszły dziewuszki do porozumienia, stary Heartfilia mógłby się czegoś od żony nauczyć.:|
    Loki... Boże, chłopie, weź już zniknij bo mam cię serdecznie dość! Mam serio nadzieję, że Natsu przemebluje mu ryj tak że bez chirurga plastycznego się nie obejdzie. Pewnie by to zrobił, gdyby usłyszał tekst o swoich włosach - mi się tam jego włosy zawsze podobały, co z tego że w anime raz miał jaśniejsze a raz ciemniejsze?
    Coś mi się nie chce wierzyć, że już zakończyłaś internetową dramę - to nie w twoim stylu.:|
    Cóż, wieczór zapoznawczy z teściem ma już Dragnell za sobą. Nawet się przytulili, awwww, so cute~
    No wiesz, chciałam dramę z Natsu i Judem, ale scena z Laylą pozamiatała wszystko.xDDD Nie, ale serio czekam na tą właściwą dramę z nimi, bo coś czuję, że przy niej też będę ryczeć ze śmiechu.
    Ej, ale jak mi wpakujesz Graya do paki zanim mu się bobo urodzi, to serio przestanę Jafarować.:(
    Moje zdanie odnośnie wyprowadzki znasz, więc nie będę się rozpisywać.
    *idzie odkurzyć swoje konto na wattpadzie*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, to nie kłamstwo, tylko moja subiektywna opinia! xD. I Jude też nie był nigdy moim ulubieńcem, ale teraz pokazuję jego dobre strony. Jeszcze będziesz miała za co go nie lubić...
      "że przemebluje ci ryj" - jak ja dawno tego nie słyszałam xD. A no i już mogę śmiało powiedzieć, że tak - to koniec z internetową dramą. Może będzie jeszcze jakaś wzmianka w następnym rozdziale, ale to tyle ;). Mam poważniejsze dramy w planach xD.
      Ej, ej, jakie wpakować Graya do paki. Przecież on współpracował w tajemnicy z Natsu, więc z policją. Chłop ma czyste konto ;).

      Usuń
  2. W końcu mam czas napisać jakikolwiek komentarz, haha.
    Bardzo przyjemny rozdział! Mnie się osobiście bardzo podobał. Loki - bajo, wystarczy, daj sobie spokój.
    Na miejscu Natsu srałabym po gaciach w takich okolicznościachXD
    Pierwsza popijawa teścia i zięcia zaliczona, oby tak dalej!!
    Pozdrawiam gorąco! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział ci się spodobał :) No i Natsu to się nieźle wkopał, ale chyba wyszedł z tego wszystkiego obronną ręką - chociaż niekoniecznie w oczach Layli xD
      Również cieplutko pozdrawiam i dziękuję za komentarz :***

      Usuń
  3. HA! "Bo wtedy ty doczekałbyś się wnuczki" wraz z "Szanuję cię, synu, naprawdę. Chyba tylko ty mnie rozumiesz... Proszę, mów mi Jude." to dla mnie mistrzowie tego rozdziału. A reakcja Layli na zastanie ich w łóżku była bezcenna! Ale ta cała relacja Natsu i Judego tylko podsyca mój strach na myśl o tym, że w końcu kiedyś prawda o związku NaLu się wyda... On go chyba obedrze ze skóry! Wiem że dawno nie zaglądałam, przepraszam, miałam ostatnio sporo na głowie. 21 przeczytam już jutro i też się odezwę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nieskromnie przyznam, że szczególnie ten pierwszy podany przez ciebie przykład jest dla mnie jak złoto :'D. Obedrze ze skóry... Heh xD.
      I nie masz mnie za co przepraszać! Przecież to normalne, absolutnie rozumiem i bardzo się cieszę, że nadrobiłaś rozdział jak znalazłaś wolną chwilkę <3.

      Usuń

Szablon © Stworki|Yasha