Powiadają, że zakazany owoc smakuje najlepiej…
Nastał ostatni weekend wakacji, po którym dla Lucy wszystko miało
wrócić do normy. Książki do końcowej klasy liceum czekały równo ułożone na
biurku. Granatowa marynarka wraz ze spódnicą, będąca kompletem szkolnego
mundurku, wisiały na wieszaku pachnące i wyprasowane. Lucy przygotowała się na
rozpoczęcie roku szkolnego perfekcyjnie, zapinając wszystko na ostatni guzik —
jak na prymuskę przystało. Jednakże…
Stojąc przy oknie, nerwowo obracała smartfonem w dłoni. Spięła
mięśnie i odsunęła o krok, widząc promień światła na swojej posesji. Schowana
za ażurową zasłoną, ukradkiem obserwowała rodziców, wychodzących z mieszkania i
wsiadających do srebrnego Audi A3. Po chwili państwo Heartfilia odjechali,
zostawiając swoją siedemnastoletnią córkę samą w wielkim domu.
Lucy przestała wypatrywać ulicy i wybrała numer w telefonie. Nie
miała zamiaru przegapić takiej szansy na świętowanie ostatnich wolnych dni.
— Levy? Właśnie pojechali.
Nastolatki odpowiednio przygotowały się do całonocnej imprezy.
Uszykowanie garderoby i makijażu zajęło im ponad godzinę.
Lucy nie mogła wyjść z szoku, oglądając się w lustrze. Sukienka
mini o złotym kolorze — podkreślająca wakacyjną opaleniznę dziewczyny
— ściśle przylegała do jej smukłego ciała, a dekolt w serek wyraźnie
uwydatniał szczodrze obdarowany przez naturę biust licealistki, dodatkowo
podtrzymany koronkowym push-upem. Czarne szpilki, wysokie na dwanaście
centymetrów, sprawiały, że jej nogi kolokwialnie sięgały nieba. Potraktowane
prostownicą blond włosy i oczy, wymalowane na ciemny smokey eye, dodawały
Heartfilii nie tylko lat, lecz także frywolnej aparycji. Nigdy dotąd nie
widziała siebie w takim wydaniu i powoli zaczęła żałować, że dała się namówić
przyjaciółce na taki wizerunek.
— Wyglądam jak…
— Jak milion dolarów — dokończyła Levy.
— Chciałam powiedzieć jak ladacznica — burknęła pod nosem.
— Daj spokój, Lucy. Teraz wszystkie dziewczyny tak wyglądają na
imprezach.
Blondynka ponownie spojrzała na swoje lustrzane odbicie, które
przygryzło lśniące od błyszczyka wargi.
— Gdyby moja matka mnie widziała… — Lucy nie dokończyła zdania.
— To nie wypuściłaby cię z domu. Ale jej tu nie ma i wraca dopiero
za dwa dni. — Levy podeszła do powątpiewającej dziewczyny i wcisnęła jej do
ręki butelkę otwartego piwa. — Łyknij se browara i wyluzuj, bo zaczynasz
panikować.
Lucy spojrzała na równie wystrojoną McGarden z niepewnością w
oczach. Może i panikowała, lecz nigdy dotąd nie była w klubie. Stresowała się.
— Ej, kobieto! — zawołała Levy, otwierając kolejne piwo dla
siebie. — Co miałyśmy dziś zrobić?
— Zaszaleć — odpowiedziała cicho Lucy.
— No to zróbmy to! Zabawny się tak, by długo nie zapomnieć tej
nocy!
Na ustach Heartfilii mimowolnie pojawiał się coraz szerszy
uśmiech, aż w końcu stuknęła się z Levy butelkami i razem wzniosły swój
dzisiejszy pierwszy toast.
Zadymiona sala i lepki od rozlanego piwa parkiet. Zielone lasery,
mknące przez całą dyskotekę. Muzyka tak donośna, że zakłócała jednostajny rytm
serca. Tłum mniej lub bardziej pijanych ludzi. Wszystko to było dla Lucy czymś,
na co nie mogła sobie pozwolić pod czujnym okiem zatroskanej matki. Odkryła
obcy sobie świat.
— Nie wierzę, że udało nam się tu wejść! — zawołała Levy i z
szerokim uśmiechem wcisnęła Heartfilii wysoką szklankę z drinkiem.
Heartfilia w duchu przyznała jej rację. "Blue Pegasus"
był nowym klubem w Magnolii, otwartym zaledwie kilka miesięcy temu. Wpuszczali
do niego ludzi dopiero od dwudziestego pierwszego roku życia. Dziewczyny
przyszły tu z nadzieją, że jakimś cudem uda im się wślizgnąć do środka —
w rzeczywistości okazało się, że ochrona nawet nie poprosiła ich o ukazanie dowodu
osobistego.
Spędziły w klubie niecałą godzinę, a Lucy, nieprzyzwyczajona do
spożywania alkoholu w większych ilościach, szybko wprawiła się w lekki stan
upojenia. Uwolniła się z nieśmiałości, która ją początkowo przytłaczała.
Przestała także odczuwać zażenowanie, spowodowane prowokacyjnym wyglądem.
Bawiła się w najlepsze, czując, jak jej biodra same kołyszą się do dźwięków
klubowej muzyki.
Tańcząc na środku parkietu, dostrzegła przy barowej ladzie
wpatrzonego w nią mężczyznę. Choć roztańczony tłum co chwilę go przysłaniał,
widziała, że pożerał ją wzrokiem. Jakby obrał ją za swój cel. Próbowała nie
zwracać na niego uwagi, ale…
Podczas roku szkolnego, Lucy romansowała wyłącznie z
podręcznikami, a w nocy fantazjowała o co najmniej osiemdziesięciu pięciu
procentach na maturze, lecz teraz było inaczej. Teraz były wakacje. Teraz
chciała naprawdę zaszaleć.
— Levy, jakiś facet się na mnie gapi! — wyjawiła zakłopotana, ale
i pełna satysfakcji.
McGarden przyłożyła dłoń do ucha, pokazując, że przez głośną
muzykę nic nie słyszy.
— Nie słyszę ani słowa!
Lucy podeszła do niej i powtórzyła ostatnie zdanie, niemal
krzycząc jej do ucha.
— Gdzie?! — wrzasnęła Levy, a Heartfilia wskazała przyjaciółce
puste miejsce przed barem.
— Aha. Fajny — zażartowała McGarden, wypatrując porzucony hoker.
Lucy ze złości zmarszczyła brwi. Nie dość, że wyszła przed
przyjaciółką na debilkę, to mężczyzna naprawdę ją zaintrygował. Z daleka zdawał
się całkiem niezły. Najwyraźniej się przeliczyła, sądząc, że zdoła
zainteresować kogoś takiego.
— Cholera — mruknęła zawiedziona i upiła łyk drinka ze słomki, gdy
niespodziewanie poczuła obce dłonie, sunące pieszczotliwie po biodrach.
Zlękniona, natychmiast odwróciła się za siebie i dostrzegła przed sobą uśmiech
tak zniewalający, że na dzień dobry roztopił jej majtki.
Wyższy o pół głowy mężczyzna, który wcześniej ją obserwował,
przyglądał się bezczelnie. Nie przerywając jednostajnego tańca, niemal
przyłożył usta do ucha dziewczyny.
— Cześć — mruknął głośniej. Jego oddech dosięgnął karku Lucy,
która poczuła przeszywający dreszcz. Nie odpowiadając, posłała mu nieśmiały
uśmiech.
Kiedy na moment przyjrzała się jego twarzy, poczuła kołatanie
serca. Choć z bliska wyglądał na nieco starszego, choć prócz męskich perfum
pachniał nikotyną, w ułamku sekundy zatraciła się w jego dzikich, zielonych
oczach.
Nabrała powietrza do płuc, gdy przysunął ją za biodra tak blisko
siebie, że niemal zderzyli ze sobą klatki piersiowe. Heartfilia aż niechcący
wylała nieco drinka na swoje czarne szpilki, ale nawet tego nie zauważyła. Jego
zadziorny uśmiech całkowicie onieśmielił Lucy. Chyba to dostrzegł, lecz zamiast
się pohamować, przejechał dłonią po jej zarumienionym policzku i odgarnął część
blond włosów za ucho.
Nie mogła nic z tym zrobić. Nie chciała.
Omal nie wydała z siebie westchnienia, kiedy od ust dzieliły
ich marne centymetry. Była pewna, że zaraz się pocałują i nie oponowała, lecz
wtedy mężczyzna jednym zgrabnym ruchem odwrócił ją do siebie tyłem.
Tracąc go z oczu, na moment odzyskała zdrowy rozsądek. Nie
poznawała samej siebie i nie dowierzała w to, co się właśnie wyprawia. Zanim
jednak zdążyła jakkolwiek zareagować, ręce mężczyzny subtelnie powędrowały
wyżej, wzdłuż jej talii. Przylgnął do Lucy, która czuła na plecach oraz
pośladkach przyjemne ciepło jego wyrzeźbionego ciała. Wspólnie kołysząc się w
rytm muzyki, w końcu dała się ponieść.
— Pieprzyć to. — Jej ciche słowa zostały zupełnie zagłuszone przez
elektroniczne dźwięki. Zamknęła oczy, przestając myśleć o czymkolwiek. Zupełnie
wyleciało jej z głowy, że nie przyszła do klubu sama, a jej matka miała
zadzwonić chwilę przed północą. Pozwalając mężczyźnie prowadzić się w coraz
bardziej namiętnym tańcu, wyciągnęła do tyłu rękę i na oślep wplotła palce w
jego włosy, nie bawiąc się w subtelności. W dupie miała, że postępuje
nierozważnie, albo że to do niej niepodobne. Skosztowała zakazanego owocu. I
chciała jak najdłużej napawać się jego smakiem.
Levy, widząc swoją przyjaciółkę z przystojniakiem, uśmiechnęła się
rozbawiona i postanowiła usunąć się w cień, by im nie przeszkadzać. W końcu
przyszły tu, by się zabawić. Lucy się udało, teraz przyszedł czas, by pomyślała
o sobie.
Chcąc nieco odetchnąć, udała się do strefy dla palaczy.
— Ładnie to tak zostawiać koleżankę z obcym mężczyzną?
Levy spojrzała w bok, na faceta opierającego ceglaną ściankę.
Paląc, skupiał wzrok na Lucy.
McGarden, podejrzliwie przymrużając oczy, przyjrzała się
mężczyźnie, który do niej zagadał. Dostrzegła zmarszczki na jego zmęczonej
twarzy. Nie zdziwiłaby się, jakby miał na liczniku cztery dychy.
— Uciekłeś z domu starców, żeby pooglądać młode dziewczyny? To się
leczy, zboczony dziadku. — Zmierzyła go srogim wzrokiem i odeszła dalej,
zostawiając oszołomionego i skonsternowanego „staruszka” w samotności.
Lucy stawała się coraz śmielsza. Ocierając pośladkami o krocze
dopiero co poznanego mężczyzny, pozwoliła, by ich palce, błądzące po ciele
Heartfilii, wreszcie się ze sobą splotły. Nieznacznie przechyliła na bok głowę,
a wtedy on objął dziewczynę w pasie i oparł podbródek na jej ramieniu.
Wpatrzona przed siebie, uśmiechnęła się zalotnie słysząc pełen zadowolenia
chichot tuż przy swoim uchu. Wzdrygnęła się lekko, lecz nie zaprotestowała, gdy
mężczyzna przyłożył wargi, a po chwili delikatnie nagryzł skórę na jej szyi.
Poczuła przypływ adrenaliny w żyłach. Jego bliskość, zapach,
oddech — ten człowiek doprowadzał ją do stanu, którego nigdy dotąd nie
doświadczyła. Pragnęła go. Coraz bardziej. Coraz silniej. Pożądanie zaczynało
przyćmiewać umysł nastolatki bardziej, niż alkohol.
Pod wpływem impulsu mocno ścisnęła męskie, o wiele większe dłonie
i opieszale zsunęła je niżej. Przygryzła wargi, kiedy jego palce dotarły pod
krótką sukienkę i zacisnęły się w okolicy jej wewnętrznych ud.
Niespodziewanie mężczyzna odwrócił ją do siebie tak gwałtownie, że
Lucy omal nie straciła równowagi. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, lecz zaraz
uniosła zalotnie kąciki warg, widząc zadziorny uśmiech swojego towarzysza.
Niewiele myśląc, Heartfilia niedbale zarzuciła mu ręce na ramiona. Nie przestając
wpatrywać się w cudowną zieleń jego oczu, przywarła do niego całym ciałem.
Wtedy jego wyraz twarzy uległ diametralnej zmianie. Przestał się
uśmiechać, spoważniał. Chwilę później Lucy zupełnie odpłynęła, czując jego
wilgotny język o gorzkawym posmaku nikotyny oraz wódki, który pieszczotliwie
muskał ją w coraz to namiętniejszym pocałunku.
Zadrżała z ekscytacji, gdy coraz intensywniej stykali ze sobą
wargi w niespiesznym tańcu; mijały minuty, a może zaledwie kilka sekund — nie
wiedziała, zupełnie straciła rachubę czasu.
Kiedy przystojniak oderwał usta od rozanielonej dziewczyny,
chwycił ją za kark i przyciągnął do siebie.
— Wyjdź ze mną — szepnął Heartfilii do ucha, lecz nie dosłyszała
go wyraźnie. Odsunęła się o dwa kroki ze zdumioną miną.
— Co?! Mam za ciebie wyjść?! — wrzasnęła, a zaskoczony jej
pytaniem facet aż przystanął. Chwilę później wybuchnął gromkim śmiechem. Do
Lucy dopiero wtedy dotarło, że musiała się przesłyszeć. Z zawstydzenia spłonęła
rumieńcem. Odwróciła głowę w bok, ale mężczyzna chwycił ją za podbródek i
zmusił, by na niego spojrzała. Z premedytacją wpatrywał się w uroczo zażenowaną
twarzyczkę dziewczyny. Po chwili złapał ją za ramiona i poprowadził do przodu,
napierając na nią swoim torsem. Tym sposobem zapędził licealistkę w kozi róg.
Lucy została uwięziona między ścianką działową, a ciałem
mężczyzny, gdzie było o wiele ciszej i spokojniej. Nawet jeśli ktoś tędy
przechodził, nie zwracał uwagi na tak powszechną w nocnym klubie scenę.
— Czekaj... — wymamrotała, lecz brakowało jej stanowczości,
by oprzeć się mężczyźnie. Przytłoczona jego pewną siebie postawą, nie
protestowała. On najwyraźniej uważał, że jej bierne zachowanie może uznać jako
przyzwolenie do dalszych, coraz śmielszych poczynań.
— Chodźmy na zewnątrz — odezwał się wreszcie, a Heartfilia
poczuła dłoń na swoim lewym pośladku. — Gdzieś, gdzie będziemy sami.
Tym razem Lucy była pewna, że zrozumiała jego intencje w stu
procentach. Pójście z kimś obcym do łóżka, nawet tak pociągającym, było wbrew
jej zasadom. Może i przyszła do klubu, by się zabawić, jednak zabrnęła w
to stanowczo za daleko. Choć jego dotyk, lubieżne spojrzenie oraz głęboki,
kuszący głos przyprawiały nastolatkę o gęsią skórkę, skupiła w sobie dość
determinacji, by odsunąć od siebie zaskoczonego tym faktem mężczyznę. Dotarło
do niej, że przesadziła. Gdyby mu teraz nie przerwała, z pewnością by tego
żałowała.
— Ej, co jest?
— Wybacz — Lucy spojrzała na niego z grymasem awersji na
twarzy. — Nie mogę...
Nie dokańczając, wyminęła go bez słowa.
— Zaczekaj!
Wystraszona, obejrzała się za siebie, gdy mężczyzna złapał i ujął
jej dłoń w stalowym uścisku. Ogromnie się zdziwiła, widząc serdeczny, wręcz
przepraszający uśmiech na jego przystojnej twarzy. Sądziła, że raczej będzie
rozgniewany.
— Daj sobie chociaż postawić kolejkę w ramach przeprosin.
— Przeprosin? — spytała zaskoczona Lucy.
— Nie chciałem cię przestraszyć. No nie daj się prosić.
Heartfilia zmarszczyła brwi.
— Muszę poszukać przyjaciółki — odrzekła przekonująco i
spróbowała wyrwać dłoń z uścisku. Nie dała rady.
— Tylko jeden drink. Nie patrz tak na mnie, obiecuję, że nie
zrobię nic wbrew twojej woli! — dodał żartobliwie i puścił dziewczynę,
unosząc dłonie ku górze w geście niewinności. Spojrzał na nią błagalnie, gdy
Lucy zaczęła mu się nieufnie przyglądać.
Z początku niezdecydowana, w końcu przytaknęła głową.
— Ale tylko jeden — zaznaczyła, grożąc mu palcem. Widząc, jak
bardzo go tym uradowała, wywróciła oczami z nieudolnie skrywanym uśmiechem. Nie
mogła uwierzyć, że dała się namówić.
Ruszyli w stronę baru, przeciskając się przez zaludniony parkiet.
Nagle mężczyzna zaczął jej co chwilę znikać z oczu za sprawą jasnego,
mrugającego światła z klubowego stroboskopu. Heartfilia poczuła uścisk
między palcami.
— Nie chcę cię zgubić! — krzyknął, odwracając się do
dziewczyny, która przez głośną muzykę ledwo go usłyszała. Nieśmiało zerknęła na
ich splecione dłonie, pozwalając, by przystojniak pewnie przeprowadził ją przez
tłum. Gdy przeniosła wzrok wyżej, zagapiła się na jego umięśnione ramiona,
wystające z czarnej bokserki. Był tak cholernie atrakcyjny...
Zapatrzyła się na jego posturę tak bardzo, że nie zauważyła, kiedy
dotarli pod barową ladę.
— Hej, Natsu! — zawołał czarnowłosy barman, machając do kogoś
ręką. Lucy nie zwracała na to uwagi do czasu, aż mężczyzna, któremu
towarzyszyła, puścił jej dłoń, by przywitać się z barmanem w iście męskim,
przyjacielskim objęciu.
— Siema, Gray!
— A co ty taki rozczochrany?
Lucy zerknęła na czuprynę mężczyzny, który z zakłopotaniem zaczął
pospiesznie poprawiać fryzurę. Faktycznie jego włosy, w nietypowym kolorze
ciemnej wiśni, sterczały nieco rozmierzwione. Zapewne był to efekt ich
wcześniejszych igraszek, których nie szczędzili sobie podczas tańca.
— Duże piwo, jak zwykle?
— Tak, i... — Natsu zaczął się rozglądać za Lucy, która nieco
onieśmielona, stała kilka kroków za nim. Uśmiechając się szeroko, objął
dziewczynę wokół bioder, by przyciągnąć ją bliżej kontuaru. — I twoja
specjalność dla koleżanki.
— Koleżanki? — barman zerknął na Hearfilię z uniesioną brwią.
— Dla Lucy — poprawiła nieśmiało, jednocześnie zdradzając w
końcu swoje imię.
Gray uśmiechnął się do niej zadziornie.
— Jak ten gamoń namówił na drinka taką ślicznotkę?
— Chyba ma dar przekonywania — zachichotała Heartfilia.
— Ty, barman, weź się może do roboty! — zawołał półżartem
Natsu, dając do zrozumienia, że ma się odczepić od dziewczyny.
— Nie bądź już taki pies ogrodnika! — prychnął Gray, udając
się na zaplecze, a Natsu odwrócił się przodem do Lucy z podstępną, rozbawioną
miną.
— No to hop! — Niemal kucając obok dziewczyny, uniósł
Heartfilię i posadził na jednym z hokerów. Zaśmiał się głośno, widząc zlęknioną
minę dziewczyny. — Chyba nie często tu przychodzisz? Nie widziałem cię
wcześniej — zagadnął.
— Jestem tu pierwszy raz — wyjawiła wstydliwie, obserwując
poczynania mężczyzny. Mając za nic specjalnie wyznaczone strefy dla palaczy,
sięgnął za ladę po popielniczkę i po chwili odpalił papierosa. — Za to widzę,
że ty znasz tu każdy kąt, Natsu.
Słysząc swoje imię, mężczyzna uśmiechnął się niecnie pod nosem.
— No to widzę, że pierwsze grzeczności mamy już z głowy, Lucy.
Gray przyniósł im zamówiony alkohol, lecz przy barze przewijali
się kolejni klienci i nie miał dla nich więcej czasu.
— Nie jesteś tu sama, prawda? — spytał Natsu, dyskretnie
zmierzając swoją współtowarzyszkę. —Mówiłaś, że chcesz kogoś poszukać.
Lucy oderwała usta od słomki, przez którą co chwilę popijała
drinka. Chciała wypić go jak najszybciej i poszukać Levy. Sama nie wiedziała
dlaczego, lecz z każdą chwilą coraz bardziej nękało ją złe przeczucie.
— Przyjaciółki. A czemu pytasz?
— Pomyślałem tylko, że najłatwiej będzie ją znaleźć właśnie tutaj,
przy barze. W tym tłumie znalezienie kogoś to jak szukanie igły w stogu siana.
Heartfilia odwróciła się w stronę parkietu. Niestety Natsu miał
rację.
— Pracujesz? Studiujesz? — wypytywał mężczyzna, a Lucy zastanowiła
się, co mu odpowiedzieć. W końcu szansa na to, że jeszcze kiedyś go spotka,
była znikoma.
— Uczęszczam do akademii muzycznej — skłamała i ponownie przyssała
się do drinka, wypijając go niemal do końca.
— Serio? — Natsu zdawał się być zaintrygowany jej odpowiedzią,
przez co nastolatka poczuła się niezręcznie. — Czyżby wokal?
— Klawisze. Gram na fortepianie — wyjawiła, sięgając po słomkę by
dokończyć drinka, lecz Natsu w mgnieniu oka pochwycił jej nadgarstek.
— Co robisz? — spytała zaskoczona, lecz on nie odpowiadał,
dokładnie przyglądając się jej ręce. Oglądał ją, skrzywiając w grymasie usta i
dotykał ich z niezwykłą subtelnością.
— Faktycznie masz dłonie pianistki — rzekł wreszcie i ponownie
dzisiejszego wieczoru splótł z nią palce. Nachylił się w stronę Lucy ze
zbereźnym spojrzeniem. — A teraz przyznaj się, skąd ta zmiana nastoju.
Heartfilia odsunęła się na tyle, na ile mogła i z niedowierzania
zamrugała powiekami. Miała wrażenie, że traci ostrość widzenia.
— Że co proszę?! — Chciała unieść głos, jednak język plątał się
dziewczynie w ustach. — Co jest...
— Źle się czujesz? — W głosie Natsu nie wyczuła ani krzty
troskliwości. Objął ją ramieniem, a ona nie miała nawet siły, by go od siebie
odepchnąć.
— Trochę kręci mi się w głowie.
W rzeczywistości z każdą chwilą czuła się coraz gorzej. Jej
kończyny stawały się coraz cięższe, aż w końcu, osowiała, niemal zsunęła się z
barowego krzesła. Mężczyzna złapał ją w ostatniej chwili.
— Hej!
Opierając czoło o grdykę Natsu, dostrzegła kątem oka obserwującego
ich barmana. Naiwnie pomyślała, że może liczyć na pomoc dopiero co poznanych
mężczyzn.
— Głupia, wyżłopała niemal wszystko na raz. — Lucy czuła na
policzku niewielki ruch jabłka adama, a nawet tętno Natsu. Niektóre z jej
zmysłów wyostrzały się, inne traciły na intensywności.
— Ja pierdolę, no to nieźle ją sieknie — zaklął Gray. — Zabieraj
ją stąd.
Nie wiedziała, co się wokół niej dzieje, kto ją dotyka, kto do
niej mówi. Sięgnęła na oślep ręką przed siebie, nieświadomie strącając
niedopite piwo z kufla Natsu. Naczynie przewaliło się, a jego zawartość
powędrowała strumieniem wprost na krocze różowowłosego.
— Kurwa mać! — krzyknął rozwścieczony, lecz trzymając już w pół
przytomną Heartfilię, nie mógł niczego zrobić.
— Ruchy, Natsu, zanim was ktoś zobaczy — syknął wściekle barman.
Lucy czuła się, jak z zrobiona z waty. Była tak zmęczona, że nie
potrafiła choćby krzyknąć. Brakowało jej sił, by się bronić, lub chociaż
zaprotestować, gdy dwóch mężczyzn zabrało ją spod baru i wlokło do wyjścia.
Nikt nie zwrócił na nią uwagi, gdyż zapewne wyglądała, jakby po prostu się
schlała jak bela.
Bramkarze, jakby przygotowani na taki widok, jedynie kiwnęli na
nich porozumiewawczo podbródkami i utorowali drogę na zewnątrz.
Nawet chłodne, nocne powietrze nie ocuciło zdruzgotanej
dziewczyny, która przed całkowitą utratą świadomości, zdołała dostrzec białego
vana oraz kolejnych dwóch obcych mężczyzn, wyraźnie uradowanych jej widokiem.
Jeśli ktoś czytał to opowiadanie w wersji shota, na pewno zauważy różnicę już w pierwszym rozdziale — mimo że główna koncepcja została zachowana.
Nie wiem, kiedy wstawię drugi rozdział, gdyż w ostatnich dniach wzięłam się intensywnie za "mafię". Postaram się, by pojawił się za tydzień, maks dwa :P. No i mam przede wszystkim nadzieję, że pierwszy rozdział przypadnie wam do gustu :).
Więcej, Więcej chce ;___; xD Wyszło Ci naprawdę świetnie, nie moge się doczekać kolejnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńTobie zawsze jest mało, Aiko xD. Ale bardzo się cieszę, że nadal mam dla kogo pisać <3. Bardzo ci dziękuje za komenta :* :* :*
UsuńCzy wyjdę na zboczeńca jeśli oczekiwałam seksu w pierwszym rozdziale? XD
OdpowiedzUsuńHaha, spokojnie, Yuu, co się dzieje tutaj, zostaje tutaj - nikt się nie dowie xD
UsuńWiedz, że przeczytałam! :D
OdpowiedzUsuńLucy ma przejebane, lalala :D
I nie wierzę, że Natsu tutaj gra rolę tego złego. ;D
Idę do 2 rozdziału.
Uwierzyłabym na słowo, ale w cholerę miło widzieć tu twój komentarz :D <3 :*
Usuń