12 kwietnia 2018

1 "Zakazany owoc"

Powiadają, że zakazany owoc smakuje najlepiej… 

Nastał ostatni weekend wakacji, po którym dla Lucy wszystko miało wrócić do normy. Książki do końcowej klasy liceum czekały równo ułożone na biurku. Granatowa marynarka wraz ze spódnicą, będąca kompletem szkolnego mundurku, wisiały na wieszaku pachnące i wyprasowane. Lucy przygotowała się na rozpoczęcie roku szkolnego perfekcyjnie, zapinając wszystko na ostatni guzik — jak na prymuskę przystało. Jednakże… 
Stojąc przy oknie, nerwowo obracała smartfonem w dłoni. Spięła mięśnie i odsunęła o krok, widząc promień światła na swojej posesji. Schowana za ażurową zasłoną, ukradkiem obserwowała rodziców, wychodzących z mieszkania i wsiadających do srebrnego Audi A3. Po chwili państwo Heartfilia odjechali, zostawiając swoją siedemnastoletnią córkę samą w wielkim domu.
Lucy przestała wypatrywać ulicy i wybrała numer w telefonie. Nie miała zamiaru przegapić takiej szansy na świętowanie ostatnich wolnych dni.
— Levy? Właśnie pojechali. 

Nastolatki odpowiednio przygotowały się do całonocnej imprezy. Uszykowanie garderoby i makijażu zajęło im ponad godzinę.
Lucy nie mogła wyjść z szoku, oglądając się w lustrze. Sukienka mini o złotym kolorze —  podkreślająca wakacyjną opaleniznę dziewczyny —  ściśle przylegała do jej smukłego ciała, a dekolt w serek wyraźnie uwydatniał szczodrze obdarowany przez naturę biust licealistki, dodatkowo podtrzymany koronkowym push-upem. Czarne szpilki, wysokie na dwanaście centymetrów, sprawiały, że jej nogi kolokwialnie sięgały nieba. Potraktowane prostownicą blond włosy i oczy, wymalowane na ciemny smokey eye, dodawały Heartfilii nie tylko lat, lecz także frywolnej aparycji. Nigdy dotąd nie widziała siebie w takim wydaniu i powoli zaczęła żałować, że dała się namówić przyjaciółce na taki wizerunek. 
— Wyglądam jak…
— Jak milion dolarów — dokończyła Levy.
— Chciałam powiedzieć jak ladacznica — burknęła pod nosem.
— Daj spokój, Lucy. Teraz wszystkie dziewczyny tak wyglądają na imprezach.
Blondynka ponownie spojrzała na swoje lustrzane odbicie, które przygryzło lśniące od błyszczyka wargi.
— Gdyby moja matka mnie widziała… — Lucy nie dokończyła zdania.
— To nie wypuściłaby cię z domu. Ale jej tu nie ma i wraca dopiero za dwa dni. — Levy podeszła do powątpiewającej dziewczyny i wcisnęła jej do ręki butelkę otwartego piwa. — Łyknij se browara i wyluzuj, bo zaczynasz panikować.
Lucy spojrzała na równie wystrojoną McGarden z niepewnością w oczach. Może i panikowała, lecz nigdy dotąd nie była w klubie. Stresowała się. 
— Ej, kobieto! — zawołała Levy, otwierając kolejne piwo dla siebie. — Co miałyśmy dziś zrobić?
— Zaszaleć — odpowiedziała cicho Lucy.
— No to zróbmy to! Zabawny się tak, by długo nie zapomnieć tej nocy!
Na ustach Heartfilii mimowolnie pojawiał się coraz szerszy uśmiech, aż w końcu stuknęła się z Levy butelkami i razem wzniosły swój dzisiejszy pierwszy toast.

Zadymiona sala i lepki od rozlanego piwa parkiet. Zielone lasery, mknące przez całą dyskotekę. Muzyka tak donośna, że zakłócała jednostajny rytm serca. Tłum mniej lub bardziej pijanych ludzi. Wszystko to było dla Lucy czymś, na co nie mogła sobie pozwolić pod czujnym okiem zatroskanej matki. Odkryła obcy sobie świat.
— Nie wierzę, że udało nam się tu wejść! — zawołała Levy i z szerokim uśmiechem wcisnęła Heartfilii wysoką szklankę z drinkiem.
Heartfilia w duchu przyznała jej rację. "Blue Pegasus" był nowym klubem w Magnolii, otwartym zaledwie kilka miesięcy temu. Wpuszczali do niego ludzi dopiero od dwudziestego pierwszego roku życia. Dziewczyny przyszły tu z nadzieją, że jakimś cudem uda im się wślizgnąć do środka —  w rzeczywistości okazało się, że ochrona nawet nie poprosiła ich o ukazanie dowodu osobistego.
Spędziły w klubie niecałą godzinę, a Lucy, nieprzyzwyczajona do spożywania alkoholu w większych ilościach, szybko wprawiła się w lekki stan upojenia. Uwolniła się z nieśmiałości, która ją początkowo przytłaczała. Przestała także odczuwać zażenowanie, spowodowane prowokacyjnym wyglądem. Bawiła się w najlepsze, czując, jak jej biodra same kołyszą się do dźwięków klubowej muzyki. 
Tańcząc na środku parkietu, dostrzegła przy barowej ladzie wpatrzonego w nią mężczyznę. Choć roztańczony tłum co chwilę go przysłaniał, widziała, że pożerał ją wzrokiem. Jakby obrał ją za swój cel. Próbowała nie zwracać na niego uwagi, ale…
Podczas roku szkolnego, Lucy romansowała wyłącznie z podręcznikami, a w nocy fantazjowała o co najmniej osiemdziesięciu pięciu procentach na maturze, lecz teraz było inaczej. Teraz były wakacje. Teraz chciała naprawdę zaszaleć.
— Levy, jakiś facet się na mnie gapi! — wyjawiła zakłopotana, ale i pełna satysfakcji.
McGarden przyłożyła dłoń do ucha, pokazując, że przez głośną muzykę nic nie słyszy.
— Nie słyszę ani słowa!
Lucy podeszła do niej i powtórzyła ostatnie zdanie, niemal krzycząc jej do ucha.
— Gdzie?! — wrzasnęła Levy, a Heartfilia wskazała przyjaciółce puste miejsce przed barem.
— Aha. Fajny — zażartowała McGarden, wypatrując porzucony hoker.
Lucy ze złości zmarszczyła brwi. Nie dość, że wyszła przed przyjaciółką na debilkę, to mężczyzna naprawdę ją zaintrygował. Z daleka zdawał się całkiem niezły. Najwyraźniej się przeliczyła, sądząc, że zdoła zainteresować kogoś takiego.
— Cholera — mruknęła zawiedziona i upiła łyk drinka ze słomki, gdy niespodziewanie poczuła obce dłonie, sunące pieszczotliwie po biodrach. Zlękniona, natychmiast odwróciła się za siebie i dostrzegła przed sobą uśmiech tak zniewalający, że na dzień dobry roztopił jej majtki. 
Wyższy o pół głowy mężczyzna, który wcześniej ją obserwował, przyglądał się bezczelnie. Nie przerywając jednostajnego tańca, niemal przyłożył usta do ucha dziewczyny.
— Cześć — mruknął głośniej. Jego oddech dosięgnął karku Lucy, która poczuła przeszywający dreszcz. Nie odpowiadając, posłała mu nieśmiały uśmiech.
Kiedy na moment przyjrzała się jego twarzy, poczuła kołatanie serca. Choć z bliska wyglądał na nieco starszego, choć prócz męskich perfum pachniał nikotyną, w ułamku sekundy zatraciła się w jego dzikich, zielonych oczach. 
Nabrała powietrza do płuc, gdy przysunął ją za biodra tak blisko siebie, że niemal zderzyli ze sobą klatki piersiowe. Heartfilia aż niechcący wylała nieco drinka na swoje czarne szpilki, ale nawet tego nie zauważyła. Jego zadziorny uśmiech całkowicie onieśmielił Lucy. Chyba to dostrzegł, lecz zamiast się pohamować, przejechał dłonią po jej zarumienionym policzku i odgarnął część blond włosów za ucho.
Nie mogła nic z tym zrobić. Nie chciała.
Omal nie wydała z siebie westchnienia, kiedy od  ust dzieliły ich marne centymetry. Była pewna, że zaraz się pocałują i nie oponowała, lecz wtedy mężczyzna jednym zgrabnym ruchem odwrócił ją do siebie tyłem.
Tracąc go z oczu, na moment odzyskała zdrowy rozsądek. Nie poznawała samej siebie i nie dowierzała w to, co się właśnie wyprawia. Zanim jednak zdążyła jakkolwiek zareagować, ręce  mężczyzny subtelnie powędrowały wyżej, wzdłuż jej talii. Przylgnął do Lucy, która czuła na plecach oraz pośladkach przyjemne ciepło jego wyrzeźbionego ciała. Wspólnie kołysząc się w rytm muzyki, w końcu dała się ponieść.
— Pieprzyć to. — Jej ciche słowa zostały zupełnie zagłuszone przez elektroniczne dźwięki. Zamknęła oczy, przestając myśleć o czymkolwiek. Zupełnie wyleciało jej z głowy, że nie przyszła do klubu sama, a jej matka miała zadzwonić chwilę przed północą. Pozwalając mężczyźnie prowadzić się w coraz bardziej namiętnym tańcu, wyciągnęła do tyłu rękę i na oślep wplotła palce w jego włosy, nie bawiąc się w subtelności. W dupie miała, że postępuje nierozważnie, albo że to do niej niepodobne. Skosztowała zakazanego owocu. I chciała jak najdłużej napawać się jego smakiem. 

Levy, widząc swoją przyjaciółkę z przystojniakiem, uśmiechnęła się rozbawiona i postanowiła usunąć się w cień, by im nie przeszkadzać. W końcu przyszły tu, by się zabawić. Lucy się udało, teraz przyszedł czas, by pomyślała o sobie.
Chcąc nieco odetchnąć, udała się do strefy dla palaczy.
— Ładnie to tak zostawiać koleżankę z obcym mężczyzną?
Levy spojrzała w bok, na faceta opierającego ceglaną ściankę. Paląc, skupiał wzrok na Lucy.
McGarden, podejrzliwie przymrużając oczy, przyjrzała się mężczyźnie, który do niej zagadał. Dostrzegła zmarszczki na jego zmęczonej twarzy. Nie zdziwiłaby się, jakby miał na liczniku cztery dychy.
— Uciekłeś z domu starców, żeby pooglądać młode dziewczyny? To się leczy, zboczony dziadku. — Zmierzyła go srogim wzrokiem i odeszła dalej, zostawiając oszołomionego i skonsternowanego „staruszka” w samotności.

Lucy stawała się coraz śmielsza. Ocierając pośladkami o krocze dopiero co poznanego mężczyzny, pozwoliła, by ich palce, błądzące po ciele Heartfilii, wreszcie się ze sobą splotły. Nieznacznie przechyliła na bok głowę, a wtedy on objął dziewczynę w pasie i oparł podbródek na jej ramieniu. Wpatrzona przed siebie, uśmiechnęła się zalotnie słysząc pełen zadowolenia chichot tuż przy swoim uchu. Wzdrygnęła się lekko, lecz nie zaprotestowała, gdy mężczyzna przyłożył wargi, a po chwili delikatnie nagryzł skórę na jej szyi. 
Poczuła przypływ adrenaliny w  żyłach. Jego bliskość, zapach, oddech — ten człowiek doprowadzał ją do stanu, którego nigdy dotąd nie doświadczyła. Pragnęła go. Coraz bardziej. Coraz silniej. Pożądanie zaczynało przyćmiewać umysł nastolatki bardziej, niż alkohol.
Pod wpływem impulsu mocno ścisnęła męskie, o wiele większe dłonie i opieszale zsunęła je niżej. Przygryzła wargi, kiedy jego palce dotarły pod krótką sukienkę i zacisnęły się w okolicy jej wewnętrznych ud. 
Niespodziewanie mężczyzna odwrócił ją do siebie tak gwałtownie, że Lucy omal nie straciła równowagi. Spojrzała na niego ze zdziwieniem, lecz zaraz uniosła zalotnie kąciki warg, widząc zadziorny uśmiech swojego towarzysza. Niewiele myśląc, Heartfilia niedbale zarzuciła mu ręce na ramiona. Nie przestając wpatrywać się w cudowną zieleń jego oczu, przywarła do niego całym ciałem. 
Wtedy jego wyraz twarzy uległ diametralnej zmianie. Przestał się uśmiechać, spoważniał. Chwilę później Lucy zupełnie odpłynęła, czując jego wilgotny język o gorzkawym posmaku nikotyny oraz wódki, który pieszczotliwie muskał ją w coraz to namiętniejszym pocałunku.
Zadrżała z ekscytacji, gdy coraz intensywniej stykali ze sobą wargi w niespiesznym tańcu; mijały minuty, a może zaledwie kilka sekund — nie wiedziała, zupełnie straciła rachubę czasu.
Kiedy przystojniak oderwał usta od rozanielonej dziewczyny, chwycił ją za kark i przyciągnął do siebie.
— Wyjdź ze mną — szepnął Heartfilii do ucha, lecz nie dosłyszała go wyraźnie. Odsunęła się o dwa kroki ze zdumioną miną.
— Co?! Mam za ciebie wyjść?! — wrzasnęła, a zaskoczony jej pytaniem facet aż przystanął. Chwilę później wybuchnął gromkim śmiechem. Do Lucy dopiero wtedy dotarło, że musiała się przesłyszeć. Z zawstydzenia spłonęła rumieńcem. Odwróciła głowę w bok, ale mężczyzna chwycił ją za podbródek i zmusił, by na niego spojrzała. Z premedytacją wpatrywał się w uroczo zażenowaną twarzyczkę dziewczyny. Po chwili złapał ją za ramiona i poprowadził do przodu, napierając na nią swoim torsem. Tym sposobem zapędził licealistkę w kozi róg.
Lucy została uwięziona między ścianką działową, a ciałem mężczyzny, gdzie było o wiele ciszej i spokojniej. Nawet jeśli ktoś tędy przechodził, nie zwracał uwagi na tak powszechną w nocnym klubie scenę.
— Czekaj... — wymamrotała, lecz brakowało jej stanowczości, by oprzeć się mężczyźnie. Przytłoczona jego pewną siebie postawą, nie protestowała. On najwyraźniej uważał, że jej bierne zachowanie może uznać jako przyzwolenie do dalszych, coraz śmielszych poczynań.
— Chodźmy na zewnątrz — odezwał się wreszcie, a Heartfilia poczuła dłoń na swoim lewym pośladku. — Gdzieś, gdzie będziemy sami.
Tym razem Lucy była pewna, że zrozumiała jego intencje w stu procentach. Pójście z kimś obcym do łóżka, nawet tak pociągającym, było wbrew jej zasadom. Może i przyszła do klubu, by się zabawić, jednak zabrnęła w to stanowczo za daleko. Choć jego dotyk, lubieżne spojrzenie oraz głęboki, kuszący głos przyprawiały nastolatkę o gęsią skórkę, skupiła w sobie dość determinacji, by odsunąć od siebie zaskoczonego tym faktem mężczyznę. Dotarło do niej, że przesadziła. Gdyby mu teraz nie przerwała, z pewnością by tego żałowała.
— Ej, co jest?
— Wybacz — Lucy spojrzała na niego z grymasem awersji na twarzy. — Nie mogę...
Nie dokańczając, wyminęła go bez słowa.
— Zaczekaj!
Wystraszona, obejrzała się za siebie, gdy mężczyzna złapał i ujął jej dłoń w stalowym uścisku. Ogromnie się zdziwiła, widząc serdeczny, wręcz przepraszający uśmiech na jego przystojnej twarzy. Sądziła, że raczej będzie rozgniewany.
— Daj sobie chociaż postawić kolejkę w ramach przeprosin.
— Przeprosin? — spytała zaskoczona Lucy.
— Nie chciałem cię przestraszyć. No nie daj się prosić.
Heartfilia zmarszczyła brwi.
— Muszę poszukać przyjaciółki — odrzekła przekonująco i spróbowała wyrwać dłoń z uścisku. Nie dała rady.
— Tylko jeden drink. Nie patrz tak na mnie, obiecuję, że nie zrobię nic wbrew twojej woli! — dodał żartobliwie i puścił dziewczynę, unosząc dłonie ku górze w geście niewinności. Spojrzał na nią błagalnie, gdy Lucy zaczęła mu się nieufnie przyglądać.
Z początku niezdecydowana, w końcu przytaknęła głową.
— Ale tylko jeden — zaznaczyła, grożąc mu palcem. Widząc, jak bardzo go tym uradowała, wywróciła oczami z nieudolnie skrywanym uśmiechem. Nie mogła uwierzyć, że dała się namówić.
Ruszyli w stronę baru, przeciskając się przez zaludniony parkiet. Nagle mężczyzna zaczął jej co chwilę znikać z oczu za sprawą jasnego, mrugającego światła z klubowego stroboskopu. Heartfilia poczuła uścisk między palcami.
— Nie chcę cię zgubić! — krzyknął, odwracając się do dziewczyny, która przez głośną muzykę ledwo go usłyszała. Nieśmiało zerknęła na ich splecione dłonie, pozwalając, by przystojniak pewnie przeprowadził ją przez tłum. Gdy przeniosła wzrok wyżej, zagapiła się na jego umięśnione ramiona, wystające z czarnej bokserki. Był tak cholernie atrakcyjny...
Zapatrzyła się na jego posturę tak bardzo, że nie zauważyła, kiedy dotarli pod barową ladę.
— Hej, Natsu! — zawołał czarnowłosy barman, machając do kogoś ręką. Lucy nie zwracała na to uwagi do czasu, aż mężczyzna, któremu towarzyszyła, puścił jej dłoń, by przywitać się z barmanem w iście męskim, przyjacielskim objęciu.
— Siema, Gray!
— A co ty taki rozczochrany?
Lucy zerknęła na czuprynę mężczyzny, który z zakłopotaniem zaczął pospiesznie poprawiać fryzurę. Faktycznie jego włosy, w nietypowym kolorze ciemnej wiśni, sterczały nieco rozmierzwione. Zapewne był to efekt ich wcześniejszych igraszek, których nie szczędzili sobie podczas tańca.
— Duże piwo, jak zwykle?
— Tak, i... — Natsu zaczął się rozglądać za Lucy, która nieco onieśmielona, stała kilka kroków za nim. Uśmiechając się szeroko, objął dziewczynę wokół bioder, by przyciągnąć ją bliżej kontuaru. — I twoja specjalność dla koleżanki.
— Koleżanki? — barman zerknął na Hearfilię z uniesioną brwią.
— Dla Lucy — poprawiła nieśmiało, jednocześnie zdradzając w końcu swoje imię.
Gray uśmiechnął się do niej zadziornie.
— Jak ten gamoń namówił na drinka taką ślicznotkę?
— Chyba ma dar przekonywania — zachichotała Heartfilia.
— Ty, barman, weź się może do roboty! — zawołał półżartem Natsu, dając do zrozumienia, że ma się odczepić od dziewczyny.
— Nie bądź już taki pies ogrodnika! — prychnął Gray, udając się na zaplecze, a Natsu odwrócił się przodem do Lucy z podstępną, rozbawioną miną.
— No to hop! — Niemal kucając obok dziewczyny, uniósł Heartfilię i posadził na jednym z hokerów. Zaśmiał się głośno, widząc zlęknioną minę dziewczyny. — Chyba nie często tu przychodzisz? Nie widziałem cię wcześniej — zagadnął.
— Jestem tu pierwszy raz — wyjawiła wstydliwie, obserwując poczynania mężczyzny. Mając za nic specjalnie wyznaczone strefy dla palaczy, sięgnął za ladę po popielniczkę i po chwili odpalił papierosa. — Za to widzę, że ty znasz tu każdy kąt, Natsu.
Słysząc swoje imię, mężczyzna uśmiechnął się niecnie pod nosem.
— No to widzę, że pierwsze grzeczności mamy już z głowy, Lucy.
Gray przyniósł im zamówiony alkohol, lecz przy barze przewijali się kolejni klienci i nie miał dla nich więcej czasu.
— Nie jesteś tu sama, prawda? — spytał Natsu, dyskretnie zmierzając swoją współtowarzyszkę. —Mówiłaś, że chcesz kogoś poszukać.
Lucy oderwała usta od słomki, przez którą co chwilę popijała drinka. Chciała wypić go jak najszybciej i poszukać Levy. Sama nie wiedziała dlaczego, lecz z każdą chwilą coraz bardziej nękało ją złe przeczucie.
— Przyjaciółki. A czemu pytasz?
— Pomyślałem tylko, że najłatwiej będzie ją znaleźć właśnie tutaj, przy barze. W tym tłumie znalezienie kogoś to jak szukanie igły w stogu siana.
Heartfilia odwróciła się w stronę parkietu. Niestety Natsu miał rację.
— Pracujesz? Studiujesz? — wypytywał mężczyzna, a Lucy zastanowiła się, co mu odpowiedzieć. W końcu szansa na to, że jeszcze kiedyś go spotka, była znikoma.
— Uczęszczam do akademii muzycznej — skłamała i ponownie przyssała się do drinka, wypijając go niemal do końca.
— Serio? — Natsu zdawał się być zaintrygowany jej odpowiedzią, przez co nastolatka poczuła się niezręcznie. — Czyżby wokal?
— Klawisze. Gram na fortepianie — wyjawiła, sięgając po słomkę by dokończyć drinka, lecz Natsu w mgnieniu oka pochwycił jej nadgarstek.
— Co robisz? — spytała zaskoczona, lecz on nie odpowiadał, dokładnie przyglądając się jej ręce. Oglądał ją, skrzywiając w grymasie usta i dotykał ich z niezwykłą subtelnością.
— Faktycznie masz dłonie pianistki — rzekł wreszcie i ponownie dzisiejszego wieczoru splótł z nią palce. Nachylił się w stronę Lucy ze zbereźnym spojrzeniem. — A teraz przyznaj się, skąd ta zmiana nastoju.
Heartfilia odsunęła się na tyle, na ile mogła i z niedowierzania zamrugała powiekami. Miała wrażenie, że traci ostrość widzenia.
— Że co proszę?! — Chciała unieść głos, jednak język plątał się dziewczynie w ustach. — Co jest...
— Źle się czujesz? — W głosie Natsu nie wyczuła ani krzty troskliwości. Objął ją ramieniem, a ona nie miała nawet siły, by go od siebie odepchnąć.
— Trochę kręci mi się w głowie.
W rzeczywistości z każdą chwilą czuła się coraz gorzej. Jej kończyny stawały się coraz cięższe, aż w końcu, osowiała, niemal zsunęła się z barowego krzesła. Mężczyzna złapał ją w ostatniej chwili.
— Hej!
Opierając czoło o grdykę Natsu, dostrzegła kątem oka obserwującego ich barmana. Naiwnie pomyślała, że może liczyć na pomoc dopiero co poznanych mężczyzn.
— Głupia, wyżłopała niemal wszystko na raz. — Lucy czuła na policzku niewielki ruch jabłka adama, a nawet tętno Natsu. Niektóre z jej zmysłów wyostrzały się, inne traciły na intensywności.
— Ja pierdolę, no to nieźle ją sieknie — zaklął Gray. — Zabieraj ją stąd.
Nie wiedziała, co się wokół niej dzieje, kto ją dotyka, kto do niej mówi. Sięgnęła na oślep ręką przed siebie, nieświadomie strącając niedopite piwo z kufla Natsu. Naczynie przewaliło się, a jego zawartość powędrowała strumieniem wprost na krocze różowowłosego.
— Kurwa mać! — krzyknął rozwścieczony, lecz trzymając już w pół przytomną Heartfilię, nie mógł niczego zrobić.
— Ruchy, Natsu, zanim was ktoś zobaczy — syknął wściekle barman.
Lucy czuła się, jak z zrobiona z waty. Była tak zmęczona, że nie potrafiła choćby krzyknąć. Brakowało jej sił, by się bronić, lub chociaż zaprotestować, gdy dwóch mężczyzn zabrało ją spod baru i wlokło do wyjścia. Nikt nie zwrócił na nią uwagi, gdyż zapewne wyglądała, jakby po prostu się schlała jak bela.
Bramkarze, jakby przygotowani na taki widok, jedynie kiwnęli na nich porozumiewawczo podbródkami i utorowali drogę na zewnątrz.
Nawet chłodne, nocne powietrze nie ocuciło zdruzgotanej dziewczyny, która przed całkowitą utratą świadomości, zdołała dostrzec białego vana oraz kolejnych dwóch obcych mężczyzn, wyraźnie uradowanych jej widokiem.




Jeśli ktoś czytał to opowiadanie w wersji shota, na pewno zauważy różnicę już w pierwszym rozdziale —  mimo że główna koncepcja została zachowana.
Nie wiem, kiedy wstawię drugi rozdział, gdyż w ostatnich dniach wzięłam się intensywnie za "mafię". Postaram się, by pojawił się za tydzień, maks dwa :P. No i mam przede wszystkim nadzieję, że pierwszy rozdział przypadnie wam do gustu :).

6 komentarzy:

  1. Więcej, Więcej chce ;___; xD Wyszło Ci naprawdę świetnie, nie moge się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie zawsze jest mało, Aiko xD. Ale bardzo się cieszę, że nadal mam dla kogo pisać <3. Bardzo ci dziękuje za komenta :* :* :*

      Usuń
  2. Czy wyjdę na zboczeńca jeśli oczekiwałam seksu w pierwszym rozdziale? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, spokojnie, Yuu, co się dzieje tutaj, zostaje tutaj - nikt się nie dowie xD

      Usuń
  3. Wiedz, że przeczytałam! :D
    Lucy ma przejebane, lalala :D
    I nie wierzę, że Natsu tutaj gra rolę tego złego. ;D
    Idę do 2 rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierzyłabym na słowo, ale w cholerę miło widzieć tu twój komentarz :D <3 :*

      Usuń

Szablon © Stworki|Yasha